Pekin 2022. Szanse żużla na igrzyska są niewielkie. „Problemem jest względnie mały zasięg terytorialny”

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Rozmowa z członkiem prezydium PKOl. i patronem imprez żużlowych, europosłem Ryszardem Czarneckim.

 

Jesteś w prezydium PKOl., ale na zimowych igrzyskach w Pekinie Cię nie ma. Może się tam jednak jeszcze wybierzesz, także jako miłośnik i znawca sportu?

Teraz zimowe igrzyska są w okresie intensywnej pracy Parlamentu Europejskiego i trudno mi było pogodzić Pekin z Brukselą. Letnie igrzyska w Tokio były w okresie wakacji, więc mogłem tam swobodnie pojechać. Teraz tak nie jest. Skądinąd zaproszenie ze strony chińskiej obejmowało głównie inaugurację IO, a ja zdecydowanie wolę zawody niż „eventy”.

Członkiem prezydium PKOl. jest także, obok Ciebie,  honorowy prezes PZM Andrzej Witkowski, czyli żużel ma we władzach naszego olimpizmu silną reprezentację. To mój żart, ale może obaj zawalczylibyście o speedway na igrzyskach, przynajmniej ten lodowy na zimowych? A na poważnie: świat się zmienia, czy więc sporty motorowe będą miały kiedyś szansę dołączyć do olimpijskiej rodziny? Ponoć były ciche „podchody” Formuły 1?

Nieraz o tym już mówiłem. Problemem żużla jest jego względnie mały zasięg terytorialny: to tylko Europa, ale też niecała, Australia i w jakiejś mierze Ameryka Północna. Stąd też, obiektywnie biorąc, uważam, że szanse na pojawienia się żużla w programie IO są raczej niewielkie. Mówię to wprost.

Kobiecy hokej, kobiece skoki narciarskie oraz drużyny mieszane w tej dyscyplinie, short track, narciarstwo dowolne itd. to są stosunkowo młode olimpijskie konkurencje, czyli zimowe igrzyska jednak starają się podążać za światowymi trendami. Podoba Ci się to, czy nie?

Żużel to jedyna dyscyplina w zasadzie wyłącznie męska. Nie dziwmy się więc, że kobiety dołączają do mężczyzn na tafli lodowej, czy na skoczni narciarskiej. Co do drużyn mieszanych, to sztafety mieszane w lekkoatletyce podbiły igrzyska letnie, zatem trudno się dziwić, że na zimowych też są – nawet w saneczkarstwie, czego już zupełnie nie czuję. To, że MKOl. zaprasza nowe dyscypliny na pokład olimpijski, to jego dobre prawo. A moim, jako kibica, dobrym prawem jest, żeby nie przepadać na przykład za narciarstwem dowolnym…

Wróćmy do Pekinu. Co oni tam narobili z naszą łyżwiarką z krótkiego toru Natalią Maliszewską, która według chińskich testów raz była chora na Covid, a raz nie. I straciła szansę na medal na jej koronnym dystansie 500 metrów. Czy masz dla nas jakieś zakulisowe informacje, co tam się działo i dlaczego?

Naszej reprezentantce zrobiono świństwo. Mocne słowo, ale adekwatne do sytuacji. Skoro bowiem dopuszcza się Australijkę do zawodów w curlingu, mimo że ma pozytywny test na Covid, a zabrania się tego Polce – to jest to wielki skandal i pokazanie, że jednym wolno więcej, a innym mniej, że są lepsi i gorsi. Ta sytuacja przekreśla nie tylko ducha fair play, ale sens współzawodnictwa sportowego. Nie ma co się bawić w dyplomację: organizatorzy Igrzysk Olimpijskich w Pekinie skrzywdzili Natalię. Wyrażam z nią solidarność i bardzo jej współczuję.

fot. Instagram Natalii Maliszewskiej

Polacy masowo zjeżdżają na nartach. U siebie bądź zagranicą. A jednak po braciach Bachledach i siostrach Tlałkach, może jeszcze po Macieju Gąsienicy-Ciaptaku musieliśmy czekać całe wieki na to, aż na stokach znów pojawi się Polka ze światowej czołówki, czyli Maryna Gąsienica-Janosik, sorry, Daniel. Ósma w gigancie w Pekinie. Brawo Rodzynko! Dlaczego jednak u nas masówka nie przekłada się na jakość?

Dobra uwaga, bo w Polsce parę milionów ludzi jeździ na nartach, ale to się dotąd w ogóle nie przekładało na sportowe wyniki Polaków w narciarstwie alpejskim. Tyle, że na szczęście Gąsienica-Daniel nie jest wyjątkiem, bo dwie inne polskie zawodniczki skończyły zawody na pekińskich IO w pierwszej „trzydziestce”. To się jeszcze nigdy wcześniej nie zdarzyło. A to z kolei będzie prowadzić do zwiększonego zainteresowania wyczynem przez rodziców oraz samych dzieciaków i może w przyszłości znacząco zwiększyć szansę na polski medal olimpijski w tej konkurencji.

