Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Równo 20 lat temu, bo w przerwie zimowej na przełomie 2003 i 2004 roku, żużel w Pile przechodził bardzo trudny okres. Przez problemy finansowe klub zlikwidowano, a zawodnicy nie otrzymali większości swoich pieniędzy. Fakt ten wykorzystał ówczesny Atlas Wrocław, który za darmo ściągnął do siebie dwóch pilskich żużlowców.

 

Sezon 2003 to koniec pięknej ery pilskiego żużla. Po wywalczeniu pięciu medali Drużynowych Mistrzostw Polski (w tym jednego złotego) w latach 1996-2000, dla klubu nastały mroczne czasy. Klub niemalże tonął w długach, a w 2003 roku pilanie z hukiem spadli z Ekstraligi. Zaległości w stosunku do zawodników były tak gigantyczne, że klub musiał ogłosić likwidację. Zanim do tego doszło, na listę transferową zostało wystawionych kilku zawodników za ogromne pieniądze. Za bardzo perspektywicznych wówczas Roberta Miśkowiaka oraz Tomasza Gapińskiego działacze żądali odpowiednio 400 oraz 200 tysięcy złotych. Jak na tamte czasy były to wręcz olbrzymie kwoty.

Klub w stosunku do zawodników miał bardzo duże zaległości. Miśkowiakowi nie wypłacono około 80 tysięcy, a Gapińskiemu jeszcze więcej – bo prawie 120 tysięcy złotych. Ostatecznie obaj zawodnicy dogadali się z działaczami w ten sposób, że zrzekną się wypłat w zamian za obniżenie ceny na liście transferowej. Żużlowcy byli tak zdesperowani by odejsć, że łącznie odpuścili prawie 200 tysięcy złotych. Jak się później okazało, zrobili to niepotrzebnie, bo… i tak mogliby odejść za darmo.

– Dlaczego to zrobiliśmy? Bo zostaliśmy wprowadzeni przez działaczy w błąd. Postawiono nas pod ścianą. Likwidator klubu powiedział, że na te pieniądze i tak nie mamy co liczyć. Zdecydowaliśmy się na obniżenie kwoty transferowej, bo to miała być jedyna możliwość odejścia z Piły. Żaden klub nie zapłaciłby za mnie czterystu tysięcy, a nie wyobrażałem sobie, żeby przez kolejny rok startować w Pile. Mam żal, że nikt z pilskich działaczy nie powiadomił nas o tym, iż będziemy mogli odejść za darmo – mówił wówczas Miśkowiak na łamach Przeglądu Sportowego.

Obaj zawodnicy ustalili warunki kontraktu z Atlasem Wrocław. Prezes Andrzej Rusko nie musiał wykładać na oba transfery nawet złotówki. Skorzystał z przepisów o przynależności klubowej, który głosił, że „w przypadku rozwiązania klubu lub skreślenia go z listy członków PZM, zawodnicy tego klubu otrzymują automatycznie zwolnienia, podlegające zatwierdzeniu przez PZM”. Nie zgadzał się z tym jednak prezes pilskiego klubu, Romuald Mencel.

– Proszę zauważyć, że przepisy mówią o rozwiązaniu klubu. My natomiast jesteśmy w trakcie likwidacji, a ten proces jeszcze trochę potrwa. Mało tego, zgłosiliśmy naszą drużynę do rozgrywek pierwszej ligi, więc nie wiem, na jakiej podstawie prezes Rusko uznał, że Gapiński i Miśkowiak są wolnymi zawodnikami. Podobna sytuacja jest z Krystianem Klechą, który ma jeździć w Bydgoszczy. Sprawa jest w Polskim Związku Motorowym. Uważam, że na 98 procent to my mamy rację – mówił wówczas Mencel na łamach Gazety Lubuskiej.

Ostatecznie sprawa trafiła do Trybunału PZM, a ten zasądził, że Robert Miśkowiak i Tomasz Gapiński zgodnie z regulaminem trafili do Wrocławia, podpisując z klubem dwuletnie umowy. Wrocławski klub zrobił wówczas świetny interes, bo obaj żużlowcy byli wtedy warci dużych pieniędzy. Zawodnicy też byli zadowoleni, bo ich kariery poniekąd zostały uratowane. – No to odetchnąłem. Starałem się o całej sprawie nie myśleć, ale wiadomo, że podświadomie chodziła mi po głowie – mówił zadowolony Miśkowiak na łamach Gazety Wrocławskiej.

Szczęśliwy z decyzji Trybunału był także Andrzej Rusko, który z niepokojem czekał na ostateczne postanowienia. – Cieszę się, że Trybunał podzielił zdanie naszych prawników. Cały czas mocno wierzyłem, że racja jest po naszej stronie, ale na ostateczną decyzję czekałem z pewnym niepokojem – mówił dla Gazety Wrocławskiej.

– Ja to się śmieję z tego. Nie walczę o pieniądze, bo te i tak zabrałby komornik. Ale pytam – czy Polonia Piła w stanie likwidacji jest klubem czy nie jest?! To falandyzacja prawa – tak komentował z kolei decyzję prezes Polonii, Romuald Mencel.

Miśkowiak we Wrocławiu wypełnił dwuletni kontrakt, w tym czasie stając się Indywidualnym Mistrzem Świata Juniorów, a następnie odszedł do Leszna. Gapiński został na dłużej, bo z Wrocławia odszedł dopiero w 2007 roku. Jeśli chodzi o dalsze losy pilskiego klubu, ten próbował zgłosić drużynę do rozgrywek I ligi, natomiast nie wyraziła na to zgody Główna Komisja Sportu Żużlowego. Dotychczasowy klub zlikwidowano i powołano nowy podmiot, który zgłosił drużynę do drugoligowych rozgrywek.

W artykule użyto materiałów zaczerpniętych z Przeglądu Sportowego, Gazety Wrocławskiej oraz Gazety Lubuskiej.