To już koniec sezonu dla Fogo Unii Leszno. Byki przegrały oba starcia ćwierćfinałowe z Betard Spartą Wrocław nie łapiąc się nawet na pozycję lucky losera. Dziewięć punktów we Wrocławiu uzbierał Bartosz Smektała. „Smyk” przekazał, iż w jednym z wyścigów urwało mu się siodełko, przez co nie był w stanie nic zrobić i dojechał na ostatniej pozycji.
Betard Sparta Wrocław zwyciężyła oba mecze ćwierćfinałowe z Fogo Unią Leszno, dzięki czemu z pierwszego miejsca zameldowała się w półfinale PGE Ekstraligi. Na szóstym miejscu swoją tegoroczną przygodę zakończyła leszczyńska Unia, w której upatrywano się przed rewanżem lucky losera. Byki miały sprawić niemałą niespodziankę i powalczyć nawet jak równy z równym na terenie mistrzów Polski z 2021 roku.
Rzeczywistość okazała się brutalna, a w szeregach Unistów próżno było szukać drugiej armaty oprócz Janusza Kołodzieja. Starał się jednak Bartosz Smektała, czyli zdobywca dziewięciu punktów. Kibicom z pewnością zapadnie w pamięć akcja z wyścigu numer 11, kiedy to gonił przez cały bieg Taia Woffindena, aby minąć go na ostatnim łuku. Mniej szczęścia miał za to chwilę wcześniej. Wówczas miał problemy z siodełkiem, które się urwało i przez to nie czuł się zbytnio komfortowo na swoim rumaku. Z tego powodu przyjechał na ostatniej pozycji, choć chwilę wcześniej, startując z rezerwy taktycznej wyglądał obiecująco.
– Wiedzieliśmy jak ten mecz będzie wyglądał i się nie pomyliliśmy. Kolejny raz miałem numer, mający większość biegów po równaniu i dobrze mi z niego idzie. Jeśli chodzi o ten bieg po biegu, to dzisiejsza temperatura nie sprzyjała motocyklom. Ponadto urwało mi się siedzenie i cztery okrążenia musiałem sztywno jechać i nie miałem jak dać motocyklowi się rozpędzić. W żaden sposób się nie tłumaczę tylko informuję, że taka sytuacja miała miejsce – powiedział nam po zawodach.
Wychowanek klubu z Leszna może jednak znaleźć pozytywy ze swojego występu. W drugiej rundzie fazy zasadniczej uzbierał tutaj tylko jeden punkt w trzech startach. Popularny „Smyk” przekazał, iż wyciągnął odpowiednie wnioski.
– Wydaje mi się, że mój sprzęt gra odpowiednio i nie ma co tutaj zmieniać. Więcej pracy muszę włożyć nad sobą. Po meczu w rundzie zasadniczej wyciągnąłem jakieś wnioski i potrafiłem to dziś przenieść na tor. Bardzo się z tego cieszę, bo wtedy zrobiłem tylko jeden punkt, a dziś dziewięć. Co prawda w sześciu startach, ale spoglądając na moje wyniki we Wrocławiu, to brałbym taki dorobek w ciemno – mówił.
Rewanżowe starcia ćwierćfinałowe w najlepszej lidze świata odbywały się o jednej porze. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, co z pewnością fascynowało kibiców. Wielu sympatyków na pewno zastanawia się, czy zawodnicy śledzili wyniki z pozostałych meczów? – Teoretycznie się nie skupiałem na wieściach z innych stadionów. Bez względu na wynik tamtych spotkań chciałem dać z siebie wszystko – tłumaczył.
Do Wrocławia przyjechała masa kibiców z Leszna, aby dopingować swoją ukochaną drużynę. Sektor gości został wypełniony po brzegi, wyprzedając tym samym wszystkie dostępne wejściówki. – Fajnie się ogląda, gdy nasi kibice wypełniają sektor po brzegi. Dziękujemy im za doping, bo wszędzie za nami jeździli. Dziękujemy im bardzo za cały sezon i fajnie, że możemy na nich liczyć – zakończył.
SZYMON MAKOWSKI, POBANDZIE
CZYTAJ TAKŻE:
Żużel. Odnalazł prędkość z mistrzowskiego sezonu. Szukał tego cały rok
Żużel. Protasiewicz dopiął swego? Krajowy senior blisko Falubazu!
Żużel. Mistrz potwierdzi dominację? Znane składy na hit w Częstochowie
Żużel. Duże zmiany w Falubazie. Miasto już nie będzie rządzić klubem?
Żużel. Kapitan Wilków nagrodzony. Sprawi niespodziankę?
Żużel. Znamy składy na derby! Zmiany w szeregach Falubazu
Żużel. Przemiana Jasona Doyle’a. Potwierdzi dobrą formę w Polsce?
Żużel. Wraca żużlowe El Classico! Ma w pamięci szczególne derby