Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Hejt to obraźliwy i zwykle agresywny komentarz internetowy. To forma bardzo złośliwego uderzenia w kogoś – przeważnie słowem. Fala hejtu jest tak ogromna, że zalała już wszystkie dziedziny życia społecznego. Szczególnie mocno odczuwają ją sportowcy. Zapytałem znanych żużlowców oraz równie znanego byłego menedżera toruńskiego klubu, o to czy i w jaki sposób radzą sobie ze zjawiskiem hejtu.

„Sukces ma wielu ojców a porażka jest zawsze sierotą” – to znane powiedzenie ma swoją doskonałą egzemplifikację w sporcie. Pół biedy jak rzeczywiście przychodzi sukces i większość klepie po plecach, a media rozpływają się w peanach. Dużo gorzej wygląda sytuacja, gdy notujemy porażkę. Wiesz, że dałeś z siebie wszystko, włożyłeś w daną czynność maksimum wysiłku, a mimo to nie wyszło. Nieliczni docenią wysiłek. Inni upodlą – bez litości i z uśmiechem na twarzy – w tym wirtualnym świecie, bo tam przecież nikt szelmowskiego uśmiechu nie zobaczy. To takie proste, prawda? W epoce ogólnego dostępu do internetu trzeba zmierzyć się z bardzo mrocznym zjawiskiem, które na dobre zadomowiło się we wszystkich peryferiach życia. Bez internetu ciężko sobie wyobrazić dzisiaj życie. Jak przegrywasz, lepiej tam nie zaglądać…

To nie jest udany sezon dla truly.work Stal Gorzów. Aspiracje i oczekiwania były zdecydowanie inne. Tymczasem drużynie Stanisława Chomskiego przyjdzie rywalizować w barażach. – Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że daliśmy ciała i to jest fakt, z którym nie zamierzam polemizować. Nie potrzebuję opinii z zewnątrz, aby obiektywnie spojrzeć na jakiś temat. Co innego, gdyby ktoś powiedział mi w twarz, że jestem słaby. Wtedy mogę dyskutować, ale nie przypominam sobie takich sytuacji. Jeśli robi to tylko w sposób anonimowy, to takie słowa nie mają dla mnie mocy – przyznaje Szymon Woźniak.

Akurat indywidualny mistrz Polski z 2017 roku nie zawiódł w tym sezonie i stanowi silne ogniwo Stali. Gorzowscy zawodnicy, zajmując siódmą lokatę po rundzie zasadniczej, są dodatkowo narażeni na krytykę kibiców. – W ogóle nie zaglądam w miejsca, gdzie hejt może się znaleźć. Unikam tego typu sytuacji i mam takie podejście, ze jeśli ktoś mnie obraża, to się tym nie przejmuję. Potrafię się zdystansować. Jednak jeśli ktoś odważy się zaatakować moją rodzinę, wtedy zareaguję bardzo stanowczo. Zdaję sobie sprawę z tego, że świat nie jest tak skonstruowany, że wszyscy się lubią, ale trzeba się szanować – podkreśla z całą stanowczością jeden z liderów gorzowskiego klubu.

Szymon Woźniak stara się odcinać od hejtu i na niego nie reagować. Fot: FB Szymona Woźniaka

W podobnym tonie wypowiada się inny żużlowiec Jakub Jamróg. – Hejt stał się bardzo powszechnym zjawiskiem. Mamy przykłady chociażby z piłki nożnej, gdzie ludzie po nieudanym meczu potrafią wyrzucać telewizory przez okna, a piłkarze nie mają potem życia. Nie jest to przyjemne. Nie chcę wymieniać konkretnych nazwisk, ale w przeszłości hejt przyczynił się już w żużlu do tragedii. To niebezpieczny proceder – ostrzega zawodnik Betard Sparty Wrocław.

Wychowanek tarnowskiej Unii odcina się od obelg i wyzwisk jak tylko może, ale nie zawsze to się udaje. – Ludzie stali się na tyle bezczelni, że potrafią napisać bardzo obraźliwą wiadomość, a następnie blokują możliwość odpowiedzi. Przekonałem się, że osoby wypisujące obelżywe słowa w internecie są przeważnie zakompleksione i niczego w życiu nie osiągnęły. Żeby mi to jeszcze ktoś powiedział w twarz, ale takie sytuacje nie miały miejsca. Wszyscy są odważni przed klawiaturą – mówi nam 28-latek.

