Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Bernhard Muggenthaler to właściciel spedycyjnej firmy Trans MF, a także szef klubu AC Landshut. W niedawno zakończonych rozgrywkach, ze względu na postawę ekipy Diabłów, miał mnóstwo powodów do radości. O minionym sezonie oraz planach na kolejny, już w pierwszej lidze w poniższej rozmowie.

 

Proszę powiedzieć, czy miał Pan przed minionym sezonem w ogóle taką myśl bądź marzenie, że zespół Trans MF Landshut Devils awansuje do eWinner 1. Ligi już w pierwszym roku swoich startów w Polsce?

Nie. Naprawdę nie. Naszym założeniem było ugruntowanie sobie pozycji w lidze i odjechanie sezonu. Co do marzeń, to miałem przed sezonem takie, abyśmy weszli do fazy play-off. To było jedyne, czego pragnąłem.

Który z zawodników zespołu zaskoczył Pana pozytywnie, a który negatywnie swoimi występami na torze?

Jeśli chodzi o drugą część pytania, a więc wrażenia negatywne, to powiem szczerze, że nie mam takowych w odniesieniu do jakiegokolwiek zawodnika, który ścigał się w naszych barwach. Wiem, że każdy z nich dał z siebie tyle, ile mógł. Pozytywnym elementem i zarazem najważniejszym w moim odczuciu był fakt, że wszyscy stanowiliśmy prawdziwy zespół na torze oraz poza nim. Jestem przekonany, że właśnie ta kwestia pozwoliła nam wygrywać z wyżej notowanymi na papierze rywalami.

Martin Smoliński jako „starszyzna” waszego zespołu zdał egzamin w roli kapitana oraz dobrego ducha drużyny?

Martin nie musiał zdawać żadnych egzaminów (śmiech – dop. red). Nie ulega żadnej wątpliwości, że w każdej z wyżej wymienionych przez pana ról spisał się znakomicie. Zadanie, które miał do zrobienia, wykonał po prostu perfekcyjnie. To doskonały zawodnik, przesympatyczny człowiek. Niezmiernie fajnie, że Martin u nas startuje.

Przed rewanżowym meczem w Opolu wierzył Pan w awans? Kiedy zdał Pan sobie sprawę, że właśnie wjechaliście do 1. Ligi?

Zawsze, jak już się jest w finale, to gdzieś w głowie przewija się myśl o wygranej. Nie ukrywam, że jechałem do Opola z myślą, że przewagę uda się jakoś obronić. Los sprawił, że po trzynastym biegu mogliśmy już na spokojnie śledzić wydarzenia na torze.

Zespół na sezon 2022 został praktycznie skompletowany. Norick Bloedorn czy Mads Hansen na brak ofert z innych klubów nie narzekali. Jak trudne były rozmowy z zawodnikami odnośnie kontraktów na kolejny rok?

Takie rozmowy nigdy nie są łatwe (śmiech – dop. red). Każdy zawodnik ma swoje wyobrażenia odnośnie oferty, również te finansowe. Po tych najważniejszych dla naszego zespołu działaniach mam wrażenie, że każdy zawodnik może być zadowolony z wyniku negocjacji. Nie ukrywam, że jestem dumny z faktu, że nie osłabiliśmy rodziny naszych Diabłów, a być może udało nam się ją wzmocnić. Wszystko pokaże sezon 2022.

Wie Pan już, który zawodnik zastąpi w składzie Nicka Skorję?

Podstawowe elementy zespołu zostały zamknięte. Pełny i ostateczny wygląd zespołu będzie znany 14 listopada.

fot. Sebastian Sirek

Jak oceni Pan pracę wykonywaną dla Waszego zespołu przez Sławomira Kryjoma?

Sławomir Kryjom bez wątpienia wykonał sporo bardzo dobrej pracy i jeszcze raz mu za to wszyscy bardzo  dziękujemy. Sławek był jednym z filarów, bez którego tego sukcesu w postaci naszego awansu na pewno by nie było. To raczej nie ulega wątpliwości.

Jest Pan zadowolony z liczby kibiców, która pojawiała się w tym roku na stadionie?

Jak pan wie, długo mieliśmy ograniczenia wynikające z pandemii. Najpierw było to pięćset osób, później tysiąc. W końcówce sezonu mogliśmy wpuszczać większą liczbę kibiców. Nie wiadomo, jak potoczy się sytuacja z pandemią w kolejnych miesiącach, ale na pewno będziemy musieli wykonać wiele pracy, aby móc sobie pozwolić na wpuszczanie większej liczby kibiców na nasz stadion.

