Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Robert Lambert był jednym z bohaterów minionego okienka transferowego. Brytyjczyka łączono m.in. ze Stelmet Falubazem Zielona Góra, ale ostatecznie trafił on do PGG ROW-u Rybnik. W wywiadzie po transferze do beniaminka PGE Ekstraligi, 21-latek podziękował Speed Car Motorowi Lublin za owocną współpracę.

Lambert reprezentował Speed Car Motor od 2017 roku. Zawodnik z Norwich miał spory udział w dwóch kolejnych awansach Koziołków i z czasem stał się jednym z ulubieńców kibiców ze stadionu przy Alejach Zygmuntowskich.

– Motor to zawsze będzie mój pierwszy klub w Polsce i odejście z niego nie było łatwe. Kibice w Lublinie mnie znają, a ja ich bardzo szanuję, bo są fantastyczni i zawsze dawali mi ogromne wsparcie, zarówno po lepszych, jak i gorszych występach. Myślę, że część fanów wciąż pamięta mecze w II oraz I lidze, gdy zdobywałem dużo punktów i pomagałem drużynie w awansach. Spędziłem w Lublinie wspaniałe trzy lata. Lubelscy kibice są wyjątkowi i zupełnie różnią się od innych. To ich doping oraz wiara pchały nas do przodu. Dziękuję im za wszystko – powiedział żużlowiec w wywiadzie dla motorlublin.com.pl

Sezon 2019 nie był dla Brytyjczyka tak udany, jak poprzednie rozgrywki. Lambert przyznał, że po kilku słabszych występach stracił pewność siebie i to przeszkodziło mu w osiąganiu satysfakcjonujących wyników indywidualnych.

– Pod względem indywidualnym sezon był dla mnie raczej rozczarowujący. Poprzedni miałem zdecydowanie lepszy, ponieważ regularnie w nim punktowałem i utrzymywałem dobrą dyspozycję oraz efektywność niemal w każdym spotkaniu. Wówczas wszystko działało tak, jak należy. W minionych rozgrywkach było mi znacznie trudniej odnaleźć odpowiednią formę. Wydaje mi się, że dużo sprowadzało się do kwestii pewności siebie. Kiedy masz za sobą kilka słabszych startów z rzędu, to pewność siebie wyraźnie spada. Wtedy potrzebujesz paru dni, by oczyścić umysł, poczuć się lepiej i być gotowym na kolejne wyzwania. Ja niestety nie miałem czasu na tego rodzaju odpoczynek psychiczny, po którym mógłbym znów dobrze jeździć i zdobywać punkty. To właśnie był mój tegoroczny problem. Poza tym, przytrafiło mi się kilka bolesnych kontuzji w trakcie sezonu, jak chociażby poważny wypadek w Rosji czy w Toruniu. Miałem wtedy przymusową przerwę i chyba powinna ona potrwać nawet i dwa miesiące dłużej, a ja próbowałem zbyt szybko wrócić do ścigania. Mimo wszystko, miałem swoje cele chociażby w kontekście Grand Prix i bardzo zależało mi na ich realizacji. Nie mogłem wybierać sobie poszczególnych zawodów, w których będę startował, więc musiałem zdecydować się na powrót w stu procentach. Zależało mi, by pokazać na koniec sezonu, że potrafię jeździć na określonym poziomie – tłumaczył nowy nabytek PGG ROW-u.

Pocieszeniem dla 21-latka mogą być z pewnością wyniki drużynowe w sezonie 2019. Speed Car Motor Lublin pewnie utrzymał się w PGE Ekstralidze i utarł nosa ekspertom, którzy skazywali ekipę Koziołków na spadek.

– Sporo klubów i kibiców wyrokowało przed sezonem, że na pewno sobie nie poradzimy i szybko spadniemy. Dlatego jestem bardzo dumny i szczęśliwy, że utrzymaliśmy się na najwyższym poziomie na kolejny rok. Co prawda, rywalizacja o zachowanie ligowego bytu trwała praktycznie do  samego końca rozgrywek, ale podołaliśmy zadaniu. I to jest najważniejsze – zakończył zawodnik, który w walce o Drużynowe Mistrzostwo Polski wykręcił średnią 1,227 punktu na bieg.

BARTOSZ RABENDA