U Jakuba Jamroga duży wpływ na zmianę podejścia do hejtu miało założenie rodziny. – Kiedyś, jak byłem młodszy, to się tym wszystkim przejmowałem. Traktowałem żużel jako najważniejszą rzecz na świecie. Odkąd mam rodzinę, to ona jest dla mnie wszystkim. Przewartościowałem sobie pewne sprawy. Gdyby ktoś personalnie zaatakował kogoś mi bliskiego, to skończyłoby się w sądzie. Na to nigdy nie pozwolę – kontynuuje strażak z Ochotniczej Straży Pożarnej.

Wrocławianie podczas ostatniej kolejki ligowej fazy zasadniczej ponieśli wysoką porażkę na swoim torze z Fogo Unią Leszno (35:55). Zawodnicy Dariusza Śledzia po ostatnim biegu wyszli do kibiców, aby podziękować za doping. – To było bardzo miłe usłyszeć od kibiców słowa wsparcia. My doskonale wiemy, że pojechaliśmy słaby mecz. Wiemy także to, że zawsze dajemy z siebie maksa. Nie wszyscy kibice to doceniają – podsumowuje Jakub Jamróg.

Jakub Jamróg uważa, że hejt jest niebezpiecznym procederem.

Były menedżer Get Well Toruń Jacek Frątczak bardzo mocno doświadczył zjawiska hejtu na swojej skórze. – Dostawałem mnóstwo wiadomości, także tych przykrych. Ludzie swoje frustracje wylewają w sposób całkowicie niekontrolowany. Słowo może zabić i trzeba mieć tego świadomość – przyznaje zielonogórzanin. W jaki sposób radził sobie z bardzo ostrą krytyką? – Nie da się z tym żyć na dłuższą metę. Można próbować się w jakiś sposób izolować, ale nie ma izolatora maksymalnie skutecznego. Są ludzie, którzy mają to gdzieś i potrafią się całkowicie odciąć, ale to jest trochę jak w boksie. Są odporni na ciosy i nie. Zawsze w jakimś stopniu ta krytyka będzie docierać. Początkowo myślałem, że jak mieszkam poza Toruniem, to się odetnę od tego, ale nic bardziej mylnego. Skala tego zjawiska była tak ogromna, że stało się to nieakceptowalne. Jeśli podchodzi się z całkowitym zaangażowaniem do swojej pracy, to wyzwala równocześnie mnóstwo emocji. Kibice nie widzą tego całego warsztatu, poświęconego na to czasu i oddanego zdrowia. W sporcie można krytykować bezzwrotnie. Takie panuje przekonanie – mówi nam Jacek Frątczak.

Porażka w sporcie jest zjawiskiem tak samo naturalnym jak zwycięstwo. Raz się wygrywa, a innym razem zaznaje goryczy porażki. Wsparcie jest bardzo ważne. Nie sztuką jest poklepywać po ramieniu, gdy stoi się na piedestale. Sztuką jest wspierać, gdy człowiek przełyka gorzką pigułkę przegranej. – Pamiętam taka sytuacje w ubiegłym roku z udziałem Piotra Protasiewicza. Kompletnie mu nie szlo i dodatkowo pojechał bardzo słaby mecz w Gorzowie. Cały sektor zielonogórskich kibiców skandował głośne: „Piotrek jesteśmy z Tobą!” Piotr okazał się później jednym z ojców sukcesu w kontekście utrzymania drużyny w ekstralidze. Mówmy także o przykładach pozytywnych. Kibice wówczas bardzo mu pomogli – kończy były menedżer torunian.

Jacek Frątczak doświadczył brutalnego hejtu. Zdjęcie: Facebook Jacka Frątczaka

Często ludzie kierujący inwektywy nie mają cywilnej odwagi, aby powiedzieć komuś coś bezpośrednio w twarz. Wychodzi się z założenia, że płacę i wymagam. Ale nie daje się przyzwolenia na ubliżanie.

Prymitywne teksty, które hejterzy wypisują, wynikają przede wszystkim z… zazdrości. Sportowcom można zazdrościć wszystkiego. Dosłownie. Pieniędzy, popularności, sukcesów, otoczenia wianuszkiem pięknych kobiet. A ilu zazdroszcząc tych luksusów pomyśli o tym, jak wiele wyrzeczeń to kosztuje? Często oznacza to rozłąkę z najbliższymi. Kładzie się na szali swoje zdrowie i życie.

Tomasz Gollob, Andrzej Szymański, Darcy Ward, Per Jonsson… Kto z Was chciałby się z nimi zamienić? Zazdrościcie nadal?

Zaraz, zaraz… jak to szło? „Kozak w necie, p**** w świecie”?

ŁUKASZ BRUNACKI