fot. Jędrzej Zawierucha
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

RM Solar Falubaz Zielona Góra zakończył tegoroczne zmagania w PGE Ekstralidze na czwartym miejscu, podobnie jak przed rokiem. Przed sezonem mało kto zakładał, że ekipa Piotra Żyto zdoła awansować do fazy play-off i walczyć o medale. – Gdybym miał określić jednym słowem przebieg sezonu 2020, nazwałbym go trudnym, a także nieprzewidywalnym – mówi Piotr Protasiewicz, kapitan zespołu.

– Uważam, że odjechaliśmy dobry sezon, nieco zabrakło mocy w jego końcówce. Kilku z nas, w tym ja, borykało się z pewnymi problemami zdrowotnymi i zwyczajnie zabrakło determinacji. Nie wiem z czego to wynikało, być może zmęczenie tym przyśpieszonym sezonem dało o sobie znać pod koniec. Gdybym miał określić jednym słowem przebieg sezonu 2020, nazwałbym go „trudnym”, a także nieprzewidywalnym – skomentował kapitan zielonogórskiej drużyny w wywiadzie z klubową telewizją.

– Moim zdaniem odnieśliśmy sukces, biorąc pod uwagę fakt, jak wyglądaliśmy na przysłowiowym papierze i gdzie stawiali nas eksperci. I choć to oczywiście tylko papier, a najważniejszy jest zawsze sport to po prostu nie byliśmy faworytami. Udało nam się jednak awansować do fazy play-off i powiedzmy sobie szczerze, że pozostałe trzy drużyny były od nas mocniejsze i zasłużenie znalazły się przed nami w końcowej tabeli – mówił ukontentowany Piotr Protasiewicz.

Zapytany o porównanie tegorocznego wyniku z tym z poprzedniego sezonu odpowiedział, że rok temu można było oczekiwać więcej aniżeli teraz.

– Wynik ten sam, czyli czwarte miejsce, jednak w sezonie 2019 oczekiwano od nas więcej, byliśmy teoretycznie mocniejszą ekipą, zrobiło się więcej szumu i parcia na wynik. Dlatego można było ten brak medalu traktować jako swoistą porażkę. Teraz było inaczej, nie stawiano nas w roli faworyta do awansu do najlepszej czwórki, szumu ani parcia na medal nie było, potencjał był mniejszy, a nam finalnie zabrakło naprawdę niewiele do brązowego medalu. Więcej zabrakło nam rok temu aniżeli teraz – podsumował popularny PePe.

SEBASTIAN SIREK