Żużel. Andrzej Lebiediew przyznał, że nie dostał oferty z PGE Ekstraligi. W przyszłym sezonie celuje w awans do cyklów SEC i GP

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Andrzej Lebiediew zakończył sezon dobrym występem w finałach Speedway of Nations. Generalnie miniony sezon był dla niego bardzo udany. Łotysz był liderem Cellfast Wilków Krosno, które były tegoroczną rewelacją i wywalczyły awans do finału eWinner 1. Ligi. W nim beniaminek musiał uznać wyższość drużyny z Ostrowa. Lebiediew przyznał, że chciał ponownie ścigać się w PGE Ekstralidze, jednak nie dostał żadnej oferty.

 

– Na pewno chciałem wrócić do Ekstraligi i na pewno to się stanie. Ciężko pracuję, żeby w końcu dojść do poziomu, który będzie mnie satysfakcjonował. Jak na razie do tego nie doszedłem. Co do ofert z Ekstraligi, to wszystko się zgadza. Nie miałem żadnej, a w 1. Lidze nawet nie zastanawiałem się nad zmianą klubu, choć zainteresowanie było duże. Jestem zadowolony z tego, jak klub z Krosna funkcjonuje. Nigdzie indziej nie byłoby mi lepiej – powiedział Andrzej Lebiediew w rozmowie z serwisem polskizuzel.pl.

Andrzej Lebiediew miał szansę, aby awansować do cyklu Grand Prix. Łotysz dotarł do GP Challenge, jednak na torze w Żarnowicy zajął „tylko” szóste miejsce. W przyszłorocznym cyklu Grand Prix Lebiediew będzie pełnił funkcję trzeciego rezerwowego.

– Jest mi miło, że jestem wśród wyróżnionych, ale mam nadzieje, że nie będę miał okazji do występu i życzę, żeby nawet pierwszy rezerwowy nie dostał takiej szansy, bo to by znaczyło, że wszyscy moi koledzy z GP odjechali sezon bez problemów i każdy wrócił do domu cały i zdrowy. Tego im życzę – dodał.

W minionym sezonie Lebiediew startował również w cyklu SEC. Łotysz nie zaliczy go do udanych, ponieważ zajął odległą jedenastą pozycję. Jakie cele indywidualne stawia sobie w przyszłym sezonie mistrz Europy z 2017 roku?

– Będę walczył o Speedway Euro Championship, jak i Grand Prix. Cel? Awans do każdego z cykli. A co z tego wyjdzie, zobaczymy – ocenił Lebiediew.

DOMINIK NICZKE