Bydgoski finał IMP 1999. Od lewej Gollob, Protasiewicz i Krzyżaniak. FOT. JAROSŁAW PABIJAN
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Nie-sa-mo-wi-te. Nasz statystyk, Karol Płonka, już jakieś siedem lat temu przeczuwał, że w 2019 roku, około 11 sierpnia, Piotr Protasiewicz będzie się sposobił do swojego pięćsetnego ekstraligowego występu… Zatem podliczyliśmy Protasa na różne sposoby. On siebie również. I zadaliśmy kilka zagadek.

Pamiętasz swój debiut w ekstralidze, wtedy jeszcze zwanej I ligą?

Oczywiście, Częstochowa, 1992 rok…

…29 marca.

Pojechałem awaryjnie, w miejsce kontuzjowanego kolegi. Zawody przerwał śnieg (po 9. biegu – WoK), a ja pozbierałem jakieś dwa punkty po trupach, po defektach. Furory nie zrobiłem.

Wyglądało to tak – 2 (1,1,0). Muszę dodać, bo mnie Karol zabije, jak pominę. To teraz zgadnij, jaką liczbę punktów zdobywałeś najczęściej?

Nie mam pojęcia.

11 punktów. 71 razy. A kiedy zdobyłeś najwięcej punktów w meczu ligowym?

Myślę, że najwięcej w… W 2015 roku. Toruń. 18 punktów w siedmiu biegach bodajże.

Dokładnie. Wyglądało to tak – 18 (2,2,2,3,3,3,3). A ile masz na koncie kompletów – czystych i płatnych (minimum 5 biegów)?

Pewnie nie za wiele.

14 czystych – 15 (3,3,3,3,3) i 14 płatnych.

Szału nie ma.

Ile razy kończyłeś zawody z najlepszym czasem dnia?

Akurat pamiętam, że chyba w sezonie 2014 miałem ich najwięcej. Ale w całej karierze?

61 razy, przy czym czterokrotnie do spółki z kimś innym. Najwyższą średnią biegową uzyskałeś w 2000 roku (2,417). A który sezon ligowy uważasz za najbardziej udany?

Dobry miałem na pewno w 2002 roku. Ale też wskazałbym 1999, 2000 czy 2005. 2014-15 również nie były złe. I 2011. Jakoś pod względem średniej byłem wtedy drugi, za Tomkiem. Ze dwa, trzy razy udało mi się być tuż za Tomkiem.

Jak już ustaliliśmy, najwyższą średnią wykręciłeś w 2000 roku (2,417), ale najwięcej punktów uzbierałeś w 1997 (247 – średnia 2,313). Dziś sobie zadajemy pytanie, czy Fogo Unia ustrzeli hat-tricka, jak wrocławianie w sezonach 1993-95. A przecież w latach 1997-2000 Polonia Bydgoszcz sięgnęłaby po tytuł czterokrotnie z kolei. Gdyby nie Złoty Kask 1999 we Wrocławiu…

Oj, wygolilibyśmy wszystkich bez wątpienia. W półfinale pokonaliśmy już Spartę na wyjeździe 50:40, ale zdarzył się ten karambol. Tylko i wyłącznie przez to straciliśmy wtedy złoto. Mieliśmy inny regulamin, bez zetzetki chociażby (w rewanżu Polonia, bez Golloba i Protasiewicza, uległa Atlasowi Wrocław 36:53). Byliśmy w niesamowitym gazie, a we dwójkę z Tomkiem robiliśmy wówczas przynajmniej 22-25 punktów.

Wiesz, ile razy wygrywałeś z kolegami podwójnie?

Oczywiście nie wiem.  

Tu również szykuje się gruby jubileusz. 497 razy (6 razy w stosunku 5:0, 491 razy – 5:1). Podwójnym zwycięstwem kończyłeś 20 procent wyścigów. Karol mówi, że całkiem rzetelnie… Z którym partnerem wywalczyliście w parze, do spółki, najwięcej punktów?

Z Tomkiem?

Nie. Z Michałem Robackim. 531 oczek. Co u niego? Chyba sobie radzi, prawda? Jeździł swego czasu z reklamą pizzerii na kevlarze, a później sam jakąś prowadził.

Tak, ma taką sieć pizzerii, radzi sobie. Z Michałem będę się widział za tydzień, na dorocznym spotkaniu byłych żużlowców Polonii i Apatora. Fajna impreza. Z Michałem też mam dużo fajnych wspomnień. Trzymaliśmy się razem z nim i moim bratem. A na torze rzeczywiście przejeździliśmy wspólnie mnóstwo czasu.

