Nie poszło tarnowianom w lidze. Organizacyjnie takoż niewesoło. Podobno kasa będzie, tylko później, podobnie jak prezes zaginiony na czas play-off. Do tego ciągłe przepychanki, a to Kołodziej, Cierniak, a to Tronina, klub. Sądami się straszą, udowadniają publicznie kto winny, a kto kryształowy. Zapomnieli wyraźnie, że tylko zgoda buduje. Zatem nastroje wśród publiczności ponure i trudno się dziwić. Aby więc wlać nieco ciepła w ostudzone serca, ku ich pokrzepieniu, przypomnę sylwetkę pierwszego z wielkich, mistrza Polski, Zygmunta Pytko. Pamiętajcie i miejcie wiarę drodzy kibice Unii.
Zygmunt Pytka, powszechnie znany jako Pytko, urodził się w 1937 roku. Już jako dwudziestolatek, w tych prekursorskich czasach, stanowił siłę ekipy Jaskółek, która w debiutanckim sezonie 1957 walczyła o mistrzostwo ówczesnej III ligi. Stadionu w Mościcach jeszcze nie było, więc historyczną, pierwszą potyczkę stoczyli tarnowianie w Krośnie, ulegając AMK Kraków. Po otwarciu stadionu w Tarnowie, a nastąpiło to 21 lipca 1957 roku, podjęli na własnym obiekcie rezerwy Sparty Wrocław i odnieśli wiktorię. Co ciekawe, jednym z partnerów naszego bohatera był wówczas współkonstruktor polskiego motocykla żużlowego FIS, Romuald Iżewski. Ledwie trzy lata później ekipa z Mościc biła się już o tytuł drużynowego mistrza kraju, wzorem współczesnego Lublina, awansując rok po roku o klasę wyżej. Inauguracja wypadła w Tarnowie nadzwyczaj okazale. Przy 15 tysiącach widzów, Jaskółki pokonały faworyzowany i utytułowany zespół Górnika Rybnik. O ostatecznym wyniku przesądził wyścig z udziałem późniejszego championa. Para gospodarzy Pytko-Spychała podwójnie ograła duet Philipp-Maj. To nie pomogło, po roku Tarnów został zdegradowany i znów walczył w II lidze.
Nasz bohater spędził w Unii całą, bogatą karierę. 17 sezonów ścigania dla Jaskółek, balansując między ligami i pozostając nieczułym na intratne propozycje możnych krajowego speedwaya. Wszystko mimo znaczących osiągnięć, z tytułem indywidualnego mistrza Polski na czele. To się nazywa wierność barwom.
Sukcesy Zygmunt Pytko zaczął odnosić dosyć późno, nawet jak na współczesne realia. W najlepszym dla siebie sezonie – 1967 – miał już trzy krzyżyki na karku. Był liderem, niestety ponownie ostatniej w najwyższej lidze Unii. Cóż z tego, skoro na liście najskuteczniejszych jeźdźców zajął wysokie, czwarte miejsce. Przed nim tylko tuzy: Woryna, Padewski i Maj, za plecami zaś, choćby Tkocz, Wyglenda, Podlecki, Pogorzelski, Glucklich i wielu innych, znakomitych żużlowców.
W eliminacjach IMP rozpoczął Pytko od ćwierćfinału w Częstochowie, gdzie z 10 punktami był czwarty i awansował do połówki, rozegranej tym razem w Rzeszowie. Tu tarnowianin nie miał już sobie równych. Zwyciężył z 14 „oczkami”, przegrywając jedynie w pierwszej serii, z trzecim w tych zawodach, Pawłem Waloszkiem ze Świętochłowic. Finał odbył się w Rybniku. Ślązacy, co warto przypomnieć, byli wówczas potęgą, kolekcjonując tytuły drużynowych championów (od 1962 roku – siedem z rzędu!). Stąd decydujące batalie o mistrzostwo indywidualne, przez kilka lat bez przerwy rozgrywano w Rybniku, z którego to przywileju gospodarze chętnie i skrzętnie korzystali. Jednak nie powiodło się rybniczanom w 1967. Pytko rozpoczął od porażki z Woryną, potem wszystkie kolejne wyścigi wygrał. Faworyt miejscowych, pogromca tarnowianina, zgubił złoto w czwartej serii, ulegając koledze z drużyny Andrzejowi Wyglendzie i rewelacji zawodów, którą obok Pytki, był Zygfryd Friedek z Opola, ostatecznie brązowy. Reprezentant Tarnowa przypieczętował życiowy sukces, przywożąc za plecami w ostatniej serii Pogorzelskiego, Pociejkowicza i Malinowskiego. Same zacne nazwiska. Zdobył tytuł, tyleż zasłużenie, co niespodziewanie. Nie był to jednak jednorazowy wyczyn.
W kolejnym sezonie Pytko zajął drugie miejsce w łącznej punktacji, ośmio-rundowego wówczas Złotego Kasku. Jak zwycięzca Paweł Waloszek, opuścił jedną z rund, jednak obaj wyprzedzili ostatecznie rywali. Świętochłowiczanin zgromadził 74, Pytko 61, zaś startujący we wszystkich zawodach, trzeci w kolejności Stanisław Tkocz – 58 punktów. To nie był jeden turniej, to nie był jednorazowy wyskok. By się liczyć, należało gromadzić oczka w kilku (tu siedmiu) turniejach i tego tarnowianin potrafił dokonać. Zapisał się Zygmunt Pytko jeszcze czwartą lokatą w finale IMP, takoż rybnickim, z sezonu 1969. Tamże zwyciężył Wyglenda, po dodatkowym biegu z Waloszkiem, trzeci był Jerzy Trzeszkowski z Wrocławia, a nasz bohater tuż za nimi. Jego dorobek żużlowy, uzupełniają dwa starty w finałach kontynentalnych IMŚ, do których docierał w latach 1968 i 1969.
Przygodę z motocyklem zakończył Pytko w roku 1974, mając już 37 wiosen. Po skończeniu ze ściganiem, wyjechał do USA. Współtworzył tamtejszy fan club Unii Tarnów pn. „Jaskółka”. W Stanach założył firmę transportową, która z czasem znacznie się rozrosła. Otwarty i szczery, łatwo zjednywał przyjaciół. Zmarł przedwcześnie, 16 marca 1996 roku w Chicago, podczas kursu swym ogromnym truckiem. Miał ledwie 59 lat.
PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI
Żużel. To był trudny sezon Wilków! Taki cel stawiają przed sobą za rok
Żużel. Szczakiele rozdane! Nie zabrakło niespodzianek!
Żużel. Błysnął jako zastępca i wywalczył kontrakt! Włoch na dłużej w Landshut
Żużel. Najstarszy turniej żużlowy w Polsce zakończy sezon w Ostrowie! Znamy obsadę
Żużel. Zarząd Stali spotkał się ze sponsorami. Zupa stygła, Chomski nie odbiera
Żużel. Stal z nowym trenerem! Podpisał 3-letni kontrakt!