Marek Mróz i Rasmus Jensen / fot: Foto Forysiak zuzel.falubaz.com
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Kibice Enea Falubazu Zielona Góra mogli przecierać oczy ze zdumienia. Ich ulubieńcy po ośmiu gonitwach przegrywali aż dziesięcioma „oczkami” i sensacja wisiała w powietrzu. Żużlowcy spod znaku „Myszki Miki” w drugiej fazie spotkania odwrócili jednak losy meczu i ostatecznie w biegach nominowanych przyklepali 5-puktowe zwycięstwo. Jednym z liderów zielonogórskiej drużyny był Rasmus Jensen, który przywiózł dla Falubazu 11 „oczek”.

 

Po raz pierwszy w tym sezonie „Myszy” zostały aż tak mocno przyciśnięte do muru. W pewnym momencie sytuacja była dla nich naprawdę nieciekawa, a wynik ratował jedynie niesamowity tego dnia Przemysław Pawlicki. Później dołączyli do niego Luke Becker oraz Rasmus Jensen, który poza pierwszym nieudanym startem prezentował się wyśmienicie.

– Oczywiście, że spodziewaliśmy się trudnego meczu. Przez 8 biegów ostrowianie byli od nas dużo lepsi na starcie. Później się to odwróciło, co przełożyło się na końcowy rezultat na naszą korzyść. Ogromnie się cieszę, że udało nam się uciec spod topora – powiedział nam po spotkaniu Duńczyk.

W swoim pierwszym starcie popularny „Rasser” przegrał start i mimo, że pozostawał w kontakcie z gospodarzami, to nie był w stanie wiele zdziałać na dystansie. Później jednak zdołał wygrać indywidualnie trzy wyścigi, a spotkanie zakończył z dorobkiem 11 punktów.

– Prawdę mówiąc wielkich zmian nie dokonałem. Po swoich trzecim starcie przesiadłem się na drugi motocykl, co okazało się trafioną decyzją. Zdecydowałem się na to tak późno, bo po tych trzech biegach trudno było powiedzieć, czy faktycznie mój sprzęt był wolny. Możesz mieć bowiem szybki motocykl, ale przegrać o milimetr start, a wiadomo że w pierwszym biegu z zewnętrznego pola trudno jest potem cokolwiek zdziałać na trasie – tłumaczył.

Co ciekawe, w rundzie zasadniczej na torze w Ostrowie Wielkopolskim zielonogórzanie również mieli problemy w pierwszej fazie zawodów. Tam jednak dużo szybciej odczytali warunki torowe. – W porównaniu do  tamtego spotkania tor dużo się zmienił. Nie sprzyjał za bardzo walce i w późniejszej fazie zawodów zaczął się odrywać i stał się wyboisty, przez co bardzo trudno się jechało – powiedział.

Duńczyk przez cały sezon utrzymuje bardzo solidną dyspozycję. Zielonogórscy kibice nie wyobrażają sobie innego scenariusza niż pozostanie ich ulubieńca w zespole na kolejny sezon. Czy „Rasser” nadal będzie ścigał się z „Myszką Miki” na plastronie? – Zobaczymy – odparł krótko z uśmiechem 29-latek.