Piotr Kuczera: Nie będzie modernizacji stadionu w Rybniku. Idą złe czasy

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Piotr Kuczera, prezydent Rybnika, to wielki fan nie tylko miejscowej drużyny. Na bieżąco śledzi rozgrywki w Polsce, ale także za granicą. Ma ogromną nadzieję, że jego drużyna awansuje w końcu do ekstraligi.

Panie Prezydencie, pierwsze miejsce PGG ROW-u po rundzie zasadniczej to, póki co, realizacja wspólnego rybnickiego planu na awans klasę wyżej. W półfinale ligi rybniczanie trafili na ekipę Unii Tarnów, co w opinii wielu ekspertów jest najgorszym z możliwych rozwiązań. Może jednak Pan jest zadowolony z takiego obrotu sprawy?

Na tym etapie rywalizacji nie ma już łatwych przeciwników. Klub jest obecnie jeszcze daleko od realizacji przedsezonowego celu, bo obaj dobrze wiemy, że w play-off różne rzeczy się dzieją.

A w ewentualnych barażach jeszcze bardziej dziwne.

Dokładnie, odpukać. Wiemy jak to wyglądało w zeszłym roku przed meczem w Lublinie. Mieliśmy 14 punktów przewagi i skończyło się jak się skończyło. Już witaliśmy się z gąską, jak to mówią i nie wyszło.

W przypadku awansu, można się łatwo domyślić, będzie ogromne zapotrzebowanie na bilety. Jakiś czas temu pojawił się pomysł, ale to raczej kibiców, by dobudować trybuny na drugim wirażu. Wiemy, że technicznie nie jest to możliwe z powodu braku miejsca. Fani skarżą się także na ciasnotę, małą ilość punktów gastronomicznych. Stadion zmodernizowano w 2003 roku, ale od czego czasu minęło już 16 lat. Czy miasto zamierza w najbliższym czasie poprawić komfort oglądania zawodów przy Gliwickiej?

Jedyna modernizacja będzie dotyczyła kwestii sanitarnej. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Sytuacja gmin w Polsce, od kilku miesięcy, się bardzo komplikuje. Rybnik, dodatkowo, ma jeszcze problem ze zwrotem opodatkowana górniczego, także nie chcę nawet marzyć, by cokolwiek tu zmienić. Idą bardzo złe czasy dla samorządów, bo jeśli w dalszym ciągu będzie tak, że będą one ograniczane po stronie dochodowej…

To znaczy…

Dwa przykłady z brzegu. Kwestia zwolnień termomodernizacyjnych czy obniżenia VAT-u wpływa bezpośrednio na dochód bieżący samorządu. Przewiduję, że w kolejnych 2-3 latach będzie to miało ogromny wpływ na funkcjonowanie samorządów w Polsce. Bo to problemy nie tylko miasta Rybnika. Jestem pewny, że dojdzie za niedługo do sytuacji, gdzie rady miast, gmin będą musiały ciąć pewne wydatki. A w pierwszej kolejności tnie się wydatki inwestycyjne. Mówimy o stadionie w Rybniku, więc zdaję sobie sprawę z tego, że wielu fanów żużla, w tym ja, patrzy z zazdrością na obiekty w Toruniu czy Gorzowie, bo to są wyznaczniki standardów żużlowych w tej chwili. Z drugiej jednak strony, spójrzmy jakie obiekty żużlowe są w Szwecji czy Anglii.

Ale w Polsce, tak już idąc porównaniem, można znaleźć gorsze obiekty niż w Rybniku.

Można, oczywiście.

Paradoksalnie w Europie można zobaczyć świetne zawody na skromniejszych obiektach. W Polsce buduje się stadiony, które w przypadku gorszych wyników drużyny świecą pustkami. Przykład ekipy z Torunia w tym roku.

Ma pan rację.

Wspominał Pan o problemach miast i gmin. Okazuje się, by nie podawać przykładów miast, w których nie ma żużla, że w Częstochowie dziura w budżecie sięgnie prawie 100 milionów złotych. Nie jest tajemnicą, że Włókniarz otrzymuje ogromne wsparcie z miejskiej kasy. Fani tego klubu zastanawiają się, czy i o ile ta pomoc zostanie obcięta. Czy zatem w Rybniku też się można martwić, że fundusze na żużel, albo ogólnie na na sport, zostaną obniżone?

