Jacek Frątczak. foto. JAREK PABIJAN
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Od kilku tygodni świat żużla zastanawia się, kto spadnie z PGE Ekstraligi, a kto się utrzyma. Sytuacja na dole tabeli nie jest pewna, a możliwych scenariuszy na rozstrzygnięcie jest sporo. O kwestii utrzymania oraz spadku, zapytaliśmy obecnie eksperta, a niegdyś byłego menedżera klubów ekstraligowych, Jacka Frątczaka.

 

Sytuacja w tabeli PGE Ekstraligi jest bardzo ciekawa. Najbardziej utytułowana drużyna w Polsce, czyli Fogo Unia Leszno znajduje się na siódmym miejscu. Tuż za nimi z stratą dwóch punktów są Cellfast Wilki Krosno. Kto według Pana spadnie z ligi Byki czy może Wilki?

 

Tego jeszcze nie wiemy. Przede wszystkim spadku nie życzę nikomu. Mi bliżej mimo wszystko w sensie sympatii do klubu jest w kontekście Unii Leszno. Od działaczy, aż po zawodników. Na całe szczęście to nie ja będę wybierał, kto odpadnie z tego programu, tylko sport. W mojej ocenie mimo wszystko bliżej utrzymania jest Unia Leszno. Ja też w klubach w których byłem i jak obserwuję żużel, to zawsze mówiłem w żużlu o spektakularnych wydarzeniach. O zwycięstwach czy też porażkach decydują pojedyncze zdarzenia, w kontekście nawet całego sezonu. Proszę zwrócić uwagę co by było, gdyby nie defekt Andrzeja Lebiediewa w Lesznie, w momencie prowadzenia. Wtedy czułem, że to może mieć znaczenie, przy tak wyrównanej stawce i różnicach prędkości w tabeli. Wydaje mi się, że Leszno się obroni.

W mojej ocenie utrzymanie powinno zapewnić się samemu. Nie można liczyć na innych. Najlepiej zrobić to na własnym torze, tak jak chociażby Grudziądz w 2021 roku. Co będzie jeżeli Unia Leszno polegnie w spotkaniu z GKM-em?

 

Z całą pewnością zrobi się bardzo nerwowo. Ja myślę, że Unia Leszno odniosłaby bez problemu zwycięstwo gdyby nie kontuzje. Wydaje mi się, że na wartości zyskują wszyscy zawodnicy z Leszna na własnym torze. Wrócił prawdopodobnie Grzegorz Zengota. Bartek Smektała jedzie dwa razy lepiej u siebie, aniżeli na wyjazdach. Dużo bardziej skutecznie. Juniorzy też dołożą kilka punktów. Mimo wszystko uważam, że leszczynianie wyjdą zwycięsko z tej potyczki. Więc w mojej ocenie taki scenariusz się nie wydarzy. Pamiętajmy, co się dzieje po drugiej stronie. Bez wskazywania tutaj palcem, jak niektórzy zawodnicy zawodzą na wyjazdach, szczególnie na takich dużych, szybkich torach.

Przechodząc na właśnie temat GKM-u Grudziądz. Wydaje się, że ekipa Gołębi w końcu pojedzie w upragnionej fazie play-off. Pokazywali na własnym owalu, że potrafią łagodnie mówiąc rozbić rywala. Na co będzie stać ewentualnie GKM w tej fazie?

 

Ja już mówiłem przed sezonem, że jak dla mnie drużyna z Grudziądza, patrząc na skład personalny i potencjał zawodników to była drużyna, która miała szansę powalczyć o czwórkę. Tego teraz też nie możemy odrzucić. Tutaj tak jak powiedziałem problemem drużyny grudziądzkiej są mecze wyjazdowe. Umówmy się, to się często powtarza u zawodników 40+, że jednak na tych wyjazdach jest znacznie trudniej, jeżeli chodzi o skuteczność. Rywale też to wykorzystują i to wiedzą, chociażby przez sposób przygotowania toru. Nickiemu w Lesznie też raczej łatwo nie będzie. Chcę powiedzieć, że ja patrząc na zawodników z Grudziądza to każdy potrafi wygrywać biegi indywidualnie. Natomiast podciągnęła się formacja juniorska. Tak, to jest zespół na play-offy, zdecydowanie.

ROZMAWIAŁ, ALBERT FEDOROWICZ