John Davis, fot. British Speedway
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Dziś mało który zawodnik sam sobie szuka sponsorów. Nad budżetami teamów najlepszych żużlowców pracują fachowcy, którzy wedle marketingowych reguł poszukują firm dla swoich podopiecznych. A dla przykładu wzorcowo działa to w przypadku Bartosza Zmarzlika czy Martina Vaculika. A jak było kiedyś? W latach 80. ubiegłego stulecia zawodnicy sami sobie szukali sponsorów, a w jaki sposób – opowiada były zawodnik Wybrzeża Gdańsk, John Davis.

– Jeśli chodzi o sponsoring, to przyznam, że wiele nauczyłem się od Ivana Maugera. Sporo rozmawialiśmy i to był człowiek, od którego można było się uczyć i profesjonalizmu sportowego i marketingowego. Po sezonie spędzałem zawsze cały październik, aby przygotować prezentację moich występów z minionego sezonu i pokazać, jaki żużel ma zasięg medialny. Nie wysyłałem tego do firmy, ale szukałem, kto w danym przedsiębiorstwie zajmuje się marketingiem i bezpośrednio do niego wysyłałem swoje portfolio. Po paru dniach od wysłania dzwoniłem i rozmawiałem na temat współpracy. Ta metoda zdawała egzamin – wspomina po latach zawodnik Wybrzeża.

– Na sto wysłanych prezentacji, z pięcioma firmami kontynuowałem rozmowy, ale żeby coś osiągnąć trzeba się napracować. Miałem przez lata wielu sponsorów. Były to całkiem duże firmy. Przez lata ubierał mnie Tom Tailor. Jeździłem samochodem użyczonym przez firmę SAAB, a moje loty na mecze do Polski sponsorował polski LOT – dodaje Davis.

Okazuje się, że na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych nie tylko linie lotnicze LOT współpracowały z żużlowcami.

– Miałem to szczęście że miałem okres w karierze, kiedy moje loty pokrywała była duńska linia lotnicza New Air i przyznam, że dzięki temu trochę kasy zaoszczędziłem. Jeśli z kolei chodzi o najbardziej nietypową nagrodę, jaką dostałem za swoje występy na torze to była to… kosiarka do trawy którą dostałem za pierwsze miejsce w turnieju, kiedy miałem piętnaście lat – wspomina z kolei były duński zawodnik, Jan Steachmann.

Jeszcze ciekawszą nagrodę otrzymał były australijski żużlowiec Gary Gugliemi. – Kiedyś pamiętam – i to nie są żarty – na jakichś zawodach w Mildenhall dostałem w nagrodę torbę marchewek i worek ziemniaków – wspomina z uśmiechem zawodnik.