Mamy Bieg Piastów, Bieg Gwarków, po Polanie Jakuszyckiej biegają na nartach tabuny ludzi. I tu masówka. Kiedy się zatem doczekamy Kowalczyk bis i następców Łuszczka oraz Sikory? Wiem, że to pytanie do PZN, ale i do PKOl. również chyba…

Justyna Kowalczyk była wyjątkowa. Mamy jednak prawo oczekiwać przynajmniej dobrych rezultatów od narciarzy klasycznych, zarówno od kobiet, jak i od mężczyzn, bo państwo polskie przeznacza na ten sport naprawdę niemałe środki.

Nie chcę się pastwić, lecz jeżeli pani Anna Mąka w olimpijskim biathlonie zajmuje 85. miejsce, a za nią biegnie już tylko żółw, to czy warto wydawać pieniądze na jej start w Pekinie? To nie jest impreza na zdobywanie doświadczeń i na naukę, jakby.

Nie do końca się z Tobą zgadzam. Przyszli mistrzowie i medaliści olimpijscy, także z Polski, startując jako młodzi zawodnicy na swoich pierwszych igrzyskach bardzo często zajmowali odległe miejsca. Nabywają jednak doświadczenia, które na kolejnych igrzyskach procentują medalami. Zatem jednak chyba warto.

Na mniejszej skoczni, nie wiem, czemu nazywanej „normalną” (mam rozumieć, że ta większa jest jakaś nienormalna?) nasi wreszcie „zatrybili” po laniu, jakie dostawali w tym sezonie i Kubacki ponownie okazał się królem nokautu w drugim skoku, i z 8. miejsca wskoczył na podium. Prawie więc powtórzył cud z MŚ w Seefeld z 2019 roku. Jakby ciśnienia nie wytrzymał Stoch, ale i tak nie było źle. Za to nasza „mieszanka” miała fuksa (dyskwalifikacje rywali), że zajęła 6. lokatę. Kto jest winien, że Polki nie potrafią skakać? Dotąd tylko „biali nie potrafili skakać”.  I jak będzie dalej w Pekinie ze skokami naszych?

Gratuluję Dawidowi Kubackiemu genialnego przygotowania formy na igrzyska! Wcześniej w zawodach Pucharu Świata w tym sezonie jego najlepszym wynikiem było raptem… 13. miejsce. A teraz medal! Szósta lokata Stocha, który też miał przecież szansę na podium oraz fakt, że Żyła i Wąsek byli w pierwszej „trzydziestce” pokazuje, iż Biało-Czerwoni mogą powalczyć o medal w drużynie, podobnie jak na tak zwanej „wielkiej” skoczni. Co do pań, to po prostu żałuję straconej szansy na medal w mikście, ale ten zawód i złość muszą przekuć się na impuls, który dokona rewolucji w skokach narciarskich kobiet w Polsce. Mamy sporo skoczni, dobrą myśl szkoleniową, naprawdę duże pieniądze na tę dyscyplinę: skoro zatem panowie mogą, to nie da się wytłumaczyć, dlaczego panie miałyby nie móc. Tu przykład kobiecej piłki nożnej, w której kiedyś było bardzo kiepsko, ale wreszcie coś drgnęło.

Nie martwi Cię to, że mamy bodaj najstarszą ekipę w czołówce skoczków, a godnych następców raczej nie widać mimo wielkiej kasy włożonej w szkolenie młodych?

Tak, to prawda, że nasza ekipa skoczków jest jedną z najstarszych w stawce, a z czołówki na pewno najstarszą. Ale to pytanie do fachowców. Zapytaj Polo Tajnera – mojego kolegę z prezydium PKOl., czy Adama Małysza. Chyba jest się czym martwić.

Przeczytałem gdzieś, że badania tzw. wartości mediowej za 2021 rok, a więc takiej, która generuje najwyższe wpływy od sponsorów, na pierwszym miejscu znalazła się piłka nożna mężczyzn (ok. 2,3 mld złotych), na drugim siatkówka mężczyzn (ok. 1 mld), na trzecim skoki narciarskie (ok. 900 mln), na czwartym lekkoatletyka (ok. 400 mln) i na piątym żużel (ok. 300 mln). Hm, igrzyska olimpijskie uplasowały się tam na… 14. miejscu. Ale o speedwayu i dalej o Pekinie pogadamy tu niebawem, dobrze?

Znam wyniki tych badań. Oczywiście np. wyniki oglądalności w TV nie muszą iść w parze z obecnością „na żywo” na imprezach: tutaj żużel bije na głowę lekkoatletykę, a porównując liczbę kibiców na kilku Pucharach Świata i mniej oglądanych mistrzostwach Polski z liczbą fanów na meczach żużlowej Ekstraligi, to i tu „czarny sport” nokautuje ten „biały sport”…

Pytał BARTŁOMIEJ CZEKAŃSKI

*Rozmowa została przeprowadzona 7 lutego br., a więc np. przed startem Natalii Maliszewskiej na 1000 m w short tracku, czy przed skokami na dużym obiekcie.