Polski siatkarski walec toczy się we Włoszech w jednym nieodwołalnym kierunku: do podium Ligi Narodów. W Rimini w zeszłym tygodniu nasi zdeklasowali Amerykanów, z którymi się Biało-Czerwonym zawsze bardzo trudno grało. To właśnie z nimi przegraliśmy jeden jedyny mecz na zwycięskich dla nas mistrzostwach świata w naszym kraju w 2014 roku. Mordowaliśmy się z nimi zawsze – ostatnio, co prawda zwycięsko, w półfinale MŚ 2018, gdzie wygraliśmy po horrorze i tie-breaku. Tym razem było 3:0, choć Jakub Kochanowski przyznał, że spodziewał się pięciu setów.
Nasi mieli doskonałą zagrywkę, odrzucając rywala daleko od siatki i sporą liczbę asów. A ponadto w imponujący sposób wyrosła „polska ściana” czyli super graliśmy blokiem. Następnego dnia przejechaliśmy się po Rosjanach, a to zawsze cieszy. 3:1 i praktycznie cały czas poczucie pełnej kontroli tego, co dzieje się na boisku. Najbardziej znany rosyjski telewizyjny komentator siatkarski Władimir Statsko komentując grę Wilfredo Leona Venero, w tym jego siedem asów, powiedział: „Priviet! To on sprowadził na nasze głowy monstrum”… Cóż, lepszego komplementu od, bądź co bądź, przeciwnika, nie można sobie wyobrazić i pod adresem siatkarza uważanego za najlepszego na świecie i wobec całej naszej reprezentacji.
Nasze siatkarki za to grają ze zmiennym szczęściem. Tyle, że nie ma wśród nich być może najlepszej rozgrywającej na świecie, zdobywczyni pucharu Ligi Mistrzów w tym roku – Joanny Wołosz, czy mającej olbrzymie doświadczenie i wiele lat na włoskich parkietach Katarzyny Skorupy. Nasze wróciły z dalekiej podróży 0:2 do 3:2 z Kanadą, a jednocześnie przegrały z Belgijkami i Holenderkami, też po tie-breaku – tych reprezentacji nie było ani w pierwszej czwórce mistrzostw Europy 2019, ani w pierwszej czwórce turnieju kwalifikacyjnego do IO w styczniu 2020. Spaść zapewne z najwyższej grupy Ligi Narodów nie spadniemy, ale w perspektywie ME 2021 trzeba powalczyć o utrzymanie miejsca w pierwszej „czwórce” – to da dobrą pozycję startowa do przyszłorocznych mistrzostw świata w Polsce.
W żużlowej Ekstralidze Wrocław rozgromił Grudziądz, co ucieszyło pewnie Andrzeja Rusko, Krystynę Kloc i kibiców Sparty. Rozmiar tego zwycięstwa raczej jednak nie ucieszył skarbnika klubu nad Odrą, który musi wysupłać po każdym takim pogromie pokaźne kwoty. Częstochowa wyraźnie wygrała z Lublinem, dając sygnał, że w najlepszej speedwayowej lidze świata wszystko jest możliwe – i dobrze!
Teraz wszyscy kibice w Polsce patrzą na Sankt Petersburg i Sewillę, gdzie nasi piłkarze mają walczyć nie tylko w „meczu otwarcia”, w „meczu o wszystko” i w „meczu o honor” – ale o coś zdecydowanie więcej. Lewy rozbudził narodowe aspiracje…
RYSZARD CZARNECKI
Żużel. Bolesna porażka Orła. „Czternasty bieg nas pogrzebał”
Żużel. Jest wyraźnie pod formą. Trenuje od samego rana!
Żużel. Zmarnowana szansa Hampela. Kowalski i Woryna z awansem
Żużel. Martuszewski: Piękne Podkarpacie! (FELIETON)
Żużel. Fajfer przyznaje, że popełnił sporo błędów. Teraz zadebiutuje w lubuskich derbach
Żużel. Madsen zły po remisie. „Powinniśmy to kur** wygrać”