Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W drugi dzień świąt, na antenie stacji nsport+ został wyemitowany świąteczny wywiad Marcina Majewskiego z Bartoszem Zmarzlikiem i Tomaszem Gollobem. Sporę część rozmowy poświęcono tytułowi mistrza świata, który Zmarzlik wywalczył na początku października. 24-latek przyznał, że przed kluczowymi zawodami był bardzo ostrożny nie tylko na torze…

Zmarzlik rozpoczął pewny marsz po tytuł od zawodów w Vojens. Żużlowiec truly.work Stali Gorzów wygrał na terenie największego rywala w walce o mistrzostwo świata – Leona Madsena. Po duńskim turnieju gorzowianin miał 9 punktów przewagi nad Emilem Sajfutdinowem i 11 nad wspomnianym Madsenem.

– Myślę, że kluczowym momentem był dla mnie turniej w Vojens. Bardzo mocno uwierzyłem w siebie od tamtego momentu. Już wcześniej prowadziłem w tabeli, ale raczej zachowywałem zimną krew, bo wiedziałem, że jeszcze wiele rzeczy może się wydarzyć. Vojens było natomiast takim bardzo pozytywnym kopniakiem. Gdy jechałem potem już w busie po turnieju, to nie mogłem zasnąć i śmiałem się do siebie. Wiedziałem, że z jednej strony tytuł jest blisko – opowiadał zwycięzca trzech turniejów cyklu Grand Prix w sezonie 2019.

Po imprezie w Vojens, Zmarzlikowi zostały do odjechania dwie rundy cyklu. Jak się okazuje, cały team kapitana ekipy ze stadionu im. Edwarda Jancarza uważał na to, by zawodnik nie odniósł nawet najdelikatniejszej kontuzji. Tata Bartosza, Paweł Zmarzlik oszczędzał syna nawet w swoim zakładzie ślusarskim.

– Z drugiej strony miałem świadomość, że do tytułu jest daleko. To wywoływało dużo stresu. Pamiętam, że przez ostatnie tygodnie unikałem jakichkolwiek rzeczy. Nawet tata uważał na mnie na zakładzie i raz powiedział: „Odejdź sobie, żeby na ciebie nic nie spadło”. Pomyślałem: „Oho, nawet inni zwracają na to uwagę”. Miałem wokół siebie taką aurę, że każdy na mnie uważał – dodał trzeci polski indywidualny mistrz świata.

BARTOSZ RABENDA