Marcin Gortat: Nie było rozmów o mojej inwestycji w żużel. Ale na kolejny mecz też się wybieram (wywiad)

fot. Orzeł Łódź
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Marcina Gortata nikomu przedstawiać nie trzeba. Wiele lat spędził na parkietach koszykarskiej ligi NBA. Ostatnio w Łodzi po raz pierwszy oglądał żużel na żywo. O wrażeniach po żużlowym „debiucie” oraz o tym, czy sport ten ma szanse zaistnieć mocniej w Ameryce Północnej w poniższej rozmowie.

Panie Marcinie, wizyta na stadionie Orła Łódź podczas meczu żużlowego to był Pana debiut na żużlu w roli widza?

Tak, to był mój pierwszy mecz żużlowy jaki obejrzałem na żywo, także możemy powiedzieć, że debiut żużlowy mam za sobą. 

Jakie wrażenia po obejrzeniu spotkania?

Dla mnie osobiście było to bardzo duże widowisko, pomimo faktu, że niektórzy powiedzą, iż to tylko pierwsza liga. Żużel na żywo wygląda kompletnie inaczej aniżeli w telewizji. Zyskuje zdecydowanie na swojej atrakcyjności. Odgłos motocykli jest niespotykany i bardzo charakterystyczny. 

Coś Pana zdziwiło, jeśli chodzi o żużel?

Ciężko mówić o jakimś zdziwieniu, choć na pewno zwróciłem uwagę na fakt, jak duże środki finansowe muszą być w ten sport inwestowane przez kluby czy zawodników, aby miał on rację bytu na przyzwoitym poziomie. Z tego, co zdążyłem się dowiedzieć, to systematycznie zawodnicy muszą inwestować w sprzęt, dokonywać jego przeglądu, aby móc rywalizować ze swoimi kolegami na torze. Na pewno jest to zgoła odmienne do koszykówki. Kolejna rzecz, która wzbudziła moją uwagę to kwestia tego, jak zawodnicy przygotowują się do startu. To ich drążenie czy przygotowywanie sobie odpowiedniego podłoża przed startem. Na pewno moją uwagę zwróciła prędkość, z jaką zawodnicy się poruszają po torze i jak niekiedy ciasno jest na pierwszym łuku. Były również upadki, ale na szczęście skończyły się bez większych konsekwencji. Jako laik mogę powiedzieć, że to bardzo fajny i widowiskowy sport. Przyznam panu, że nie znam za dobrze reguł, ale Witold Skrzydlewski starał się mnie edukować na bieżąco (śmiech – dop. red.).

Zna Pan bardzo dobrze realia amerykańskie. Myśli Pan, że ten sport mógłby stać się zdecydowanie bardziej popularny za oceanem?

Myślę, że Ameryka to taki kraj, w którym bardzo wiele sportów może się dobrze przyjąć. Wszystko jest na pewno kwestią organizacji i promocji. Popatrzmy jak bardzo popularne są wyścigi NASCAR. Jestem przekonany, że przy odpowiednich staraniach i podejściu rozpropagowanie żużla w Stanach Zjednoczonych jest możliwe, tym bardziej, że to naprawdę sport bardzo widowiskowy. Tak jak jest NASCAR, gdzie jeździ się w kółko, tak brak, podkreślam, ogólnie popularnej w całym kraju dyscypliny, gdzie ścigają się na motorach w kółko przy takiej prędkości. Wydaje mi się, że popularyzacja żużla w USA jest jak najbardziej możliwa.

fot. Orzeł Łódź

Wróćmy do meczu w Łodzi. Kibice bardziej spoglądali gdzie jest ten słynny Marcin Gortat czy bardziej na żużel?

Hahaha. Absolutnie nie przesadzajmy. Bardzo miłe było zaproszenie ze strony Orła i powitanie mnie na stadionie. Było mi z tego powodu bardzo miło. Wszyscy przyszliśmy, aby oglądać żużel. Ja wraz z Witoldem Skrzydlewskim obserwowałem spotkanie z loży, więc byłem odcięty od kibiców i mogłem spokojnie skupić się na żużlu. 

Mamy w Łodzi popularną piłkę nożną, koszykówkę. Jest Pana zdaniem przestrzeń na żużel? Ma on szansę ponownie się zakorzenić i być magnesem dla mieszkańców miasta?

Zdecydowanie tak i co do tego faktu nie mam wątpliwości. W Łodzi mamy piękny żużlowy stadion i należy to wykorzystać pod każdym względem. Powiem panu, że Łódź to miasto, które potrzebuje jak najwięcej sportu. Trochę kuleje piłka nożna, mamy dobrą siatkówkę. Moja drużyna koszykówki jest w drugiej lidze, także jak najbardziej jest miejsce na żużel. Tym bardziej, że jest człowiek, który ma pasję i co ważne inwestuje swoje środki finansowe. Mam tu na myśli oczywiście Witolda Skrzydlewskiego. Po amerykańsku powiem sky is the limit. Uważam, że jeżeli pojawią się  partnerzy, dobra struktura klubu, to jest szansa na to, aby Łódź w przyszłości startowała w Ekstraklasie.

Nie wypada nie zapytać o dwa wątki. Pierwszy to ewentualne zainwestowanie w klub, drugi – zostanie ambasadorem żużla. Pana osoba wiele mogłaby pomóc Orłowi. Są takie opcje?

