Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Po katastrofalnym sezonie i spadku do 2. Ligi Żużlowej Unia Tarnów próbuje odmienić swoje oblicze. Pełniący obowiązki prezesa zarządu Grzegorz Habel mówi nam o planach odbudowy renomy klubu, jego sportowym rozwoju i perspektywie szybkiego powrotu na wyższy szczebel rozgrywek. Czy w realizacji tych celów pomoże Marek Cieślak? – Proszę wszystkich kibiców, aby zachowali cierpliwość – mówi tajemniczo obecny sternik klubu.

 

Żużlowa jesień dla tarnowskiego fana nie była zbyt przyjemna. Nie dość, że zespół z Nielsem Kristianem Iversenem i Rohanem Tungate’em w składzie poległ z kretesem w eWinner 1. Lidze Żużlowej to jeszcze długo nie wiadomo było, czy klub po spadku w ogóle będzie jeszcze funkcjonował. – Trzeba być szczerym w stosunku do siebie i kibiców. Jeżeli spada się z hukiem z ligi to ciężko mówić o jakichkolwiek fajerwerkach. Tym bardziej jeśli weźmiemy kontekst tego, jak wyglądaliśmy przed startem rozgrywek, gdzie przez niektórych byliśmy uważani za faworytów eWinner 1. Ligi Żużlowej i wydawało się, że sezon będzie dobry. Splot różnych sytuacji spowodował jednak, że jesteśmy tu gdzie jesteśmy. Osoby zarządzające zadały sobie pytanie co dalej z tym żużlem? Na szczęście w radzie nadzorczej doszło do przetasowań i uznaliśmy, że trzeba podnieść rękawicę i powalczyć o ten tarnowski żużel. Chcemy pokazać kibicom w końcu wygrywającą Unię Tarnów – zapewnia Grzegorz Habel, pełniący obowiązki prezesa zarządu.

Spraw do wyprostowania jest sporo, począwszy od aspektów sportowych po kluczowe kwestie finansowe, w tym długi, które w Unii są spore. – Nie będę owijał w bawełnę, że jesteśmy firmą mlekiem i miodem opływającą. Ciągnie się za nami ogon, który staramy się systematycznie skracać i wychodzić na prostą. Perspektywy są, możliwości też, więc informacje o tym, że tarnowski żużel upadł są przedwczesne. Robimy wszystko, żeby za każdym zakrętem pojawiała się prosta – przekonuje tymczasowy prezes Unii Tarnów ŻSSA.

Sportowo Unia ma walczyć o jak najwyższą lokatę na drugoligowym froncie, choć głośno o awansie nikt w Unii nie chce mówić. Z perspektywy kibica wydaje się być to jednak strategicznym celem sportowym w kontekście sensu dalszego istnienia klubu. Podobnie jak zapowiadana już od wielu lat przebudowa stadionu, który zaraz może nie spełniać także pierwszoligowych wymogów. Z tym, że tutaj klub może właściwie jedynie prosić i wnioskować o konkretne działania w miejskim ratuszu.

Okres transferowy w Tarnowie był owocny. Klub zakontraktował znane nazwiska, więc na papierze zespół wygląda obiecująco, choć trudno dziś mówić o formie poszczególnych zawodników, bo w poprzednim sezonie jeździli oni mało, albo wcale. – Skład na papierze wygląda przyzwoicie, ale mam nadzieję, że na torze będziemy wyglądać rewelacyjnie. Taka była koncepcja jego budowy. W przypadku naszego kapitana Petera Ljunga, obydwaj daliśmy sobie kredyt zaufania. Troy Batchelor jest marką samą w sobie, myślę, że to doskonały moment, żeby przez Tarnów znów przypomniał o sobie. Jest niezwykle zmotywowany, żeby walczyć i być mocnym ogniwem Unii Tarnów. Jestem o niego spokojny, podobnie jak o naszych dwóch rosyjskich zawodników Ilja Czałowa i Witalija Kotlara. Rosjanie w Unii przeważnie sobie radzili, więc mam nadzieję, że chłopcy pójdą tym torem i będą mogli wypłynąć na szerokie wody – komentuje zimowe transfery Habel.

Wszystko wskazuje na to, że to nie koniec kontraktów w Tarnowie. Spytany o współpracę z Markiem Cieślakiem prezes Unii nie zaprzecza.- Te „hot newsy” docierają także do mnie. Na chwilę obecną mogę potwierdzić: tak, Marek Cieślak był ostatnio w Tarnowie. Dodam jeszcze, że cierpliwość jest cnotą i bardzo bym prosił wszystkich kibiców, aby właśnie zachowali cierpliwość – zaznacza. W przypadku stanowiska prezesa klubu, na ten moment nie szykują się żadne roszady. – W każdej spółce, jak i w Unii Tarnów jest rada nadzorcza i to ona podejmuje stosowne decyzje. Na chwilę obecną pełnię obowiązki prezesa, a związane jest to z tym, że po odejściu poprzednika (Krzysztofa Lechowicza – przyp. red.) przedstawiłem radzie taką opinię, iż na chwilę obecną Unia Tarnów ma ważniejsze wydatki niż pensja prezesa. Wydaje mi się, że na chwilę obecną taki stan rzeczy można zachować. To zostało zaakceptowane, lecz oczywiście w każdej chwili moi przełożeni mogą ją zmienić – dodaje.