Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Nadchodzące zmagania będą wyjątkowe dla Bartosza Zmarzlika. Po transferze dekady po raz pierwszy w karierze przystępuje on bowiem do polskich rozgrywek w barwach innego klubu niż macierzysta Stal Gorzów. W przedsezonowym wywiadzie rozmawiamy z trzykrotnym indywidualnym mistrzem świata o pierwszych miesiącach spędzonych w Platinum Motorze Lublin, relacjach z kolegami z nowej drużyny, gotowości do rozgrywek, a także planowanych zmianach w jednej z ważniejszych imprez roku, czyli warszawskiej rundzie cyklu Grand Prix.

 

Za kilka dni odjedziesz swój pierwszy mecz ligowy, a już za trzy tygodnie rozpoczniemy pierwszą rundę cyklu Grand Prix w Gorican. Turniej PGE IMME pokazał u Ciebie dużą moc, ale Ty wspominałeś, że czeka Cię jeszcze dużo pracy. Jak więc oceniasz swoją gotowość na ten moment?

Myślę, że nigdy nie ma takiego momentu, że jest ta pełna gotowość i nie należy nic poprawiać. Mój charakter, zaangażowanie teamu, a także żużel sam w sobie takiego podejścia po prostu wymaga. Trzeba być cały czas skupionym na tym, co się robi. Teraz też tak jest. Pracujemy i poprawiamy. Wszystko na ten moment pracuje dobrze, ale przed nami cały sezon. Będzie wiele pracy, kręcenia loka we włosach i trudnych decyzji.

Niemal każdy zawodnik, którego o to pytam, mówi mi, że tegoroczna przerwa między sezonami zleciała mu bardzo szybko. Dla Ciebie przez przygotowania do ślubu i samą uroczystość była ona wyjątkowa. Też nim się obejrzałeś zaczęły się pierwsze starty?

Ja jestem człowiekiem, który nie lubi się nudzić i zawsze podczas przerwy znajdę sobie coś do roboty. Ta końcówka roku przez ślub faktycznie była trochę inna. Ślub, więcej czasu spędzonego z rodziną, choć jego zawsze brakuje. Potem wszystko szło tokiem podobnym do poprzednich lat. Zleciało mi to szybko, choć przez tę pogodę właściwie trudno powiedzieć, że zima minęła.

W wielu miastach w Polsce potrafi jeszcze spaść śnieg…

Zawsze w głowie mam to, że jak wyjeżdżam na tor, to jest trochę lepsza pogoda, a teraz ona nas zaskoczyła. Szału nie ma z tą pogodą, a jeździć trzeba. Bierzemy jednak to, co życie daje. Przygotowania szły przez to trochę żmudniej.

Przystępujesz do sezonu 2023 po dużych zmianach. Ta najważniejsza dotyczy oczywiście nowego klubu w polskich rozgrywkach. Przyzwyczaiłeś się już do tego, że na lewej piersi jest Koziołek, a nie herb Stali?

Na pewno największe wrażenie będzie wtedy, gdy odjadę ten pierwszy mecz czy kolejne dwa. Wtedy będę w klubie już całkowicie od środka. Poznam się ze wszystkimi ludźmi i tak dalej. Na wszystko potrzeba w życiu czasu. Na tę chwilę mogę powiedzieć, że w Lublinie dobrze mnie przyjęto. Czuję się bardzo fajnie, dbają o mnie tutaj. Wszystko zmierza w dobrą stronę.

Jesteś już po pierwszym zgrupowaniu z nową drużyną. Od razu widać dobre relacje z Dominikiem Kuberą. A jak przyjęli Cię inni zawodnicy?

Z Dominikiem czy Jarkiem Hampelem mamy taką sytuację, że są to starzy-nowi kumple. Z nimi i z Mateuszem Cierniakiem mam taki najbliższy kontakt. Wiadomo, że z nimi jest to ułatwione także przez polski język. Z Dominikiem mamy dobre relacje również przez wspólną jazdę w Szwecji i ten kontakt między nami od jakiegoś czasu jest świetny. Jestem jednak pozytywnie zaskoczony otwartością całego zespołu. Zamieniłem już wiele zdań też z Jackiem Holderem czy Fredrikiem Lindgrenem. Mamy naprawdę fajną drużynę. Widzę, że każdy z nas ma swoje cele w głowie i chce o nie jechać we wszystkich zawodach, w których startuje.

A czujesz jakąś różnicę w tym jak funkcjonują kluby z Gorzowa oraz Lublina?

Nie ma sensu tego porównywać. Jestem w Lublinie tu i teraz. Jestem zadowolony z tego, jak wszystko tu przebiega.