Nie chcę tutaj być złym prorokiem, ale we wszystkich miastach w Polsce będzie ten sam problem. Prędzej czy później. Oczywiście, są miejsca, które mają jeszcze niezłe wskaźniki po stronie dochodowej. Tam ten problem pojawi się później. Nie chciałbym wchodzić w dość nudne i skomplikowane tematy dotyczące finansów miejskich, ale wzór profesora Rostkowskiego, który jest zapisany w ustawie o finansach miejskich, determinuje nadwyżkę operacyjną. Ta z kolei, jest determinowana dochodami bieżącymi i wydatkami bieżącymi. To jest pierwsze najważniejsze stwierdzenie. Dla statystycznego kibica wydaje się bardzo abstrakcyjne, ale mówiąc wprost – prezydenci miast będą musieli decydować, czy wypłacać pensje czy remontować drogi, budować nowe, dbać o zieleń miejską, czy inwestować w sport, kulturę. Zatem, idąc dalej, trzeba będzie wybrać pomiędzy tym, co musimy zapłacić, a tym, w co możemy zainwestować.

Nie brzmi to optymistycznie.

Niestety. Można podawać przykłady krajów, gdzie nastąpiły trudności finansowe. Mam tu na myśli na przykład Portugalię, Hiszpanię czy Grecję. To nie są budujące nazwy. Nie chciałbym tutaj nikogo straszyć, ale od pewnego czasu jest tak, że dochody miast maleją, a wydatki rosną. Mogę panu podać kolejny, świeży przykład. Dyskusja o finansowaniu oświaty. Na koniec mogę zadać pytanie retoryczne. Co jest ważniejsze dla miasta? Funkcjonowanie szkół, czy finansowanie klubów?

Z poziomu miasta odpowiedź jest bardzo prosta.

To już każdy musi odpowiedzieć sobie sam.

Wspominał Pan o kwestii zwrotu podatku górniczego. Ale jak na ironię, pierwszy raz od lat klub ma sponsora strategicznego, a jest nim Polska Grupa Górnicza. To trochę powrót do korzeni, kiedy wielki ROW finansowały kopalnie. Mówiono wtedy – trochę oczywiście koloryzując – że” za wagon węgla wagon motocykli”.

No tak. Od zawsze mówiłem, że czarny sport i ten przemysł, czarny, wydobywczy to dobra mieszanka. Ten przemysł jest przecież głęboko wpisany w historię tego rejonu. Czasy, o których Pan wspomina, to dobre i najlepsze czasy dla rybnickiego żużla, a te wszystkie tytuły były przecież zdobywane w pewnych okolicznościach. Tym bardziej cieszy, że firma komercyjna, spółka z udziałem skarbu Państwa, która działa dla zysku, część tego zysku inwestuje w sport. Zwłaszcza w rejonie, gdzie te wydobycie jest przecież bardzo duże. Zespolona grupa kopalń ROW to jeden z największych pracodawców w regionie.

PGG zatrudnia prawie 44000 ludzi.

No właśnie. Bardzo wielu pracowników tej firmy, czy z Rybnika czy z powiatu chodzi na żużel. Zatem myślę, że dla PGG to dobra inwestycja i niejako naturalny sponsor klubu. Mogę się tylko cieszyć. To zawsze bardzo dobre, kiedy klub posiada takiego jednego, kojarzącego się z nim partnera. Muszę przyznać, że nawet nazwa klubu mi się podoba, bo jest taka dość zgrabna, niespecjalna rozbudowana. Czasem te nazwy klubów są bardzo egzotyczne, ale cóż, takie prawo rynku.

Krzysztof Mrozek nie ukrywał, że w rozmowach bardzo pomógł senator z Prawa i Sprawiedliwości, Wojciech Piecha. Gdzieś można było usłyszeć komentarze, że kiedy Platforma Obywatelska rządziła, nikt miejscowy specjalnie się nie zajmował lobbingiem w dużych firmach na rzecz sportu. Czy nie jest zatem tak, że to taki pstryczek w nos ze strony PiS?