Musisz jeszcze wiedzieć, że z Patrykiem Dudkiem zdobyliście równe 500 oczek. A z Gollobem w duecie mieliście najlepszy bilans punktowy, tzn. 134 oczka na plusie. Wy wzięliście 286 punktów, a rywale 152. Kiedy ostatni raz widzieliście się z Tomaszem?

Na turnieju piłkarskim w Bydgoszczy. Ale telefonicznie kilka razy od tego czasu rozmawialiśmy. Niebawem znów się pewnie spotkamy, jestem ciekawy, jak się sprawy mają. Mam też kontakt z Gaszą (Tomaszem Gaszyńskim – WoK), byłym menedżerem Tomka.

Wasze obecne relacje mogą imponować. Tak samo jak mowa, którą skierowałeś do Tomasza podczas wspomnianego turnieju piłkarskiego. To było oddanie hołdu wielkiemu mistrzowi. Myślę, że za jakieś 15-20 lat Bartek Zmarzlik i Piotrek Pawlicki również będą się śmiać ze swoich obecnych utarczek.

Ja bym nawet nie porównywał tej rywalizacji do tego, co wtedy działo się między nami. Drugiej takiej spinki nie było i nie będzie. Po prostu nie ma takiej możliwości. Może przyjdzie kiedyś czas, żeby napisać niezłą książkę. Tyle, co było scen, i torowych, i salonowych… Ale do takiej książki trzeba dojrzeć, na pewno nie interesuje mnie to przez najbliższych kilka lat.

Czasem można też dojrzeć do decyzji, że książki się jednak nie napisze…

Dokładnie. Ja na razie takiej potrzeby nie odczuwam.

Z którym zawodnikiem, jako rywalem, spotykałeś się pod taśmą najczęściej?

Nie mam pojęcia.

Z Tomaszem Gollobem. Rywalizowaliście 107 razy.

I sto razy przegrałem?

Nie, tylko 72 razy. A 35 razy byłeś szybszy.

To nawet nieźle.

Piotr Protasiewicz kontra Tomasz Gollob.

Z Hancockiem walczyłeś 106 razy. Karol twierdzi, że 33 razy zwyciężyłeś, a 73 razy przyjechałeś za nim. Domyślasz się, z którym rywalem wygrywałeś najczęściej, a z którym masz najgorszy bilans pojedynków (przy założeniu, że spotykaliście się minimum 30 razy)?

Nie zgadnę.

Wyszło, że jesteś zmorą Rafała Okoniewskiego – 57 Twoich zwycięstw, 16 jego.

To dziwne, dobry startowiec. A moja zmora?

Leigh Adams. 16 Twoich wygranych, 39 jego. Załatwiał sprawę pod taśmą?

Niekoniecznie. Miał takie momenty, że w Lesznie rządził niezależnie od tego, czy wygrał start.

A więc aktualna liczba Twoich meczów to 499. Do rekordu wszech czasów Tomasza Golloba (511) brakuje już tylko jednego przejechanego sezonu. Właśnie, do przyszłego roku włącznie masz ważną umowę z Falubazem. I wiem, że zamierzasz ją wypełnić. A później?

Oczywiście, że zamierzam wypełnić. A jak dalej będzie zdrowie, to się pochylę nad kolejnym sezonem. Czy też sezonami. Na razie jednak zbliżamy się do kluczowej fazy obecnych rozgrywek.

A nowy kontrakt w Kumli, dla której ścigasz się od 20 lat?

Kończy mi się po sezonie. Spokojnie, na razie bijemy się o play-offy, a później siądziemy i pogadamy. Mam jakieś swoje przemyślenia i nie jest to czas na rozmowy o nowej umowie. Zresztą, nigdy nie można mieć pewności, co druga strona planuje.

Liczba objechanych wyścigów Protasa – 2494. Do rekordu wszech czasów Tomasza Golloba (2602) brakuje dwóch sezonów. Albo słuchaj tego – liczba zdobytych punktów – 4787. Rekord wszech czasów Tomasza Golloba wynosi 6008,5. Statystyk zaznaczył – „nieosiągalny”. Chyba ma rację, co?

Dobrze zaznaczył.

Wedle jego szacunków do progu 5000 punktów brakuje Ci z kolei trzech sezonów.

