Żużel. Anders Thomsen: Podium w GP to coś specjalnego. Chcę zostać w cyklu na kolejny sezon

Anders Thomsen. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Anders Thomsen sprawił dużą niespodziankę w sobotnim turnieju w Togliatti. Duńczyk przez całą rundę Grand Prix prezentował się bardzo solidnie, wjechał do finału i ostatecznie zakończył zawody na trzecim miejscu. Po zmaganiach w Rosji 27-latek był bardzo szczęśliwy i zapewnił, że będzie do końca walczył o wywalczenie miejsca w czołowej szóstce tegorocznych indywidualnych mistrzostw świata.

 

Zawodnik Moje Bermudy Stali Gorzów od początku zmagań gromadził sporo punktów. W pierwszych trzech startach dojeżdżał do mety na drugim miejscu. Potem dołożył oczko w biegu trzynastym i „trójkę” w gonitwie osiemnastej. 10 punktów dało mu piąte miejsce po rundzie zasadniczej i dzięki temu mógł on wybrać dobre drugie pole na półfinał. Po skutecznej jeździe w finałowej fazie turnieju, Thomsenowi udało się po raz pierwszy stanąć na podium w cyklu Grand Prix. – Stanięcie na podium w mistrzostwach świata to coś bardzo specjalnego. To świetne uczucie. Nie mogę sobie wyobrazić jak będzie smakowało zwycięstwo – mówi nam Thomsen.

Turniej w Rosji to z pewnością był najbardziej zagadkową imprezą w tegorocznym kalendarzu. Zawody Grand Prix odbyły się w dalekim Togliatti po raz pierwszy w historii. Duńczyk był pod wrażeniem rosyjskich kibiców i ocenia, że impreza nie odbiegała poziomem od tych, w których do tej pory przyszło mu startować.

– W Togliatti byłem już w 2016 roku, podczas cyklu SEC. Każdy tor jest inny więc pod tym względem nie było na tym turnieju niczego szczególnego. Było podobnie jak na innych rundach. Oczywiście Rosja dość mocno różni się od innych europejskich państw, ale na zawodach byli ci sami ludzie z Grand Prix. Na pewno świetnie było zobaczyć tak wielu kibiców zakochanych w tym sporcie – komentuje zawodnik, który w tym roku debiutuje jako stały uczestnik Grand Prix.

Anders Thomsen i Aleksandr Łoktajew. fot. Jarosław Pabijan

Thomsen, dzięki świetnej postawie w Rosji, znacznie poprawił swoją pozycję w klasyfikacji cyklu. 16 punktów dało mu awans na 10. pozycję. Przy świetnej postawie w kolejnych rundach żużlowiec z Odense ma jeszcze szanse na znalezienie się w czołowej szóstce. Do Taia Woffindena traci 22 oczka.

– Trudno powiedzieć czy awans do najlepszej uda się zrealizować. Jeśli utrzymam swoją dyspozycję, to jest taka możliwość. Bardzo chciałbym zostać w Grand Prix na następny rok. Zobaczymy jednak co się wydarzy – stwierdza nasz rozmówca.

Teraz zmagania w mistrzostwach świata przeniosą się do Vojens. Duńczyk po raz drugi w karierze będzie miał okazję zaprezentować się w cyklu przed własną publicznością. W 2016 roku startował on jako zawodnik z „dziką kartą” w turnieju w Horsens i zajął 13. miejsce. – Prezentowałem się w Vojens dobrze w tym sezonie, ale Grand Prix to coś zupełnie innego niż liga. Świetną sprawą byłoby stanąć na podium w moim kraju i to jeszcze na domowym torze – przyznaje podopieczny Stanisława Chomskiego.

Nim jednak Thomsen przystąpi do 9. rundy czeka go jeszcze arcyważny pojedynek w PGE Ekstralidze. W pierwszym meczu półfinałowym Moje Bermudy Stal Gorzów podejmie Motor Lublin. Dla jednego z filarów żółto-niebieskich najważniejsze jest to, że do drużyny w końcu wracają Martin Vaculik i Szymon Woźniak. – Wracamy z pełnym składem i myślę, że w takim zestawieniu powalczymy z innymi drużynami. Mamy taki zespół, że możemy zdobyć medal w tym roku – podsumowuje Duńczyk.