Proszę powiedzieć, jakim budżetem będzie dysponował klub w sezonie 2022?

Zna mnie pan na tyle, że wie, że faktów nie „ubarwiam”. Jedziemy budżetem delikatnie wyższym od tego, jaki mieliśmy w minionym sezonie. Otwarcie mogę powiedzieć, że będziemy mieli najmniejszy budżet ze wszystkich pierwszoligowców.

Wasze sukcesy przyciągają potencjalnych sponsorów?

Zdecydowanie tak. Być może trudno w to uwierzyć, ale praktycznie każdego tygodnia dostajemy zapytania od firm zainteresowanych współpracą i co najciekawsze, nie tylko z naszego regionu.

Planujecie poszukiwanie sponsorów na terenie Polski? Być może byłby to skuteczny sposób na zwiększenie budżetu.

Nie ukrywam, że taki temat się już kiedyś  przewijał, ale o naszej strategii marketingowej będziemy decydowali za kilka tygodni.

Jaki macie cel sportowy na sezon 2022?

Jeden jedyny. Chcemy zająć w pierwszej lidze szóste miejsce. Nic ponadto

Jak wygląda struktura waszego klubu? Ilu ludzi jest zatrudnionych na etat, ilu zajmuje się marketingiem czy też poszukiwaniem sponsorów?

Na to pytanie pewnie lepiej odpowiedziałby sam  zarząd klubu. Powiem tylko tyle, że na pewno diametralnie różnimy się od tego, co jest w Polsce. Tak naprawdę, wedle mojego opiniowania, sto procent osób jest zaangażowanych w klub jako jego członkowie i swoją pracę wykonują bezpłatnie w wolnym czasie.

Jest Pan szefem firmy Trans MF. Czy jej obecność w nazwie zespołu zwiększyła rozpoznawalność marki niemieckiego spedytora?

Tak, na pewno tak. Oczywiście wartości marketingowej wynikającej z zaangażowania firmy w klub  nie można idealnie przełożyć na pieniądze, ale na pewno Trans MF, przez obecność w nazwie AC Landshut, stał się bardziej rozpoznawalny.

Ile w takim razie rocznie kosztuje pańską firmę wspieranie żużla w Landshut?

Tyle, że mogę sobie na to wspieranie pozwolić (śmiech – dop. red). Tak poważnie, to, jak wiadomo, dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają. Nie o to tu przecież  chodzi, aby rzucać kwotami.

W tej chwili jesteście centrum niemieckiego żużla. Nie warto, przy okazji sukcesów, próbować „rozruszać” żużlowo ośrodki w Pocking czy Olching? Znajdują się w pobliżu…

Na pewno pańska sugestia jest właściwa, na pewno warto się nad nią pochylić i nie wykluczam, że to kiedyś  nastąpi. Póki co jednak pracujemy nad tym, aby być dobrze przygotowanym do walki w pierwszej lidze zespołem.

Jakie korzyści dał udział w polskiej lidze samemu miastu Landshut i klubowi?

Na pewno polska liga pokazała nam właściwy kierunek rozwoju. Udział w niej pomaga nam się rozwijać i nabierać doświadczenia. Co do samego miasta jako społeczności, to nikt nie ma żadnej wątpliwości, że Landshut zyskało na rozgłosie choćby w mediach. Pewnie nie od razu, ale z czasem fakt ten też się pozytywnie przełoży i niejeden kibic, będąc w Bawarii, postanowi zajrzeć do tego naszego Landshut. Miasto można do zwiedzania, jak sam pan miał okazję sprawdzić, tylko polecać.

Niedługo zespół Landshut na zaproszenie burmistrza pojawi się w ratuszu. Jak układa się wam współpraca z władzami miasta?

Układa nam się bardzo dobrze i za to, korzystając z okazji, władzom dziękuję. Jeśli potrzebujemy wsparcia w jakiejkolwiek postaci organizacyjnej czy promocyjnej, takowe dostajemy. Miasto też widzi, że nasza praca sportowa nie jest pozbawiona efektów.

Pytanie na koniec będzie typowym do szefa klubu. Ile było nieprzespanych nocy w sezonie 2021?

Hm. Powiem panu tak. Właściwie to sobie takich nie przypominam. Nawet jeśli były jakieś problemy, bo są one wszędzie, to wiedziałem, że jako zespół, drużyna z prawdziwego zdarzenia nie tylko na torze, wspólnie przezwyciężymy je i wierzę, że dalej tak będzie. Jest mi niezmiernie miło, że z takim gronem oddanych osób – zawodników, działaczy, sponsorów czy kibiców, bo dla nich to robimy, mogę współdziałać.

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA