Młodsi kibice czarnego sportu mogą nie pamiętać, jednak ci, którzy obecni byli na stadionie Włókniarza Częstochowa w 2003 roku, kiedy to po raz ostatni Lwy sięgały po drużynowe mistrzostwo Polski pamiętają z pewnością Adama Pietraszko. Były żużlowiec nie zniknął z tego środowiska na zawsze. Obecnie zajmuje się biznesem, jednak przy żużlu pozostał, aktywnie wspierając klub z Częstochowy. Zapraszamy do poniższego wywiadu.
Panie Adamie, czy mógłby Pan opowiedzieć o początkach swojej kariery (żużlowej)?
Karierę w szkółce żużlowej rozpocząłem w wieku 15 lat. Mój tata sponsorował zawodnika CKM Włókniarza – Roberta Juchę i na jednym z treningów Robert dał mi się przejechać na motocyklu żużlowym i od razu chciałem spróbować swoich sił na torze żużlowym. Warunkiem podpisania zgody przez moich rodziców na jazdę w szkółce żużlowej było zdanie egzaminów wstępnych do szkoły średniej na piątki i tak też się stało.
Kto był wówczas Pana największym idolem, na którym się Pan wzorował?
W tamtym okresie to byli zawodnicy Włókniarza, m.in. Sławomir Drabik oraz Sebastian Ułamek.
Kiedy po raz pierwszy był Pan na żużlu i czy długo zajęło Panu złapanie przysłowiowego bakcyla?
Jako dziecko ale nie pamiętam konkretnego roku i ile miałem wtedy lat.
Początek XXI wieku z pewnością kojarzy się wszystkim z Pana występami w barwach Włókniarza. Jak Pan wspomina te lata?
W latach 2001 – 2003 jeździłem we Włókniarzu jako junior i to był bardzo ciekawy okres w mojej karierze. Poznawałem nowe tory i rywalizację na poziomie ekstraligowym. Oczywiście był to czas nauki i zbierania doświadczenia, które w 2003 roku w kilku imprezach zaowocowało dobrymi wynikami.
W 2003 roku zdobył Pan srebrny medal MPPK. Był Pan najlepszy z częstochowian. Czy ten medal jest dla Pana symbolem? Ma Pan go w gablotce do dzisiaj?
W roku 2003 zdobyłem z kolegami z drużyny łącznie 3 medale. Najcenniejszy to oczywiście złoty medal w DMP, brązowy MDMP oraz srebrny w MPPK. Co do srebrnego medalu w MDMP to rzeczywiście byłem najlepszym zawodnikiem naszej pary, którą tworzyłem ze Zbigniewem Czerwińskim a w polu pozostawiłem m.in. Janusza Kołodzieja. Do dzisiaj wspominam ten dzień i czuję wielką satysfakcje i radość z tego osiągniecia.
Czy pamięta Pan jak świętowaliście tytuł DMP w 2003 roku? Do tej pory niestety nie udało się powtórzyć tego sukcesu.
Bardzo dobrze pamiętam ten moment i świętowanie po zdobyciu Drużynowego Mistrzostwa Polski. To był wspaniały okres częstochowskiego speedwaya. Zwycięstwo z Toruniem naszpikowanym gwiazdami było czymś wyjątkowym dla całego zespołu oraz częstochowskich kibiców, których na stadionie było ponad 20 tyś. Od tego momentu minęło już 17 lat i niestety nie udało się powtórzyć tego sukcesu.
A co do świętowania to było wyjątkowe jak zresztą zdobycie złotego medalu.
Dlaczego w 2004 roku zdecydował się Pan na przenosiny do Opola? Czy były również inne propozycje? Wykręcił Pan wówczas niesamowitą średnią bieg/pkt 2,328. Jak Pan wspomina ten czas?
Sezon 2003 był ostatnim w mojej karierze jako juniora, po tym sezonie musiałem zapewnić sobie kontynuację kariery w niższej lidze ponieważ trudno byłoby mi dostać się do składu Włókniarza w roli seniora. A najbardziej mi zależało na systematycznej jeździe i podnoszeniu moich umiejętności. Pojawiła się propozycja z Opola na którą szybko się zdecydowałem i rok 2004 był dla mnie szczególnie wyjątkowy ponieważ udało mi się wykręcić najlepszą średnią w II lidze i pomogłem Kolejarzowi awansować do I ligi żużlowej. W tamtym sezonie tworzyliśmy naprawdę wyjątkową atmosferę z drużyną Kolejarza Opole.
W 2005 roku zdecydował się Pan z kolei na przenosiny do Lublina. Co było tego powodem?
Bardzo mi zależało na kontynuacji współpracy z Kolejarzem Opole. Drużyna awansowała do I ligi, ja byłem najlepszym zawodnikiem i naturalnym było iż powinienem dalej jeździć dla Opola. Niestety ale w okresie zimowym pojawiło się zbyt dużo rozbieżności w oczekiwaniach pomiędzy działaczami Kolejarza, a mną i nie doszliśmy do porozumienia.
Trafiłem do Motoru Lublin, w którym spędziłem jeden sezon, nie do końca udany dla klubu oraz dla mnie, ale dzięki tej przygodzie poznałem rodzinę Kępów a z obecnym prezesem Motoru – Jakubem utrzymuję kontakt do dzisiaj.
Rok 2006 to powrót do klubu z Opola i nagła decyzja o zakończeniu kariery. Dlaczego zdecydował się Pan zawiesić kevlar w garażu właśnie wtedy?
Wydawało mi się, iż po średnio udanym sezonie w Lublinie i spadku Kolejarza do 2. ligi oraz po odbytych rozmowach z działaczami Kolejarza w końcu udało nam się wypracować porozumienie. Niestety, ale życie szybko zweryfikowało wypracowane porozumienie i po kilku meczach bez zapłaty postanowiłem zakończyć współprace z Kolejarzem Opole, a jednocześnie przygodę z czarnym sportem.
Miał Pan okazję ścigać się z Tonym Rickardssonem. Jaki on był na torze i poza? Inspirował się nim Pan w pewnym sensie?
Jeździłem z Tonym Rickardssonem w jednej drużynie w lidze angielskiej w sezonie 2006. Nie mam zbyt wieku wspomnień z tego okresu, był raczej zawodnikiem skupionym na swoim indywidualnym wyniku.
Czy czegoś Pan żałuje w kontekście swojej kariery, czy coś można było zrobić lepiej lub podjąć inne decyzje?
Na pewno tak, ale życie napisało swój scenariusz i nie ma co dywagować. Z perspektywy czasu wiem, że postąpiłem słusznie. Zaraz po zakończeniu kariery założyłem rodzinę i szybko zostałem tatą. Dzisiaj mam wspaniałą żonę i dwie cudowne córki, które ostatno mocno wciągnął żużel i są fankami drużyny Włókniarza.
A więc czym Pan zajmuje się obecnie i dlaczego?
Po zakończeniu kariery zacząłem pomagać mojemu tacie w prowadzeniu jednego z jego biznesów, następnie w 2013 roku otworzyliśmy dealerstwo BMW w Częstochowie i od tamtej pory do dzisiaj zarządzam sprzedażą w salonie BMW. Oprócz tego prowadzę z żoną sklep stacjonarny i internetowy ze sprzętem narciarskim.
Czy ma Pan jeszcze kontakt z byłymi kolegami z toru?
Bardzo ograniczony, raz w roku spotykam się z Arturem Tomczykiem na corocznym podziękowaniu sponsorom Włókniarza, on też prowadzi wraz z bratem biznes i to z dużym powodzeniem.
Proszę opowiedzieć jakąś zabawną historię związaną z Pana karierą żużlową. A także tę najsmutniejszą.
Tych historii było naprawdę wiele, to był okres w moim życiu gdzie często robiłem wraz z kolegami m.in. Jordanem Jurczyńskim wiele ciekawych i zabawnych rzeczy. Większość z nich nie nadaje się do publicznych wiadomości, dlatego lepiej niech pozostaną w naszych prywatnych wspomnieniach. Co do najsmutniejszych historii to na pewno samobójstwo Łukasza Romanka i Rafała Kurmańskiego.
Jak Pan widzi przyszłość żużla w Polsce? Pytam zarówno o Włókniarz Częstochowa, jak i ogólnie o dyscyplinę.
Myślę, że żużel może stać się dyscypliną porównywalną z F1, już wiele słyszy się iż żużel w Polsce to polska formuła 1 i tutaj naprawdę widać to, że liga i podejście do uprawiania tego sportu stało się bardzo profesjonalne. Jest coraz więcej rozpoznawalnych marek wśród sponsorów, co świadczy o tym iż żużel dla coraz większych firm oraz korporacji staje się skutecznym, a jednocześnie ciekawym pomysłem na reklamę. Mam nadzieję, że przepisy dotyczące przygotowania torów i procedury startowej nie zabiją prawdziwego speedwaya. Co do Włókniarza Częstochowa to uważam iż klub idzie w dobrym kierunku, ale jednocześnie widzę kilka obszarów do poprawy.
Na koniec nieco luźniej.. Jak Pan spędza wolny czas z rodziną? Czym się Pan interesuje, jakie macie wspólne hobby?
W zimie numer jeden to narciarstwo, od najmłodszych lat jazda na nartach była moim hobby i tak samo zaszczepiłem je moim córkom oraz żonie. W każdą zimę wyjeżdżamy kilka razy na narty, głównie w Alpy.
A tak na co dzień to od kilku miesięcy zacząłem jeździć na rowerze szosowym i coraz bardziej się wkręcam…
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Ja również. Pozdrawiam.
Rozmawiał SEBASTIAN SIREK
Kolejny świetny wywiad. Dzięki.
Dziękuję :))
Żużel. W Metalkas 2. Ekstralidze chce się odbudować. Zdradził, dlaczego wybrał Orła
Żużel. Spotkanie z zawodnikami drużyny Abramczyk Polonia Bydgoszcz
Żużel. Unia Leszno kolejny rok z akcją dla czworonogów! Darczyńców nagradza biletami!
Żużel. Ermolenko ocenił swój pierwszy menedżerski występ. „Mogliśmy dokonać jeszcze jednej zmiany”
Żużel. Pierwsza ofiara czwartkowych meczów? Może przegapić ważną uroczystość
Żużel. Kurtz najlepszy w Manchesterze! Słaby występ Polaków