Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Media społecznościowe, podobnie jak żużel, ulegają destrukcji. Nie ukrywam, że mnie to kompletnie nie martwi, ponieważ sam rzadko się w nich udzielam. Szczególnie tych, w których można napisać do 160 znaków.

 

Głos jednak pozwolę sobie zabrać. Okazuje się bowiem, że nadal aktualne jest stwierdzenie: „kozak w necie, frajer w świecie”. Dziś liczy się nie mądrość przekazu czy jego inteligencja, a liczba obserwujących zamieszczającego wpis. Ona zaś w żużlowych social mediach iście proporcjonalnie przybiera do tego im głupszy jest wpis.

Żeby nie było jakichkolwiek niedomówień. Redaktora Bartłomieja Czekańskiego znam, od czasu do czasu i u nas pisuje. Wielka zażyłość to nie jest. Nie mogę jednak przejść obojętnie, jeżeli ktoś w kierunku dziennikarza z wieloletnim doświadczeniem, który żużel zna od podszewki publicznie pisze, że jest idiotą. 

To jest totalny upadek i co najgorsze, akurat tego pokolenia, które ma choćby po Bartku Czekańskim nieść „kaganek” żużlowego dziennikarstwa. Ja rozumiem, że redaktor Czekański zaszedł komuś za skórę, porównując w jakimś wpisie kogoś do tchórza, ale w tym wszystkim co się robi trzeba mieć jednak minimalny takt i wyczucie. Szczególnie tyczy się to młodego pokolenia. Zatem młodzi Dziennikarze przez duże D – taka forma bowiem Was usatysfakcjonuje – zamiast ubliżać starszym po fachu popatrzcie najpierw na swój dorobek dziennikarski, liczbę publikacji tych, którzy Was wydawali, dodajcie tych, którym pomogliście lub nakłoniliście do pomocy, a później rozliczajcie i ubliżajcie innym. Być może apel niewiele da, gdyż wychowanie jednak też wynosi się z domu. To, że teraz o mnie ktoś gdzieś napisze, że jestem idiotą, debilem biorę w ciemno i informuję: mam to w d… ale tradycyjnie też na zaczepki odpowiem.

Co ciekawe, wielu tych Dziennikarzy udaje się na zawody, zawiesi akredytację, wypije piwo, pochwali się kiełbaską, p… selfie z ulubieńcem i sp… z parkingu, bo jeszcze dorwie go ten zawodnik, którego młodzian ostatnio ku uciesze kolegów obrzucił błotem. Takie czasy niestety. Swego czasu było narzekanie na brak aktywności zawodników w mediach. Całkowicie się z tym zgadzałem. Abstrahując jednakże od faktu, że część z nich prowadzona jest nieudolnie, smuci ostatnio fakt, że wiele oficjalnych profili lewoskrętnych znika. Wiecie czemu? Właśnie za sprawą hejtu. Zawodnicy, o czym powinniście wiedzieć, to też zwykli ludzie, którzy oprócz odwagi – której Wam poza social mediami brak – mają i uczucia.

Po moim zeszłotygodniowym wpisie odnośnie faktu, że zawodnicy powinni pomóc Bogusławowi Nowakowi dostało mi się, że to Stal Gorzów powinna pomagać, a mi nic do tego, gdzie na wakacje latają zawodnicy. Powtarzam tym, którzy nie umieją czytać ze zrozumieniem. Każdy klub, bez wyjątku, winien pomagać byłym zawodnikom. W pierwszej kolejności to jednak władze lig zamiast obradować jaki strój winna mieć podprowadzająca do startu, powinny stworzyć odpowiednie narzędzia pomocowe. Ile to roboty stworzyć wzorem lig profesjonalnych, a taką są ponoć te nasze żużlowe, specjalny fundusz pomocowy, do którego ustalony procent zarobków zawodnika się odkłada? Następnie część odłożonej kwoty przeznaczana jest na pomoc innym, a zdecydowana większość wypłacana jest zawodnikowi po zakończeniu czynnej kariery, kiedy staje przed często trudną wizją ułożenia sobie normalnego życia. To nie filozofia, aby coś takiego w polskim żużlu stworzyć. Mój tato zawsze powtarza, że wszystko w życiu zaczyna się od chcieć. Jak się przekonałem, i w tym ma rację.

Dlaczego było w tytule o trawie? Już wyjaśniam, choć zaznaczam, są to plotki, więc mrużymy oczy.  Prezydent Rybnika w ramach aukcji na WOŚP skosi komuś trawnik. Jak nam doniesiono, w aukcję włączył się sam prezes Mrozek. To jest akurat chwalebne. Publicznie to zachwalam i nawet nie myślę głośno, że robi to tylko dla tej obiecanej w aukcji kawy z prezydentem miasta i kolejnej okazji do przypodobania się jemu. W tym Rybniku to jest w ogóle ciekawie. Paru kibiców napisało nam, że na ostatnim spotkaniu z prezesem tłumów klakierów, wbrew doniesieniom, nie „spędzono”. Było  jedynie około 20 osób. Smutne. Jeśli to prawda, to znaczy tyle, że zdecydowanie więcej kibiców przyniesie planowana niedługo publiczna debata w śląskim mieście nad tym, jak poprawić rybnicki żużel. Już kompletnie na koniec. Pamiętacie taki hitowy news, jak gdzieś w Wielkopolsce ktoś kosił trawę w grudniu? Ponoć niektórzy prezesi też koszą, w krótkich spodenkach. Sąsiedzi nie dowierzają, denerwują się hałasem, piszą donosy i martwią, aby upierdliwy sąsiad się nie przeziębił.

Wiecie, kto ostatnio podoba mi się działaniami? Nie kto inny jak prezes Świącik. Nam do siebie dalej niż bliżej, ale to kultywowanie historii klubu, choćby w mediach społecznościowych jest godne wielkiego wyróżnienia. Bez pamięci o historii, zawodnikach, zasłużonych działaczach, oddanych kibicach przyszłości się bowiem skutecznie nie buduje. Tak trzymać.