Odnośnie kwestii pierwszej, od razu mówię – nie było żadnego takiego tematu, abym inwestował w klub. Takowe rozmowy się nie odbywały. Co do kwestii ambasadora, to powiem panu, że z wielką chęcią, ale to też nie ode mnie zależy. Powiem tyle, że prawdopodobnie wybieram się na kolejny mecz w Łodzi, ale już nie jako gość specjalny, tylko zwykły kibic, który normalnie kupi karnet i wesprze klub. Mamy wspólnego partnera – Ewinner jest moim partnerem indywidualnym oraz sponsoruje ligę żużlową i tym samym dla mnie rzeczą zrozumiałą jest, że w miarę możliwości będę częstszym gościem na żużlu. 

Czyli to nie był ostatni raz, kiedy był Pan na stadionie Orła?

Oczywiście, że nie. Jeśli tylko czas będzie pozwalał, będę na stadionie. Żużel, powtórzę raz jeszcze, to widowiskowy i męski sport.

Pytanie na koniec, które zainteresuje fanów koszykówki. Jest opcja  pańskiego powrotu do NBA?

Nie, nie. Takiej opcji nie ma. Dla NBA jestem już emerytem (śmiech -dop. red.). Całkiem poważnie – nie ma takiej opcji, abym wrócił do ligi NBA jako zawodowy gracz. 

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również i pozdrawiam wszystkich czytelników. 

3 komentarze on Marcin Gortat: Nie było rozmów o mojej inwestycji w żużel. Ale na kolejny mecz też się wybieram (wywiad)
    Ebenezer
    15 Jul 2020
     2:24pm

    Ciekawie jest z tym żużlem w Łodzi. Niby istnieje od lat 50tych a ciągle go nie ma. Tramwajarz, potem lata 90te i JAG, potem zapaść na pare lat. Pojawia się DonVito i rodzi się Orzeł. A DonVito no cóż, próbuje na przekór miastu sam to ciągnąć od lat. Dopóki w Łodzi będzie trwała walka pomiędzy PO i SLD to żużel będzie sportem niszowym. Za dużo polityki. Żużel w Łodzi przez tzw „oficialne czynniki” nie jest sportem pierwszego wyboru. Pokazuje to sprawa np z budową stadionu i prawami do niego. Stadion należy do jakiejś spółki miejskiej, która nie ma nic współnego z Orłem. Zresztą wszystkimi łódzkimi stadionami jak RTS czy ŁKS, czy Atlas Areną zarządza ta sama spółka. A miasto nie raczyło w zbyt dużej kwocie dorzucić sie do budowy. Główna kasa na budowę to prywatne pieniądze Pana Skrzydlewskiego. A ostatecznie nie ma do niego żadnych praw. Miał być w Łodzi SEC i co? Okazuje się że Orzeł nie miał nic z tym wspólnego, bo rozmawiano z miastem, a miasto woli siatkę, poza tym koszty i nikomu się nie kalkulowało. I jak donoszą tu i tam po cichu, tak zwanej centrali żużla, też nie w smak jest że na mapie żużlowej jest taki Orzeł. Wygląda na to że nikt żużla w Łodzi poza DonVito i garstką kibiców nie chce. Paranoja.

      Cooper
      15 Jul 2020
       9:52pm

      „A miasto nie raczyło w zbyt dużej kwocie dorzucić sie do budowy. Główna kasa na budowę to prywatne pieniądze Pana Skrzydlewskiego. A ostatecznie nie ma do niego żadnych praw.”

      Ile własnych pieniędzy wyłożył W. Skrzydlewski na budowę stadionu? Bo mam nieodparte wrażenie, że te informacje są wyssane z palca.

Skomentuj

3 komentarze on Marcin Gortat: Nie było rozmów o mojej inwestycji w żużel. Ale na kolejny mecz też się wybieram (wywiad)
    Ebenezer
    15 Jul 2020
     2:24pm

    Ciekawie jest z tym żużlem w Łodzi. Niby istnieje od lat 50tych a ciągle go nie ma. Tramwajarz, potem lata 90te i JAG, potem zapaść na pare lat. Pojawia się DonVito i rodzi się Orzeł. A DonVito no cóż, próbuje na przekór miastu sam to ciągnąć od lat. Dopóki w Łodzi będzie trwała walka pomiędzy PO i SLD to żużel będzie sportem niszowym. Za dużo polityki. Żużel w Łodzi przez tzw „oficialne czynniki” nie jest sportem pierwszego wyboru. Pokazuje to sprawa np z budową stadionu i prawami do niego. Stadion należy do jakiejś spółki miejskiej, która nie ma nic współnego z Orłem. Zresztą wszystkimi łódzkimi stadionami jak RTS czy ŁKS, czy Atlas Areną zarządza ta sama spółka. A miasto nie raczyło w zbyt dużej kwocie dorzucić sie do budowy. Główna kasa na budowę to prywatne pieniądze Pana Skrzydlewskiego. A ostatecznie nie ma do niego żadnych praw. Miał być w Łodzi SEC i co? Okazuje się że Orzeł nie miał nic z tym wspólnego, bo rozmawiano z miastem, a miasto woli siatkę, poza tym koszty i nikomu się nie kalkulowało. I jak donoszą tu i tam po cichu, tak zwanej centrali żużla, też nie w smak jest że na mapie żużlowej jest taki Orzeł. Wygląda na to że nikt żużla w Łodzi poza DonVito i garstką kibiców nie chce. Paranoja.

      Cooper
      15 Jul 2020
       9:52pm

      „A miasto nie raczyło w zbyt dużej kwocie dorzucić sie do budowy. Główna kasa na budowę to prywatne pieniądze Pana Skrzydlewskiego. A ostatecznie nie ma do niego żadnych praw.”

      Ile własnych pieniędzy wyłożył W. Skrzydlewski na budowę stadionu? Bo mam nieodparte wrażenie, że te informacje są wyssane z palca.

Skomentuj