Trzech sezonów? Ciężki temat. Zobaczymy. Ale nie jest to niemożliwe.

Liczba wygranych wyścigów – 935 daje Ci drugą pozycję na liście wszech czasów. Tomasz Gollob zwyciężał 1461 razy.

Nie do doścignięcia.

Liczba wykluczeń: 72 (w tym 12 taśm). To podobno rekord wszech czasów. Rozumiem, że składamy to na karb nie stylu jazdy, lecz żywotności i długachnej kariery?

Oczywiście. Jeśli jeden ma na liczniku 10 sezonów, a drugi prawie 30, to wiadomo, że liczba wykluczeń i innych ekscesów rośnie.

Ale może jest coś, co leży Ci na sumieniu? Jakiś faul, z którego nie jesteś dumny i chciałbyś cofnąć czas, by zmienić bieg wydarzeń?

Pamiętam 1991 rok. Młodzieżówka. Wpadłem w dziurę i złamałem koledze obojczyk. A poza tym utkwiło mi w pamięci jedno zdarzenie.

Mnie też. Z Milikiem w Zielonej Górze (2016). W poczuciu winy odprowadziłeś go wtedy z toru do boksu.

Tak, kontuzja Vacka Milika. To, oczywiście, też nie było celowe działanie. Podniosło mnie i uderzyłem w niego z wyjścia. Oglądałem to później na powtórkach i muszę przyznać, że uraz, jakiego doznał Vacek (złamane śródręcze), to był najmniejszy wymiar kary. Wydaje mi się, że to jedyna tego typu sytuacja na moim koncie.

Też tak sądzę. Ale może ktoś się jeszcze zgłosi, po lekturze wywiadu… Bilans Twoich wszystkich ligowych pojedynków to 3113:1872. Wiesz, który sędzia najczęściej Ci „gwizdał”? Wojciech Grodzki 61 razy.

To chyba syn Andrzeja, byłego prezesa GKSŻ. Gdzieś kiedyś chyba się z nim nie zgadzałem, ale to normalne, że przez tyle lat coś się nazbierało. Z większością mogłem się nie zgadzać, przy tak długiej karierze. Ale wiele zdarzeń biorę też na klatę.

Który z arbitrów jest najlepszy?

Szczerze, jest kilku dobrych. Uważam, że arbitrzy powinni mieć większy komfort pracy. W Polsce poziom sędziowania nie jest zły, wystarczy spojrzeć na cykl Grand Prix. Więcej kleksów robią tam w jednych zawodach niż nasi arbitrzy zrobiliby w kilku kolejkach.

Też jesteś w grupie, która uważa, że pewne wyścigi należy powtarzać w pełnym składzie?

Oczywiście, że tak. Jak najbardziej. Są sytuacje torowe, wyścigowe, gdy tak trzeba postąpić. Jak w Formule 1. Albo inny przykład. Mówimy o najlepszej lidze świata, ale dlaczego ten czwarty musi dojechać do mety, żeby trzeci otrzymał punkt bonusowy? W Anglii nie musi, w Szwecji nie musi, a w Polsce musi. Chory przepis. Nietrafiony, nieżyciowy. Wiele kwestii jest traktowanych aptekarsko, a przecież przepisy są od tego, żeby je zmieniać. Żeby je dostosowywać do aktualnych czasów, systemu i stylu jazdy. W piłce nożnej wprowadzono VAR, a żużel nie do ruszenia?

Mam nadzieję, że do ruszenia. Powtórki w czterech winny być niekiedy, że tak powiem, racją stanu. To niezrozumiałe i wbrew idei sportu, by na siłę szukać winnego wśród niewinnych. Nic to, ten 500. mecz już w niedzielę. Z silnym rywalem z Wrocławia. Ale i Wy chyba rośniecie w siłę?

Też mam takie wrażenie. Zdajemy sobie sprawę z potencjału wrocławskiej ekipy, ale myślę, że nie jesteśmy bez szans. Wydaje mi się, że i seniorzy, i nasi juniorzy jadą lepiej. Choć zadanie przed nami niezwykle trudne.

FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA

A generalnie jak zdrówko? Kaloryfer na brzuchu 44-latka wciąż jest?

Trzyma się, choć nie jest teraz najważniejszy. Przyjdzie zima, będziemy nad nim pracować. Najważniejsze, by cało i zdrowo zakończyć sezon.

No to za bezpieczny weekend!

Rozmawiał WOJCIECH KOERBER