– Rzuciłem okiem na tor w Gorzowie i już wiedziałem, że będzie można przełączyć na inny kanał. Od początku było wiadomo, że nie ma szans na odjechanie zawodów – skomentował nieudaną próbę odjechania drugiego półfinału PGE Ekstraligi pomiędzy Moje Bermudy Stalą i Betard Spartą Jacek Frątczak. Zielonogórzanin uważa, że walka o przygotowanie toru była z góry skazana na porażkę.
W poniedziałkowy wieczór mieliśmy poznać obu finalistów tegorocznej PGE Ekstraligi. Niestety, jedynie Fogo Unia Leszno jest pewna udziału w starciu o złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski, bowiem w Gorzowie Wielkopolskim nie udało się przygotować toru po kilku dniach opadów. – Rzuciłem okiem na tor w Gorzowie i już wiedziałem, że będzie można przełączyć na inny kanał. Od początku było wiadomo, że nie ma szans na odjechanie zawodów. Patrząc na stan toru o godzinie dwudziestej można było być pewnym, że mecz się nie odbędzie. Swoimi spostrzeżeniami wymieniłem się ze znajomymi i teraz mi dziękują, bo dzięki temu zaoszczędzili godzinę – powiedział nam Jacek Frątczak.
– Ja jestem zwolennikiem szybkich decyzji. W jedną albo w drugą stronę. Jeśli jest możliwość przygotowania toru, są warunki, można coś zrobić, to walczymy, a jeśli widać, że nie, to nie wpuszczam ludzi na stadion. Dwie godziny przed zawodami podejmujemy decyzję i koniec dyskusji – stwierdził ekspert. W ten sposób odniósł się do wypowiedzi Taia Woffindena, który jeszcze przed ostateczną decyzją sędziego Piotra Lisa powątpiewał w szanse na rozegranie półfinału. – Zawodnicy to widzą. Oczywiście, robi się wszystko, żeby w telewizji pokazać, że pracowano, ale nie wszystkie te prace mają sens. Robi się to tylko po to, żeby móc o tym powiedzieć. Nie jestem zwolennikiem takiego postępowania „zrobiliśmy wszystko, ale się nie dało”. Czasami ta praca jest bez sensu – kontynuował Frątczak.
Były opiekun Falubazu Zielona Góra i KS Toruń odniósł się także do decyzji, że próba toru, która ostatecznie i tak się nie odbyła, miała nie zostać poprzedzona wcześniejszym jego obchodem. – Ta próba toru miała być przeprowadzona tylko po to żeby pokazać, że jednak nie da się tego meczu odjechać. Jeżeli zawodnicy nie chcą startować, to tego typu procedury kluby wykorzystują po to, żeby wypuścić najsłabszych zawodników. To ma pokazać, że nie da się jechać, a jednocześnie dobrze to wygląda w telewizji. Pytanie tylko po co? Szkoda tracić czas, szkoda tracić paliwo… Jakie znaczenie ma to, że teraz będzie się mówić, że wszyscy się starali? Po prostu coś można przewidzieć i wiadomo, że przy takiej temperaturze, o tej godzinie nie ma szans na happy end. Glina nie schnie w nocy – zakończył Jacek Frątczak.
JAKUB WYSOCKI
Glina kreci sie po nocy w radiowozach 🙂
Uuuuuu, król sedesów znowu jest expertem od żużla.
Jak był menadżerem Apatora to jakoś tak przycichł…..
Czemu ty nie przewidywałem w Toruniu!!!!tylko spuściłeś Apator
Żużel. Oman, Tatry i brak „miętkiej” gry! (PRZEGLĄD SOCJAL MEDIÓW)
Żużel. Lampart zatrzymany przez policję! Złamał prawo… w Hiszpanii
Żużel. Kolejny Sajfutdinow na żużlu?! Mówi o startach syna!
Żużel. Legenda mówi wprost. Rickardsson był… Michaelem Jacksonem!
Żużel. Orzeł jeszcze się wzmocni? Chcą wyrwać juniora!
Żużel. Lebiediew już działa w Stali! Gorzowianie z ważnym ruchem