Jan Kvech. fot. Taylor Lanning
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jan Kvech może w tym sezonie mówić zarówno o dużym szczęściu, jak i dużym pechu. Dzięki dobremu występowi Czecha w Grand Prix Challenge oraz odrobinie szczęścia, popularny “Honza” w przyszłym roku znajdzie się w gronie stałych uczestników cyklu. W końcówce sezonu 22-latek uległ jednak bardzo groźnemu upadkowi. Doznał wówczas kontuzji, która wykluczyła go z udziału w decydujących meczach sezonu.

 

Przypomnijmy, że Czech nabawił się kontuzji podczas treningu przed 2. finałem indywidualanych mistrzostw Czech w Brezolupach. Doznał wówczas skomplikowanego złamania śródręcza lewej ręki. – Od operacji minęły trzy tygodnie. Rozpocząłem już rehabilitację i mam nadzieję, że jak najszybciej będę mógł rozpocząć przygotowania do kolejnego sezonu – mówi nam Jan Kvech.

Kontuzja ta rzecz jasna wyeliminowała go z finałowego starcia 1. Ligi Żużlowej. 22-latek przed startem sezonu został wypożyczony z Enea Falubazu do ROW-u Rybnik i to właśnie te dwie drużyny miały rozstrzygnąć między sobą kwestię awansu. Kontuzja Czecha jeszcze bardziej skomplikowała sytuację Rekinów, które już i tak musiały sobie radzić bez swojego lidera i kapitana, Patricka Hansena. Zielonogórzanie w tych okolicznościach nie mieli żadnych problemów z pokonaniem ROW-u i pewnie awansowali do PGE Ekstraligi. A wraz z nimi Kvech, który nadal przecież jest zawodnikiem Falubazu.

– Bardzo szkoda, że nie mogłem wziąć udziału w tym finale, bo bardzo chciałem w nim wystąpić. Myślę, że gdyby ROW pojechał w pełnym składzie, to Falubazowi nie byłoby tak łatwo i dwumecz byłby bardziej wyrównany. Z drugiej strony, jestem przecież zawodnikiem Falubazu, więc oczywiście cieszę się z tego awansu. W finale byli po prostu lepsi i zasłużenie wygrali – przyznaje “Honza”.

Dla Czecha przyszły sezon będzie niewątpliwie wielkim wyzwaniem. Oprócz regularnych startów w PGE Ekstralidze, Kvech wywalczył sobie miejsce w przyszłorocznym Grand Prix i będzie rywalizował o medale mistrzostw świata.

– Przygotowania do sezonu nie będą się za bardzo różniły od poprzednich. Zawsze zimą daję z siebie wszystko i w tej kwestii nic się nie zmieni. Muszę tylko uporządkować pewne rzeczy w moim teamie, żeby wszystko było jak najbardziej profesjonalne. Do startów w Grand Prix podchodzę bardzo ambitnie. Chcę dać z siebie maksimum i wykorzystać szansę. Część zawodników przecież nie ma nawet takiej możliwości w trakcie całej swojej kariery. Mi się to udało, więc zrobię wszystko, by prezentować siebie i swój kraj jak najlepiej tylko potrafię – zakończył 22-latek.

Dodajmy, że cykl Grand Prix na stałego uczestnika z Czech czeka już 15 lat. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w sezonie 2008, gdy o medale mistrzostw świata bił się Lukas Dryml. Wówczas nie poszło mu najlepiej, bo spośród stałych uczestników zajął ostatnie, 15. miejsce.