Nie chcę tutaj wchodzić w wojenkę polsko-polską. Chodzi o to, żeby klub dobrze funkcjonował i miał z tego korzyści.

Czyli Pan nie ma z tym problemu?

Nie mam z tym najmniejszego problemu. Zaangażował się w to pan senator Piecha, ale wielu innych też miało w tym udział. Cieszę się, że mamy taki efekt, pieniądze zostaną na miejscu. Poza tym, dla PGG to przecież też dobra inwestycja. Dobrze sponsorować kluby sportowe, dla nich to też wizerunkowo świetny marketingowy ruch. Tym bardziej, że Polska Grupa Górnicza nie wspiera tylko klubu żużlowego.

Wróćmy do seniorskich roszad w klubie. I do zimy, kiedy to o Rybniku było głośno. Raz, za sprawą Grigorija Łaguty, a dwa za sprawą niezbyt pochlebnych, łagodnie mówiąc, słów wypowiedzianych przez prezesa w stronę zawodnika. To chyba niezbyt dobra sytuacja dla miasta, jako głównego partnera klubu.

Nie chciałbym tutaj iść za daleko. Myślę, że miasto miastem, a klub to klub. Związki oczywiście są, ale bez przesady. Zresztą, myślę, że prezes niektórych słów pożałował. Jest osobą, która mówi to, co myśli. Z drugiej zaś strony, każdemu chyba na język cisnęły się słowa nieparlamentarne. Zawodnik zawiódł zaufanie klubu, kibiców, sponsorów, a konsekwencje tej decyzji ponosimy do dziś. Twardo walcząc o awans. W tym wszystkim najbardziej było szkoda klubu. Bo jeden zawinił, a konsekwencje ponieśli wszyscy. Jestem przekonany, że wtedy można się było utrzymać. Tym bardziej, że z tego co pamiętam, sytuacja w tabeli była bardzo dobra. Szkoda. Uważam, że inaczej by to mogło teraz wyglądać. I ze strony zawodniczej i finansowej. Czasu nie cofniemy, mam nadzieję, że w play -off wszystko pójdzie po myśli klubu, kibiców, zawodników i prezesa.

I prezydenta.

Tak, i prezydenta (śmiech).

Jeśli rybniczanie awansują, to zarząd będzie musiał zakontraktować wysokiej klasy juniora. Bo patrząc na wyniki juniorów w lidze w tym roku, są delikatnie mówiąc kiepskie. Pamiętam, kiedy w roku 2013 prezes Mrozek obiecywał, że za kilka lat klub będzie jeździł wychowankami. Minęło trochę czasu i nie ma na to widoków. Jakby dla kontrastu dużego wsparcia finansowego z miasta dla rybnickich juniorów, kibice organizują akcję zbiórki na sprzęt dla tych młodych chłopaków, bo podobno nie mają na czym jeździć. To dziwne, biorąc pod uwagę kwotę, którą się przeznacza na szkolenie. Jest faktem, że wielu chłopaków zdało w tym czasie licencję, ale ta ilość nie przekłada się w jakość. Jakie jest Pana zdanie w tym temacie, bo mamy dwa wykluczające się obrazy?

Koszta są przede wszystkim gigantyczne, z punktu widzenia rodziców, którzy nie są zamożni. Treningi, dojazdy to wszystko kosztuje. Moim marzeniem jest to, aby jak najwięcej wychowanków jeździło w rybnickim klubie. Przyczyn obecnego stanu rzeczy jest wiele. Bo i talent, i finanse to jedno, ale ważna też jest dobra współpraca z tym małym żużlem, czyli klubem Rybki Rybnik. Różnie ona wyglądała, ale myślę, że teraz jest w porządku. Mam nadzieję, że takie perełki będą się rozwijały. I to nie jest tylko kwestia finansowa. Oczywiście, łatwiej się mówi o talentach, niż je potem wynajduje, a potem jeszcze szkoli. Jak weźmiemy pod uwagę także urazowość tego sportu, ograniczenia finansowe, to sito jest gęste. Dlatego chwała tym, którym się udało to przejść. Twierdzę, że w zdrowym sporcie docelowo wygrają te kluby, które mają w składach swoich wychowanków. Z drugiej zaś strony, czasy są, jakie są. Nawet obcokrajowiec może zagrać w drużynie narodowej i być pełnoprawnym członkiem takiego zespołu. Przykład siatkarski z ostatnich dni. Nie można jednak zabraniać tego, zwłaszcza w świecie, który się coraz bardziej globalizuje. Może to jednak jakiś pozytyw.