Przez pogodę, o której rozmawialiśmy wcześniej, nie mieliście jeszcze okazji do treningów na domowym stadionie. To trochę takie uroki Twojego nowego domowego toru, bo zazwyczaj jest on później gotowy do startów. Przez to przygotowania były trochę utrudnione?

Myślę, że wyglądało to podobnie jak w ostatnich latach. Ten tok w tym sezonie bardzo się nie zmienił. W Gorzowie też nie wyjeżdżaliśmy tak wcześnie. Pod tym aspektem zmiany nie odczułem, bo na początku roku było tak zawsze.

Nie boisz się, że tego rozjeżdżenia może Wam braknąć w pierwszych meczach?

Z jednej strony trochę szkoda, ale z drugiej patrzę na to tak, że jak nie ma pogody, to nie da się po prostu tego zrobić. Trzeba się do tego dostosować. Wpływu na to nie mamy.

Porozmawiajmy trochę o cyklu Grand Prix. Wiele zmian w kalendarzu nie ma. O nowym torze w Rydze jesteś w stanie coś powiedzieć?

Dla mnie będzie to nowy tor. Nie ścigałem się jeszcze na nim. Mam nadzieję, że dobrze się z nim poznamy.

Inaczej ma być z kolei w Warszawie. Ma zostać nasypane więcej nawierzchni, a tor ma być szerszy. To dobry kierunek, aby coś więcej zadziało się na tym torze?

Myślę, że wszyscy oczekujemy, aby tego ścigania było na tym torze więcej. Przede wszystkim kibice. O ten aspekt trzeba zadbać. Spora część z nich przyjdzie na tor po raz pierwszy i dobrze ich fajnie zarazić naszą piękną dyscypliną. Cieszę się, że jest taki pomysł. Dajmy organizatorom popracować, aby to wszystko spokojnie przygotowali. Jak to wyjdzie, to zobaczymy. Trzymam kciuki, żeby było piękne ściganie i święto żużla.

To taki jeden z celów na ten rok, żeby w końcu ten PGE Narodowy dla Polski odczarować? Wygrana na tym obiekcie byłaby czymś szczególnym.

Nie mogę powiedzieć, że nie. Dokonam wszelkich starań, żeby pojechać tam jak najlepiej, ale tak samo robię co roku. Do tej pory nie było mi to dane. Będzie kolejna próba, na pewno są kolejne chęci i motywacja. Będziemy walczyć.

Bartosz Zmarzlik podczas Grand Prix w Warszawie. fot. Taylor Lanning

Co sądzisz o tym, że w cyklu znów mamy tak niewiele zmian? Tobie się to podoba, że ścigasz się na większości znajomych obiektów czy sprawdziłbyś się na innych?

Nie analizuję tego w taki sposób czego bym chciał. Ja staram się dostosować do tego, co proponują organizatorzy. Nie chcę sobie zaprzątać głowy myślami czy lepiej byłoby tak czy może inaczej.

Stawka cyklu nie zmieniła się za bardzo w porównaniu do zeszłego roku. W minionym sezonie to Leon Madsen był tym najmocniej depczącym Ci po piętach. Teraz będzie podobnie?

Uważam, że każdy zawodnik z cyklu ma aspiracje, żeby wygrywać. Niezależnie od tego, który był poprzednio. Nie inaczej będzie w tym roku.

Zaczęliśmy od PGE IMME, to i na tym turnieju skończymy. Zaraz po zawodach i czwartym triumfie w tych zawodach pokazałeś cztery palce uniesione w górę. Trochę jak Robert Lewandowski po swoich rekordach bramkowych. Po czwartym mistrzostwie, jeśli do niego dojdzie, też zobaczymy taki gest?

Ciekawe pytanie… Jeśli tak się zdarzy, to oczywiście, że tak. Jak przekroczyłem linię mety, to miałem taką świadomość, że to już czwarty raz. W takim momencie człowiek po prostu wybucha. Jest radość, satysfakcja. Poprzednio, gdy to były dwa czy trzy zwycięstwa, to też taki gest pokazywałem. Oby w końcu tych palców zabrakło (śmiech – dop.red.).

Czyli czwórka, niby najgorsza dla sportowców, jest w tym roku liczbą, z którą możesz się polubić.

Oby było tak, jak mówisz.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Latające dolary w parkingu oraz środkowy palec Jasona Doyle’a! Wielkie napięcie w Lesznie! – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Mariusz Staszewski: Gdybyśmy na co dzień jeździli na trudnych torach, to teraz wszyscy by sobie radzili – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)