Miedziński: Motory i przygotowanie fizyczne to nie wszystko – jest jeszcze czaszka

Adrian Miedziński. Foto: KŻ Orzeł Łódź
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

– Pewne rzeczy są nauczką i oby w przyszłości zaprocentowały. Nie chodzi tylko o sprzęt. Trzeba pewne rzeczy zmienić we własnej osobie. Motory i przygotowanie fizyczne to nie wszystko. Jeszcze jest czaszka, którą też trzeba poukładać, żeby wszystko działało – powiedział Adrian Miedziński. Żużlowiec eWinner Apatora Toruń porozmawiał z reporterem nSport+, Kingą Sylwestrzak, podczas – ostatecznie odwołanego – meczu z Car Gwarant Kapi Meble Budex Startem Gniezno na temat stanu gnieźnieńskiego toru, sezonu w swoim wykonaniu i o planach na przyszłość.

Żużlowiec z Grodu Kopernika był przeciwnym odjechaniu meczu w pierwszej stolicy Polski ze względu na bardzo zły stan toru. – Szczerze mówiąc, tor nie nadaje się do jazdy. Jest maź na całym torze. Samemu można pojechać po wszystkim, nawet po śniegu, ale w czwórkę jest to niebezpieczne. Wczoraj mieliśmy przykłady w Zielonej Górze, czym to może się zakończyć. Były na nas naciski, żebyśmy odjechali próbę, ale tak jak mówię, próbę to możemy pojechać nawet w śniegu. Jutro są finały, w których wystartują Chris i Jack, więc myślę że po niedzieli, zwłaszcza, że ma być ładna pogoda, można odjechać te zawody. Niektórzy panowie bardzo by chcieli startować na siłę, ale chyba nigdy na motocyklu żużlowym nie byli – powiedział 35-latek.

Miedziński nie ukrywał radości z awansu eWinner Apatora do PGE Ekstraligi. – Ten rok jest, jaki jest. W czerwcu nie wiedzieliśmy, czy w ogóle odjedziemy ten sezon i jak to będzie wyglądało. Na szczęście udało się tego dokonać i zrealizowaliśmy cel, jakim był powrót do PGE Ekstraligi. Od początku zbudowaliśmy przewagę nad rywalami, później człowiek zaczął kombinować i przez to wyniki w ostatnich tygodniach uciekły. Najważniejsze, że jest awans, a za rok zaczynamy od nowa – podkreślił ulubieniec toruńskich kibiców. Dalej tłumaczył on przyczyny słabszej dyspozycji w drugiej fazie sezonu. – Jeżdżąc w Toruniu człowiek zajmuje się różnymi rzeczami i potem koncentracja ucieka. Były kombinacje sprzętowe, były też usterki i sytuacje losowe jak jazda w deszczu w Ostrowie, przez co przeoczyłem pewne rzeczy – wyjaśniał podopieczny Tomasza Bajerskiego.

Adrian Miedziński nie ukrywał, że liczył na więcej po tegorocznych rozgrywkach, gdyż włożył wiele trudu w odpowiednie przygotowanie się do startów. – Tak naprawdę przygotowania zimą były fajne. Wszystko było poukładane bardzo dobrze. Nagle stała się sytuacja jaka się stała i borykamy się z nią cały czas. Mam nadzieję, że wkrótce ona się skończy i wrócimy do normalności. Ten rok jest okrojony. Wszystkie ligi zagraniczne mi przepadły. Pewne rzeczy są nauczką i oby w przyszłości zaprocentowały. Nie chodzi tylko o sprzęt. Trzeba pewne rzeczy zmienić we własnej osobie. Motory i przygotowanie fizyczne to nie wszystko. Jeszcze jest czaszka, którą też trzeba poukładać, żeby wszystko działało. W sporcie decyduje wiele czynników, ale najważniejsze to wiedzieć gdzie szukać – analizował krajowy senior eWinner Apatora.

Na koniec Kinga Sylwestrzak zapytała swojego rozmówcę o jego klubową przynależność w kolejnym sezonie. Nie jest wykluczone, że najsłabszy pod względem średniej biegowej senior toruńskiego klubu pozostanie w jego składzie na rok 2021. – Zobaczymy jak to wszystko się potoczy. Najpierw trzeba ten sezon skończyć. Mamy awans, a na razie tych tematów tak naprawdę nie poruszaliśmy – lakonicznie podsumował Adrian Miedziński.

JAKUB WYSOCKI