Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Urodził się niemal sto lat temu. W roku 1929 w niewielkim Szymanowie. Tuż po zakończeniu II wojny światowej, jako ledwie 19-letnie pacholę, zaczął przygodę z motocyklami. Na polskich torach niepodzielnie dominował wówczas legendarny Alfred Smoczyk. W nieodległym Rawiczu zaś, w tym samym czasie, obok Jana Siekalskiego, czy Mariana i Franciszka Nowackich, pewien chłopak uczył się żużlowego alfabetu. Maszyny były przystosowane, często poniemieckie, a arenami bieżnie lekkoatletyczne. Taką to twardą szkołę przeszedł Florian Kapała. Egzamin zaś zdał na szóstkę.

Piął się w rankingach niemal ekspresowo. Gwiazda Rawicza, regionu, kraju, a na koniec światowych torów. I to wszystko, mimo iż na samym początku, doznał na nartach paskudnej kontuzji, która nie tylko omal nie pozbawiła go marzeń, ale też o mały włos doprowadziła do utraty nogi. Ta feralna kontuzja zabrała mu dwa cenne lata, ale powrót był imponujący. W sezonie 1953 Kapała został indywidualnym mistrzem Polski i jak sam wspominał po latach: – Powitanie na dworcu miałem cudowne. Chyba całe miasteczko przyszło mi pogratulować. Przyznacie – pionierskie czasy. Mistrz Polski wracał do domu… pociągiem.

Już rok po tym sukcesie, przyszedł kolejny, drużynowy. Kolejarz Rawicz, swoisty Kopciuszek wśród ówczesnych potentatów, wspiął się na podium DMP! Największa w tym zasługa lidera zespołu, Floriana Kapały. W tym samym czasie, na drugim końcu Polski, skonstruowano rodzimy silnik – FIS. Rzeszowianie, na bazie tegoż wynalazku, zamierzali zbudować super drużynę w Stali. Padła propozycja startów. Kapała spakował manatki i przeniósł się na Podkarpacie. Ale czasy były inne. Pojęcie transferu nie występowało, za to mówiono o kaperownictwie. Wzburzeni działacze z Rawicza postanowili pana Floriana zdyskwalifikować i to na dwa lata. Interweniował PZM i karę anulowano. Był to rok 1958. Prasa w Wielkopolsce pisała o zdradzie i kuszeniu zawodnika mieszkaniem oraz… Moskwiczem. To był taki ówczesny samochód.  Rzeszowianie bronili się, że ich nowy nabytek zamierza tam studiować i podjął pracę w WSK.

Wcześniej Kapała zdołał powtórzyć tytuł IMP dla Rawicza (1956), ale też przeżyć kolejną traumę. W sieci do dziś krąży wiele filmów, które ukazują fragment tragicznego wyścigu. Oprócz Zbigniewa Raniszewskiego, który zginął na torze, jechali Florian Kapała, Phil Bishop i Hans Sidlo. To był Wiedeń. XV wyścig zawodów Austria – Polska. Raniszewski zmarł, po tym jak z impetem uderzył w… betonowe schody. Kapała i z tej tragedii zdołał się otrząsnąć. W Rzeszowie jeszcze dwukrotnie stanął na najwyższym pudle IMP, a z zespołem sięgał po tytuły DMP, będąc filarem ekipy. Sezon 1961 roku przyniósł Kapale VII miejsce w finale IMŚ – najwyższe w karierze. Ale nie to było najcenniejszym osiągnięciem w tamtym sezonie. Pan Florian sięgnął wówczas po tytuł Drużynowego Mistrza Świata. Jako jedyny z naszych nie przegrał z rywalem.

W trakcie kariery zawodniczej Florek, jak go nazywano, czterokrotnie przywdział koronę najlepszego w kraju, zdobył też złoto MŚ w drużynie i wiele medali DMP dla Rawicza i Rzeszowa. Karierę przyszło mu zakończyć po roku 1967, zatem na jubileusz 20-lecia startów, choć nie do końca sam tak zdecydował. To był życiowy wybór, życiowy wiraż jak kto woli, ściślej błąd, za który przyszło zapłacić. Świętowanie zostało nieco zakłócone.

Potem został żużlową przedszkolanką. Taką wymagającą, ale życzliwą i bardzo lubianą. Uczył podstaw adeptów z Torunia, Tarnowa, Rzeszowa, czy Krosna. Żył z żużlem i dla żużla. Tę dyscyplinę ukochał. Pośrednio to Florkowi Grudziądz zawdzięcza klub żużlowy. Kapała “naprodukował” w grodzie Kopernika tyle licencji, że tamtejsi działacze postanowili stworzyć filię ówczesnej Stali w Grudziądzu, by umożliwić starty całej, szerokiej kadrze. 

Był bohaterem pierwszego, kontrowersyjnego, wielkiego transferu w historii polskiego żużla. Ten swoisty Kopciuszek, zdołał, dzięki niesamowitej determinacji, przebić się z niewielkiego Rawicza, na światowe salony. Miał charakter. Twardy i nastawiony na sukces.

Żelazna konsekwencja i sukcesy pana Floriana szybko przyniosły mu ogromną popularność w Rawiczu. Praktycznie od początku przygody z żużlem był bożyszczem tamtejszych kibiców. Jego sława urosła do niebotycznych rozmiarów, po pierwszym tytule Indywidualnego Mistrza Polski. Dla Rawicza to było wydarzenie jak, nie waham się porównać, wybór Polaka na papieża.

Kapała był przy tym postacią, która łączyła pierwsze, pionierskie, siermiężne próby, na dostosowanych motocyklach, ze zorganizowanym i uwielbianym sportem, jakim stał się speedway w drugiej połowie lat pięćdziesiątych. Przeszedł płynnie tę metamorfozę dyscypliny i nadal pozostał liczącym się zawodnikiem czołówki krajowej, a potem światowej. W latach późniejszych, gdy pracował jako szkoleniowiec, wciąż nadążał za rozwojem i nowymi wymaganiami. Spod jego ręki wyszły całe rzesze talentów, w każdym z ośrodków, w których pracował.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI