Bartosz Smektała. FOT. PAWEŁ PROCHOWSKI.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

To już koniec sezonu dla Fogo Unii Leszno. Byki przegrały oba starcia ćwierćfinałowe z Betard Spartą Wrocław nie łapiąc się nawet na pozycję lucky losera. Dziewięć punktów we Wrocławiu uzbierał Bartosz Smektała. „Smyk” przekazał, iż w jednym z wyścigów urwało mu się siodełko, przez co nie był w stanie nic zrobić i dojechał na ostatniej pozycji.

 

Betard Sparta Wrocław zwyciężyła oba mecze ćwierćfinałowe z Fogo Unią Leszno, dzięki czemu z pierwszego miejsca zameldowała się w półfinale PGE Ekstraligi. Na szóstym miejscu swoją tegoroczną przygodę zakończyła leszczyńska Unia, w której upatrywano się przed rewanżem lucky losera. Byki miały sprawić niemałą niespodziankę i powalczyć nawet jak równy z równym na terenie mistrzów Polski z 2021 roku.

Rzeczywistość okazała się brutalna, a w szeregach Unistów próżno było szukać drugiej armaty oprócz Janusza Kołodzieja. Starał się jednak Bartosz Smektała, czyli zdobywca dziewięciu punktów. Kibicom z pewnością zapadnie w pamięć akcja z wyścigu numer 11, kiedy to gonił przez cały bieg Taia Woffindena, aby minąć go na ostatnim łuku. Mniej szczęścia miał za to chwilę wcześniej. Wówczas miał problemy z siodełkiem, które się urwało i przez to nie czuł się zbytnio komfortowo na swoim rumaku. Z tego powodu przyjechał na ostatniej pozycji, choć chwilę wcześniej, startując z rezerwy taktycznej wyglądał obiecująco.

– Wiedzieliśmy jak ten mecz będzie wyglądał i się nie pomyliliśmy. Kolejny raz miałem numer, mający większość biegów po równaniu i dobrze mi z niego idzie. Jeśli chodzi o ten bieg po biegu, to dzisiejsza temperatura nie sprzyjała motocyklom. Ponadto urwało mi się siedzenie i cztery okrążenia musiałem sztywno jechać i nie miałem jak dać motocyklowi się rozpędzić. W żaden sposób się nie tłumaczę tylko informuję, że taka sytuacja miała miejsce – powiedział nam po zawodach.

Wychowanek klubu z Leszna może jednak znaleźć pozytywy ze swojego występu. W drugiej rundzie fazy zasadniczej uzbierał tutaj tylko jeden punkt w trzech startach. Popularny „Smyk” przekazał, iż wyciągnął odpowiednie wnioski.

– Wydaje mi się, że mój sprzęt gra odpowiednio i nie ma co tutaj zmieniać. Więcej pracy muszę włożyć nad sobą. Po meczu w rundzie zasadniczej wyciągnąłem jakieś wnioski i potrafiłem to dziś przenieść na tor. Bardzo się z tego cieszę, bo wtedy zrobiłem tylko jeden punkt, a dziś dziewięć. Co prawda w sześciu startach, ale spoglądając na moje wyniki we Wrocławiu, to brałbym taki dorobek w ciemno – mówił.

Rewanżowe starcia ćwierćfinałowe w najlepszej lidze świata odbywały się o jednej porze. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, co z pewnością fascynowało kibiców. Wielu sympatyków na pewno zastanawia się, czy zawodnicy śledzili wyniki z pozostałych meczów? – Teoretycznie się nie skupiałem na wieściach z innych stadionów. Bez względu na wynik tamtych spotkań chciałem dać z siebie wszystko – tłumaczył.

Do Wrocławia przyjechała masa kibiców z Leszna, aby dopingować swoją ukochaną drużynę. Sektor gości został wypełniony po brzegi, wyprzedając tym samym wszystkie dostępne wejściówki. – Fajnie się ogląda, gdy nasi kibice wypełniają sektor po brzegi. Dziękujemy im za doping, bo wszędzie za nami jeździli. Dziękujemy im bardzo za cały sezon i fajnie, że możemy na nich liczyć – zakończył.

SZYMON MAKOWSKI, POBANDZIE

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Odnalazł prędkość z mistrzowskiego sezonu. Szukał tego cały rok

Żużel. Protasiewicz dopiął swego? Krajowy senior blisko Falubazu!