Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ostatnie miesiące nie były radosne dla kibiców Unii Tarnów. Sytuacja klubu była bardzo niepewna, a do tego zespół spisywał się fatalnie w rozgrywkach ligowych. Po spadku do 2. Ligi Żużlowej tarnowskie środowisko próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Grzegorz Habel, który pełni obowiązki prezesa trzykrotnych mistrzów Polski, przyznaje, że skład na sezon 2022 wciąż jest w budowie, ale zdradza, że do klubu zgłaszają się zawodnicy.

 

W Tarnowie w sezonie 2021 jeździło kilku zawodników, którzy spokojnie znajdą zatrudnienie na zapleczu PGE Ekstraligi także w przyszłorocznych rozgrywkach. Wiadomo, że w klubie nie zostaną Rohan Tungate i Ernest Koza. Śmiało można zakładać, że na najniższym szczeblu rozgrywkowym nie będzie chciał jeździć Niels Kristian Iversen.

– Będziemy się chwalić, jak się otworzy okno transferowe. Do tego czasu nic nie zdradzimy. Nawet o ewentualnych porozumieniach nie będziemy mówić, bo jednego dnia można je mieć, a drugiego już nie – mówi Habel w rozmowie z serwisem polskizuzel.pl.

– Jest szansa, że ktoś zostanie, ale to tyle, co mogę powiedzieć. Przyjęliśmy w klubie zasadę, że spokojnie sobie pracujemy – dodaje.

Co ciekawe, spadek oraz problemy klubu nie odstraszyły części zawodników. Tarnowianie mają zapytania od żużlowców na temat możliwości jazdy w ekipie ze stadionu przy Zbylitowskiej.

– Muszę powiedzieć, że nawet jest w czym wybierać, bo tych nazwisk trochę jest. W tym kilka naprawdę ciekawych. To dla nas ważne, że są żużlowcy, którzy chcą nam zaufać. To pokazuje, że z Unią po spadku nie jest tak źle – komentuje obecny sternik Jaskółek.

Zagadką wciąż pozostaje także to, jak będzie wyglądał sztab szkoleniowy Unii. W tym sezonie zespołem opiekowały się w sumie trzy osoby – Tomasz Proszowski, Paweł Baran i Jacek Rempała.

– Cała Unia jest w fazie budowy. Ja mam tylko nadzieję, że te mury będą się pięły do góry. I proszę mi wybaczyć, że nie podaję nazwisk, ale my nie chcemy odkrywać kart już teraz. Chcemy poczekać. Najważniejsza jest odbudowa zaufania. To jest istotniejsze niż nazwiska. Moim marzeniem jest, żeby udało nam się zakontraktować kibica. Wtedy będę zadowolony – kontynuuje.

Kolejne tygodnie powinny dać odpowiedź także na to, kto ostatecznie zasiądzie na fotelu prezesa Unii.

– Nie jest tajemnicą, że jestem pełniącym obowiązki. Dziś jestem prezesem, jutro mogę nim nie być. Jak mi rada nadzorcza zaufa, to zostanę na dłużej. Czy w roli prezesa? Tego nie jestem w stanie przewidzieć. Jakie to jednak ma znaczenie. Ja jestem skromnym pracownikiem winnicy pańskiej. Robię, co w mojej mocy, żeby Unię postawić na nogi – kończy Habel.