Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

24-letni Szwed Joel Kling postanowił zakończyć swoją żużlową karierę. Jego decyzja zostanie oficjalnie ogłoszona w piątek. 

 

– Najważniejsze w uprawianiu tego sportu jest to, aby sprawiało to frajdę. Ja, niestety, ją straciłem. Za dużo wyrzeczeń oraz czasu kosztowała mnie ta cała zabawa w żużel. W ostatnich latach za dobrze nie jeździłem, ale na pewno dawałem z siebie wszystko. W żużlu jest fajnie, jak wszystko wychodzi. W moim wypadku decyzja to też kwestia pieniędzy. Nie chcę poświęcać i wkładać w żużel wszystkiego, co mam. W Szwecji popularność żużla spada, a kluby mają coraz mniej pieniędzy. Żużel kosztuje więcej niż daje. Nie wiem, czy do tego sportu kiedyś wrócę. Na pewno potrzebuję jak najszybciej się od niego zdystansować. Jak najszybciej chcę pozbyć się sprzętu – mówi Szwed na łamach dziennika Dagens. 

Co ciekawe, pytany o najmilsze momenty swojej kariery, Kling nie zastanawia się długo. Najlepiej wspomina epizod w barwach lubelskich Koziołków.

– Najlepszy był mój debiut w Lublinie w sezonie 2018. Zdobyłem wtedy jedenaście punktów i dwa bonusy, będąc najlepszym zawodnikiem zespołu. Drugi fajny występ to ten sam sezon i mecz Dackarna Malilla – Vastervik Speedway. Zdobyłem wtedy komplet punktów, a o nim marzyłem, jak zaczynałem przygodę z żużlem. W 2018 roku byłem najszybszy w swojej karierze – mówi Szwed. Zawodnik do Motoru Lublin dołączył na drugi mecz półfinałowy – i w nim faktycznie był najlepszy obok Pawła Miesiąca (11+2) i Andreasa Jonssona (11+1) – a łącznie w barwach Koziołków odjechał trzy mecze, wspomniany półfinał i finałowy dwumecz, w którym już tak dobrze mu nie poszło. Summa summarum Motor awansował jednak do PGE Ekstraligi.

Dodajmy jeszcze, że swojej karierze Joel Kling między innymi wywalczył srebrny medal w Drużynowym Pucharze Świata w sezonie 2017 z reprezentacją Szwecji (choć na torze się nie pojawił – pełnił funkcję rezerwowego).