Emil Sajfutdinow: Mówiłem, że nie ma mowy o przenosinach (wywiad)

fot. Jędrzej Zawierucha
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Emil Sajfutdinow ma za sobą bardzo udany sezon. Żużlowiec z Saławatu został trzecim jeźdźcem świata, wywalczył z Rosją złoto w Speedway of Nations, a także poprowadził Fogo Unię Leszno do trzeciego z rzędu tytułu Drużynowych Mistrzostw Polski. Na Gali PGE Ekstraligi rozmawialiśmy z Rosjaninem o złotych medalach z sezonu 2019 oraz wyjaśniliśmy sprawę rzekomego transferu do Stelmet Falubazu Zielona Góra.

Rozmawiamy podczas Gali PGE Ekstraligi. Na tych galach w ciągu lat coś się zmienia czy co roku wygląda to tak samo?

Nie, to na pewno nie jest nudne wydarzenie. Co roku organizatorzy przygotowują dla nas coś nowego. Dzisiaj było śmiesznie. Po sezonie fajnie sobie coś takiego już na luzie obejrzeć.

Otrzymałeś nagrodę za najlepszy wyścig sezonu. Podczas oglądania go na tych wielkich ekranach serce zabiło mocniej?

Zdecydowanie tak było. To byś świetny wyścig i dobrze się go oglądało. Bardzo cieszę się z tej nagrody.

Nie jesteś zawiedziony tym, że nie dostałeś statuetki dla najlepszego zagranicznego zawodnika sezonu w PGE Ekstralidze?

Wszyscy, którzy byli w tej pierwszej trójce zasłużyli na tę nagrodę. Właśnie dlatego byli nominowani. Kibice wybrali najlepszego zawodnika, taka była ich decyzja. Ja Martinowi gratuluję i cieszę się ze swojej nagrody za najlepszy bieg sezonu.

Emil Sajfutdinow (z prawej) i Janusz Kołodziej prowadzili Fogo Unię do mistrzowskiego tytułu. FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA.

Za Tobą bardzo udany sezon. Obroniłeś tytuły dla reprezentacji Rosji i Fogo Unii Leszno. Który z tych złotych medali było trudniej zdobyć?

Trudno to porównywać, bo każdy medal ciężko się zdobywa. Jeden pojedynczy mecz jest ciężki, a co dopiero wywalczenie medalu. To nie jest tak, że jeden turniej jadę jedną ręką, a w drugim jest mi trudniej i muszę trzymać kierownicę obiema rękami. Trzeba pracować i wtedy przychodzą sukcesy. Ja współpracuję z teamem, który wykonuje dobrą robotę i bardzo się z tego cieszę.

Przed turniejem w Toruniu byłeś na drugim miejscu w klasyfikacji cyklu Grand Prix. Po zawodach na Motoarenie spadłeś na trzecie miejsce. Był lekki smutek po tym turnieju?

Nie mogę powiedzieć, że byłem niezadowolony po tym turnieju. Oczywiście, moim celem było zostanie mistrzem świata i dużo mi do tego nie zabrakło, bo tylko sześciu punktów. Cieszę się jednak, że udało mi się zdobyć jeden z medali. Teraz jest moment na przeanalizowanie całego sezonu i sprawienie, by w przyszłym roku nie popełnić tych samych błędów.

Najważniejszym momentem finałowego turnieju był chyba bieg dwunasty, w którym przyjechałeś na ostatnim miejscu. Co tam się wtedy stało?

Nawet jakbym wygrał ten bieg, nic by to nie dało. Nic szczególnego tam się nie stało. Byłem w tym biegu po prostu słabszy i przegrałem.

Sajfutdinow wygrał w tym roku turniej Grand Prix w Hallstavik. FOT. PAWEŁ PROCHOWSKI

Sezon 2019 był bardzo dobry dla rosyjskiego żużla. Z sukcesami ścigaliście się Ty, Artiom Łaguta, Grigorij Łaguta czy młody Gleb Czugunow. To może wpłynąć na polepszenie sytuacji sportu żużlowego w Rosji?

Wydaje mi się, że niestety nie. Do tego potrzebny jest człowiek, który tym żużlem i jego promocją się zainteresuje. My osiągamy dobre wyniki, ale jak na razie nie wpływa to na rozwój tego sportu w naszym kraju.

W ostatnim czasie było wokół Ciebie sporo szumu medialnego. Można było przeczytać, że już prawie przenosisz się do Zielonej Góry. Jakiekolwiek rozmowy ze Stelmet Falubazem były prowadzone?

Z Unią byłem już dogadany dwa miesiące temu, a te informacje, które się pojawiły to były po prostu bzdury. W mojej opinii takich rzeczy nie powinno się robić. To było niesprawiedliwe dla wszystkich. Zarówno dla prezesów, którzy działają w tych klubach, jak i dla mnie. Kibice te informacje bardzo źle odebrali. Trzeba czasem zachowywać się z rozsądkiem i pisać mądre rzeczy, a nie takie, że jestem o krok od jakiegoś klubu.

A propozycje przenosin były?

Tak, były propozycje, a właściwie zapytania. Nawet nie było na ten temat rozmów. Mówiłem krótko, że zostaję w Lesznie i nie ma mowy o przenosinach. Zawsze mówię, że ten klub, w którym jeżdżę ma pierwszeństwo. Unii Leszno zależało na tym, żebym został w klubie i my dogadaliśmy się w pół godziny przy kolacji.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA