fot. Unia Tarnów
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Nie poszło tarnowianom w lidze. Organizacyjnie takoż niewesoło. Podobno kasa będzie, tylko później, podobnie jak prezes zaginiony na czas play-off. Do tego ciągłe przepychanki, a to Kołodziej, Cierniak, a to Tronina, klub. Sądami się straszą, udowadniają publicznie kto winny, a kto kryształowy. Zapomnieli wyraźnie, że tylko zgoda buduje. Zatem nastroje wśród publiczności ponure i trudno się dziwić. Aby więc wlać nieco ciepła w ostudzone serca, ku ich pokrzepieniu, przypomnę sylwetkę pierwszego z wielkich, mistrza Polski, Zygmunta Pytko. Pamiętajcie i miejcie wiarę drodzy kibice Unii.

Zygmunt Pytka, powszechnie znany jako Pytko, urodził się w 1937 roku. Już jako dwudziestolatek, w tych prekursorskich czasach, stanowił siłę ekipy Jaskółek, która w debiutanckim sezonie 1957 walczyła o mistrzostwo ówczesnej III ligi. Stadionu w Mościcach jeszcze nie było, więc historyczną, pierwszą potyczkę stoczyli tarnowianie w Krośnie, ulegając AMK Kraków. Po otwarciu stadionu w Tarnowie, a nastąpiło to 21 lipca 1957 roku, podjęli na własnym obiekcie rezerwy Sparty Wrocław i odnieśli wiktorię. Co ciekawe, jednym z partnerów naszego bohatera był wówczas współkonstruktor polskiego motocykla żużlowego FIS, Romuald Iżewski. Ledwie trzy lata później ekipa z Mościc biła się już o tytuł drużynowego mistrza kraju, wzorem współczesnego Lublina, awansując rok po roku o klasę wyżej. Inauguracja wypadła w Tarnowie nadzwyczaj okazale. Przy 15 tysiącach widzów, Jaskółki pokonały faworyzowany i utytułowany zespół Górnika Rybnik. O ostatecznym wyniku przesądził wyścig z udziałem późniejszego championa. Para gospodarzy Pytko-Spychała podwójnie ograła duet Philipp-Maj. To nie pomogło, po roku Tarnów został zdegradowany i znów walczył w II lidze.

Nasz bohater spędził w Unii całą, bogatą karierę. 17 sezonów ścigania dla Jaskółek, balansując między ligami i pozostając nieczułym na intratne propozycje możnych krajowego speedwaya. Wszystko mimo znaczących osiągnięć, z tytułem indywidualnego mistrza Polski na czele. To się nazywa wierność barwom.

Sukcesy Zygmunt Pytko zaczął odnosić dosyć późno, nawet jak na współczesne realia. W najlepszym dla siebie sezonie – 1967 – miał już trzy krzyżyki na karku. Był liderem, niestety ponownie ostatniej w najwyższej lidze Unii. Cóż z tego, skoro na liście najskuteczniejszych jeźdźców zajął wysokie, czwarte miejsce. Przed nim tylko tuzy: Woryna, Padewski i Maj, za plecami zaś, choćby Tkocz, Wyglenda, Podlecki, Pogorzelski, Glucklich i wielu innych, znakomitych żużlowców.

W eliminacjach IMP rozpoczął Pytko od ćwierćfinału w Częstochowie, gdzie z 10 punktami był czwarty i awansował do połówki, rozegranej tym razem w Rzeszowie. Tu tarnowianin nie miał już sobie równych. Zwyciężył z 14 „oczkami”, przegrywając jedynie w pierwszej serii, z trzecim w tych zawodach, Pawłem Waloszkiem ze Świętochłowic. Finał odbył się w Rybniku. Ślązacy, co warto przypomnieć, byli wówczas potęgą, kolekcjonując tytuły drużynowych championów (od 1962 roku – siedem z rzędu!). Stąd decydujące batalie o mistrzostwo indywidualne, przez kilka lat bez przerwy rozgrywano w Rybniku, z którego to przywileju gospodarze chętnie i skrzętnie korzystali. Jednak nie powiodło się rybniczanom w 1967. Pytko rozpoczął od porażki z Woryną, potem wszystkie kolejne wyścigi wygrał. Faworyt miejscowych, pogromca tarnowianina, zgubił złoto w czwartej serii, ulegając koledze z drużyny Andrzejowi Wyglendzie i rewelacji zawodów, którą obok Pytki, był Zygfryd Friedek z Opola, ostatecznie brązowy. Reprezentant Tarnowa przypieczętował życiowy sukces, przywożąc za plecami w ostatniej serii Pogorzelskiego, Pociejkowicza i Malinowskiego. Same zacne nazwiska. Zdobył tytuł, tyleż zasłużenie, co niespodziewanie. Nie był to jednak jednorazowy wyczyn.

W kolejnym sezonie Pytko zajął drugie miejsce w łącznej punktacji, ośmio-rundowego wówczas Złotego Kasku. Jak zwycięzca Paweł Waloszek, opuścił jedną z rund, jednak obaj wyprzedzili ostatecznie rywali. Świętochłowiczanin zgromadził 74, Pytko 61, zaś startujący we wszystkich zawodach, trzeci w kolejności Stanisław Tkocz – 58 punktów. To nie był jeden turniej, to nie był jednorazowy wyskok. By się liczyć, należało gromadzić oczka w kilku (tu siedmiu) turniejach i tego tarnowianin potrafił dokonać. Zapisał się Zygmunt Pytko jeszcze czwartą lokatą w finale IMP, takoż rybnickim, z sezonu 1969. Tamże zwyciężył Wyglenda, po dodatkowym biegu z Waloszkiem, trzeci był Jerzy Trzeszkowski z Wrocławia, a nasz bohater tuż za nimi. Jego dorobek żużlowy, uzupełniają dwa starty w finałach kontynentalnych IMŚ, do których docierał w latach 1968 i 1969.

Przygodę z motocyklem zakończył Pytko w roku 1974, mając już 37 wiosen. Po skończeniu ze ściganiem, wyjechał do USA. Współtworzył tamtejszy fan club Unii Tarnów pn. „Jaskółka”. W Stanach założył firmę transportową, która z czasem znacznie się rozrosła. Otwarty i szczery, łatwo zjednywał przyjaciół. Zmarł przedwcześnie, 16 marca 1996 roku w Chicago, podczas kursu swym ogromnym truckiem. Miał ledwie 59 lat.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI