Robert Lambert był jednym z bohaterów minionego okienka transferowego. Brytyjczyka łączono m.in. ze Stelmet Falubazem Zielona Góra, ale ostatecznie trafił on do PGG ROW-u Rybnik. W wywiadzie po transferze do beniaminka PGE Ekstraligi, 21-latek podziękował Speed Car Motorowi Lublin za owocną współpracę.
Lambert reprezentował Speed Car Motor od 2017 roku. Zawodnik z Norwich miał spory udział w dwóch kolejnych awansach Koziołków i z czasem stał się jednym z ulubieńców kibiców ze stadionu przy Alejach Zygmuntowskich.
– Motor to zawsze będzie mój pierwszy klub w Polsce i odejście z niego nie było łatwe. Kibice w Lublinie mnie znają, a ja ich bardzo szanuję, bo są fantastyczni i zawsze dawali mi ogromne wsparcie, zarówno po lepszych, jak i gorszych występach. Myślę, że część fanów wciąż pamięta mecze w II oraz I lidze, gdy zdobywałem dużo punktów i pomagałem drużynie w awansach. Spędziłem w Lublinie wspaniałe trzy lata. Lubelscy kibice są wyjątkowi i zupełnie różnią się od innych. To ich doping oraz wiara pchały nas do przodu. Dziękuję im za wszystko – powiedział żużlowiec w wywiadzie dla motorlublin.com.pl
Sezon 2019 nie był dla Brytyjczyka tak udany, jak poprzednie rozgrywki. Lambert przyznał, że po kilku słabszych występach stracił pewność siebie i to przeszkodziło mu w osiąganiu satysfakcjonujących wyników indywidualnych.
– Pod względem indywidualnym sezon był dla mnie raczej rozczarowujący. Poprzedni miałem zdecydowanie lepszy, ponieważ regularnie w nim punktowałem i utrzymywałem dobrą dyspozycję oraz efektywność niemal w każdym spotkaniu. Wówczas wszystko działało tak, jak należy. W minionych rozgrywkach było mi znacznie trudniej odnaleźć odpowiednią formę. Wydaje mi się, że dużo sprowadzało się do kwestii pewności siebie. Kiedy masz za sobą kilka słabszych startów z rzędu, to pewność siebie wyraźnie spada. Wtedy potrzebujesz paru dni, by oczyścić umysł, poczuć się lepiej i być gotowym na kolejne wyzwania. Ja niestety nie miałem czasu na tego rodzaju odpoczynek psychiczny, po którym mógłbym znów dobrze jeździć i zdobywać punkty. To właśnie był mój tegoroczny problem. Poza tym, przytrafiło mi się kilka bolesnych kontuzji w trakcie sezonu, jak chociażby poważny wypadek w Rosji czy w Toruniu. Miałem wtedy przymusową przerwę i chyba powinna ona potrwać nawet i dwa miesiące dłużej, a ja próbowałem zbyt szybko wrócić do ścigania. Mimo wszystko, miałem swoje cele chociażby w kontekście Grand Prix i bardzo zależało mi na ich realizacji. Nie mogłem wybierać sobie poszczególnych zawodów, w których będę startował, więc musiałem zdecydować się na powrót w stu procentach. Zależało mi, by pokazać na koniec sezonu, że potrafię jeździć na określonym poziomie – tłumaczył nowy nabytek PGG ROW-u.
Pocieszeniem dla 21-latka mogą być z pewnością wyniki drużynowe w sezonie 2019. Speed Car Motor Lublin pewnie utrzymał się w PGE Ekstralidze i utarł nosa ekspertom, którzy skazywali ekipę Koziołków na spadek.
– Sporo klubów i kibiców wyrokowało przed sezonem, że na pewno sobie nie poradzimy i szybko spadniemy. Dlatego jestem bardzo dumny i szczęśliwy, że utrzymaliśmy się na najwyższym poziomie na kolejny rok. Co prawda, rywalizacja o zachowanie ligowego bytu trwała praktycznie do samego końca rozgrywek, ale podołaliśmy zadaniu. I to jest najważniejsze – zakończył zawodnik, który w walce o Drużynowe Mistrzostwo Polski wykręcił średnią 1,227 punktu na bieg.
BARTOSZ RABENDA
Żużel. Motor nadal niepokonany! Wielki mecz Sajfutdinowa (RELACJA)
Żużel. Waleczny GKM nie dał rady Sparcie. Odrodzenie „Magica”! (RELACJA)
Żużel. Zdrada w Orle Łódź?! Mocne słowa prezesa!
Żużel. Pragnął wrócić do Ekstraligi jak nikt inny. Teraz jest jednym z liderów!
Żużel. Jason Doyle: Szwecja jest nieopłacalna. Chcę gonić za tytułem
Żużel. GKM jedzie do podrażnionej Sparty. Apator potwierdzi formę w Lublinie? (ZAPOWIEDŹ)