fot. Mateusz Dzierwa
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Powolutku zaczynają nam się rozkręcać żużlowcy zaplecza elity. W Gdańsku przeżyli wstrząs, bo miejscowi polegli w pojedynku z Unią Tarnów. Z kolei Ostrów nie pozostawił Car Gwarant Startowi Gniezno złudzeń, kto jest lepszy w Wielkopolsce. W Rybniku też mieli swoje wstrząsy, tym razem jednak z zupełnie innego powodu.

Po drugiej kolejce Nice 1. Ligi Żużlowej możemy mówić o dosyć niepokojącej tendencji. Mianowicie, tydzień temu nie jechała tylko jedna drużyna, teraz nie jechały już trzy. Czyli prawie połowa stawki. Spośród ledwie dwóch spotkań, o dziwo, wcale nie było trudno powybierać co lepsze, ale i te co gorsze smaczki. Subiektywna lista pierwszoligowych wzlotów i upadków przedstawia się następująco:

HOP:

1. Forma Wiktora Kułakowa

Wygląda na to, że każda kolejka będzie miała swojego króla. Król ten załaduje swój sprzęt, ruszy w daleką trasę, i przez nikogo o to nie podejrzewany zrobi komplet punktów na stadionie rywala. Tak właśnie w zeszłej kolejce uczynił Timo Lahti, a w jego ślady poszedł w niedzielę Wiktor Kułakow. 24-letni Rosjanin nie miał sobie równych w Gdańsku i walnie przyczynił się do niespodziewanego skądinąd zwycięstwa Unii Tarnów nad Zdunek Wybrzeżem. W zeszłej kolejce uzbierał Kułakow punktów dziewięć plus bonus, więc forma ewidentnie idzie w górę. Ciekawe, czy potwierdzi ją w starciu z Arged Malesa TŻ Ostrovią za tydzień.

2. Dyspozycja Ostrovii

Właśnie beniaminek Nice 1. LŻ zasługuje na największe – obok tarnowian – brawa. Dwa mecze, jedna minimalna porażka z faworytami ligi z Łodzi oraz rozgromienie lokalnego rywala z Gniezna. Całkiem poprawny bilans jak na drużynę typowaną do spadku. Do tego dochodzi bardzo równa forma seniorów – wszyscy za wyjątkiem debiutującego Gafurowa uzyskali dwucyfrową zdobycz punktową. Ponownie świetnie pojechali Walasek z Gapińskim, juniorzy punktują na oczekiwanym poziomie. Przed Samem Mastersem chyba dłuższa przerwa, bo zastępujący go Gafurow zrobił swoje. W tych okolicznościach przyszłotygodniowe spotkanie Unii Tarnów z ostrowianami będzie meczem na szczycie ligi! Kto by się spodziewał…

3. Frekwencja na stadionach

W Ostrowie fani przybyli na stadion w sile 7 tysięcy. To jeszcze nie powinno dziwić, bo po pierwsze to derby, a po drugie od 3,5 roku miejscowi nie widzieli żużla na pierwszoligowym poziomie. Z kolei w Gdańsku, na owal przy ulicy Zawodników 1 wybrało się 7,5 tysiąca ludzi. Najwięcej ich było oczywiście przy Gliwickiej w Rybniku. Na meczu, którego nie było, przy przenikliwym chłodzie i padającej od czasu do czasu mżawce stawiło się ponad 9 tysięcy kibiców! A to przecież drugi poziom rozgrywek. Warto przy tym odnotować, że dwa ostatnie spotkania były transmitowane w telewizji. Chapeau bas drodzy kibice, jesteście wielcy!

BĘC:

1. Dramat Artura Mroczki

Wychowanek GTŻ-u Grudziądz w swoim czwartym wyścigu upadł na tor i doznał złamania obu rąk. Sytuacja fatalna, bo świetnie jadący do tej pory Mroczka musi przejść operację i poddać się żmudnej, miesięcznej rehabilitacji. W bardzo trudnej sytuacji jest teraz także sama Unia Tarnów, która najzwyczajniej w świecie nie dysponuje kolejnym polskim seniorem. Gorączkowe poszukiwania już się rozpoczęły, póki co wiadomo, że w najbliższym meczu Mroczkę zastąpi niespełna 18-letni Przemysław Konieczny. Oby wszystko dobrze się skończyło, bo pan Artur ma sobie i innym sporo do udowodnienia.

2. Wydarzenia rybnickie

Nazwa użyta jak najbardziej celowo, bo określeń typu „cyrk”, „komedia” czy „balet” było aż w nadmiarze. Nie mnie tu rozsądzać czy tor był dobry („track was f***** perfect” – to Troy Batchelor) czy jednak nie nadawał się do jazdy. Bo o co innego tu chodzi. Chodzi mianowicie o wzajemny szacunek. Bo jeżeli pada deszcz, to mecz ma status zagrożonego. I jeżeli na trzy godziny przed zawodami jury uważa, że tor jest dobry, a deszcz już nie pada, to informacja idzie w świat. Kibice wypełniają stadion, a zawodnicy grzeją motocykle. Nie może być tak, że po próbie toru jechać można, a po jednym wyścigu już nie. Mam nadzieję, że panowie komisarze oraz ci z jury więcej takich numerów robić nie będą i po prostu odpowiednio wcześniej odwołają spotkanie. Żeby żużlowcy byli cali, a kibice odrobinę mniej wściekli.

3. Start Gniezno w odwrocie

W zeszłym sezonie ówczesny beniaminek narobił swoim kibicom sporo apetytu. Miejsce w play-off to był niewątpliwy sukces i zastanawiano się w pierwszej stolicy Polski, co będzie dalej. Póki co, jest kiepsko. Najpierw przyszła porażka z Gdańskiem u siebie, teraz wyjazdowe lanie z Arged Malesa TŻ Ostrovią. W pierwszym meczu świetnie pojechał tylko Mirosław Jabłoński, który teraz zdobył ledwie 5 punktów. W niedzielę z kolei fantastycznie spisał się Oliver Berntzon (16 punktów!), który tydzień temu w ogóle nie załapał się do składu. Coś tu jest nie tak. W najbliższej kolejce może wcale nie być lepiej, bo na stadion przy Wrzesińskiej przyjadą ekstremalnie już żużlowo wygłodniałe „Rekiny” z Rybnika.

MATEUSZ ŚLĘCZKA