fot. Facebook Ipswich Witches
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Świadkami arcywyrównanego spotkania byli przez większą jego część kibice zgromadzeni na Foxhall Stadium w Ipswich. Miejscowe Wiedźmy bardzo długo stawiały opór faworyzowanym Rudzikom. Ostatecznie musiały uznać ich wyższość, przegrywając 41:49, co w rozgrywanym już we czwartek rewanżu stawia Tobiasza Musielaka i spółkę w roli zdecydowanych faworytów.

Pierwszy finałowy pojedynek pomiędzy ekipami z Ipswich i Swindon wyjątkowo nie był zagrożony, choć i tak trzeba go było przenieść z poniedziałku. Nawierzchnia wskutek obfitych opadów deszczu była bardzo grząska, a niemal cała prosta od startu do pierwszego łuku była solidnie zbronowana. Nie od dziś jednak wiadomo, że dla miejscowych rajderów nie stanowi to najmniejszego problemu i o ile tylko nie ma jakiejś kałuży na drodze, gotowi są na jazdę w niemal każdych warunkach.

Spotkanie było niesamowicie wyrównane. Dość powiedzieć, że pięć pierwszych biegów kończyło się remisami 3:3! A jak już gospodarze podwójnie wygrali, w następnym biegu ponieśli porażkę w takich samych rozmiarach i wracaliśmy do punktu wyjścia. Stan ten utrzymywał się do biegu numer 11. Ten fragment meczu w obecnym sezonie play-off obrośnie chyba jakimiś mitami z pogranicza magii i horroru jednocześnie. Wtedy bowiem w każdym spotkaniu rundy finałowej w Anglii zaczęły dziać się cuda, lub też obraz meczu diametralnie się odmieniał. Nie inaczej było tago wieczoru w Ipswich, bo to właśnie wtedy goście zaczęli wygrywać swoje biegi i to najczęściej w stosunku 4:2. Pozwoliło im to odskoczyć na dosć bezpieczne osiem punktów i pojutrze będą chcieli tę przewagę obronić w meczu domowym.

Wśród gospodarzy prym wiedli Niels Kristian Iversen i Jake Allen, którzy zdobyli dla swojego zespołu po dziewięć punktów plus bonusy. Zawiódł za to Daniel King. Król – nomen omen – brytyjskich torów był w stanie uzbierać dziś jedynie cztery punkty, nie wygrywając biegu. Sporo więcej z pewnością wymagał od siebie również Chris Harris. Sześć punktów to zdecydowanie zbyt mało, jak na jego możliwości. Zasłonę milczenia można spuścić z kolei na występ Jamesa Sarjeanta. 25-letni Anglik oglądał wyłącznie plecy rywali i nie zdobył ani jednego oczka.

U gości za to nic nowego, czyli ponownie fantastyczny Tobiasz Musielak i nie mniej efektywny Jason Doyle. Panowie zdobyli dziś dwucyfrówki, a Polak dał się pokonać zawodnikowi gospodarzy dopiero w ostatniej gonitwie dnia. Doparowi w osobach Adama Ellisa oraz Rasmusa Jensena też wykonali kawał dobrej roboty, każdy z nich zdobył po osiem oczek. Nieco słabiej tym razem spisał się Troy Batchelor. Australijczyk zdobył cztery punkty i w dwóch swoich ostatnich biegach przyjeżdżał ostatni. Rudziki wygrywają ostatnio mecz za meczem i apogeum swojej formy osiągnęły w idealnym momencie. Jeśli nie stanie się żadna katastrofa, to bez problemu powinni przypieczętować mistrzostwo we czwartek. No chyba, że bieg 11. ponownie da o sobie znać.

MATEUSZ ŚLĘCZKA

Premiership, Play-Off – finał: Ipswich Witches – Swindon Robins 41:49

Ipswich: Iversen 9+2 (1*,2*,1,3,2), Heeps 6+1 (2,3,1*,w), Harris 6+1 (2,2,2*,0), Lawson 7+2 (1*,1*,3,2,0), King 4 (2,1,0,1), Sarjeant 0 (0,0,-,0), Allen 9+1 (3,1*,2,1,2).

Swindon: Doyle 11 (w,3,3,2,3), Ellis 8+1 (3,w,3,2*), Musielak 12+1 (3,2*,3,3,1), Jensen 8+1 (0,3,2*,3), Batchelor 4 (3,1,0,0), Perks 5 (2,0,1,1,1), Vissing 1+1 (1*,0,0,-).