Z wychowanków klubu najbardziej wybił się ostatnio Kacper Woryna. To spora duma dla wszystkich, że biorąc udział w zawodach SEC, ma Rybnik w sercu i na kevlarze.

Kacper jest znakomitym przykładem zawodnika, który ciężko pracuje i udaje mu się to, co robi. Budujące jest to, że on – gdziekolwiek by nie był – to podkreśla, że właśnie stąd pochodzi. Mogę tylko trzymać kciuki za dalszy rozwój kariery. Kacper jest do tego przesympatycznym człowiekiem i to jest także ważne. To dodatkowy ładunek pozytywnych emocji, który wnosi w żużel.

A nie obawia się Pan, że gdyby jednak rybniczanie nie zdołali awansować, to Kacper pożegna się z Rybnikiem? Wielu mistrzów tego sportu mówi wprost, że tylko ekstraliga kształtuje charakter.

Zawsze są obawy. On nie zostawił tego klubu w najtrudniejszym momencie. Przyjął rolę kapitana, świetnie się z niej wywiązał, co robi do dzisiaj. Życzę mu, żeby się dalej rozwijał. Jeśli będzie awans, nie wyobrażam sobie tego, by walczył w innych barwach z najlepszymi. Ale jak nie uda się awansować, to sam będzie musiał sobie odpowiedzieć, gdzie jest jego miejsce do dalszego rozwoju.

Rozumiem zatem, że będzie Pan jego kibicem niezależnie gdzie będzie jeździł?

Będę jego najlepszym kibicem, kiedy będzie jeździł w barwach Rybnika (śmiech).

Zapytam teraz Pana nie jako prezydenta, ale jako kibica. Nie jest tajemnicą, że w przypadku awansu będzie trzeba wzmocnić skład. Kibice także mają swoje marzenia i typują, który zawodnik mógłby dołączyć do ROW-u. Czy ma Pan takiego jednego zawodnika, którego widziałby Pan w składzie Rekinów? Kibice chcieliby Jasona Doyle’a.

Mają prawo do tego. Ja mógłbym takich zawodników wymienić wielu. Mnie od dawna imponuje Bartosz Zmarzlik, ale on jest nie do „wyciągnięcia” z Gorzowa. Chciałbym więc zawodnika tego poziomu. Poza tym podziwiam jego skromność. Zawsze podkreśla, jak bardzo wielką postacią jest dla niego Tomasz Gollob.

Pan Tomasz Gollob. Bo tak mówi o wielkim mistrzu.

Właśnie. To pokazuje ogromny szacunek. Te relacje są widoczne i to naprawdę piękne, kiedy można to oglądać. Kiedy jeszcze uczeń o swoim mistrzu mówi w taki sposób.

W przypadku awansu koszty funkcjonowania zespołu wzrosną. Czy także zwiększy się pomoc miasta dla klubu?

Zbyt wcześnie na takie pytania. Teraz to wróżenie z fusów.

Czy pokusi się Pan o wytypowanie wyniku pierwszego meczu w Tarnowie?

O nie, nie. Już dałem sobie spokój. Życie pisze różne scenariusze. Tym bardziej, po zeszłorocznym finiszu, gdzie wydawało się po pierwszym spotkaniu, że jesteśmy już tam, gdzie szliśmy. A po 10 biegu w Lublinie obiecałem sobie, że nie będę się już bawił w typowanie wyników. To zbyt stresujące. Tam bieg powtórzono, dla mnie to zupełnie niezrozumiałe.

Czy Pan i prezes Mrozek kupujecie okulary w tym samym miejscu? Widzę, że u ludzi żużla w Rybniku modna jest marka Ray-Ban?

A nie wiem, gdzie prezes kupuje. Ja od lat w małym sklepie w Katowicach.

Dziękuję za rozmowę.

Również. Do zobaczenia przy G72.

Rozmawiał MICHAŁ STENCEL