Jessica i Peter Ljung
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Witamy ponownie w cyklu „co słychać u partnerek żużlowców”. Ostatnio spodobało nam się w Skandynawii, więc postanowiliśmy w tychże klimatach pozostać. Tym razem zapraszamy na interesującą rozmowę z żoną Petera Ljunga – Jessicą. Tradycyjnie zapytaliśmy o… wszystko, bo jak zawsze powtarzamy – nie samym ściganiem człowiek żyje.

Pytanie na rozgrzewkę. Gdzie się urodziłaś, skąd pochodzisz, gdzie się wychowywałaś?

Czyli początek bez stresu (śmiech). Urodziłam się i wychowałam w Vetlandzie, w Szwecji.

Masz jakieś wspomnienie z dzieciństwa, które szczególnie utkwiło Ci w pamięci? Najlepiej pozytywne…

Może to nie do końca konkretna odpowiedź, ale moim najwspanialszym wspomnieniem z dziecięcych czasów są wszystkie lata, które spędzałam w naszym domku letniskowym na wschodnim wybrzeżu. To chyba najbardziej utkwiło mi w pamięci, może dlatego, że powtarzało się regularnie.

Ok, były dwa pytania wstępne, musimy więc zahaczyć o żużel. Interesowałaś się tą dyscypliną już od dzieciństwa, czy też zaszczepił to w Tobie mąż?

A skąd, pochodzę z Vetlandy! Oczywiście, że już od dziecka pasjonowałam się żużlem. Wspólnie z rodziną nie opuszczaliśmy żadnego spotkania, także dodatkowego bakcyla nie potrzebowałam (śmiech).

A czy pamiętasz swój pierwszy raz na stadionie? Jeśli tak, było to w Vetlandzie czy może gdzieś indziej?

Hmm, pamiętać byłoby chyba dosyć trudno, ponieważ tata zabrał mnie na stadion kiedy miałam zaledwie kilka miesięcy. Jako, że od początku mieszkaliśmy w Vetlandzie, to właśnie tam zadebiutowałam w roli kibica na stadionie.

To co, może już czas na odrobinę prywatki? Kiedy i w jakich okolicznościach poznałaś się z Peterem?

Pierwszy raz spotkałam mojego obecnego męża w 2005 roku, dlatego, że wówczas zostaliśmy sąsiadami. To chyba musiało być przeznaczenie (śmiech).

I co, tak od razu zaprosił Cię na randkę? Jak to się odbyło?

Dość szybko zaproponował, że zaprosi mnie na śniadanie i właściwie od tego się zaczęło. Intrygujące było to, że mogliśmy rozmawiać ze sobą godzinami i na każdy temat, praktycznie się nie znając. Po prostu świetnie czuliśmy się w swoim towarzystwie.

Z tego, co udało mi się wyszperać w Internecie, zaręczyliście się już w 2006 roku, natomiast ślub miał miejsce w roku 2014. Troszkę poczekaliście… Dlaczego tak długo?

Hmm… świetne pytanie, wiesz?! Szczerze mówiąc nie mam pojęcia dlaczego czekaliśmy aż 8 lat. Może po prostu czekaliśmy na odpowiedni czas, żadnych konkretnych powodów nie było.

Jaki Peter jest w domu, poza stadionem? Czy jest typowym, spokojnym Skandynawem czy też bywa porywczy w niektórych sytuacjach?

Myślę, że obie odpowiedzi będą tutaj właściwe. Zazwyczaj jest spokojny i wszystko przyjmuje na spokojnie i z dystansem. Ale potrafi również być impulsywny oraz bardzo spontaniczny. Na przykład zdarza się, że postanowi sobie, że gdzieś nagle wyjeżdżamy, rezerwuje hotel i już nas nie ma. Uwielbiamy odkrywać nowe miejsca.

A jak Peter znosi niepowodzenia w swojej sportowej karierze? Wiadomo, że kariera żużlowca nie zawsze jest usłana różami…

Kiedyś rozmyślał całymi dniami nad tym, co poszło nie tak, szukał przyczyny i nie powiem, bo trochę go to dręczyło. Z wiekiem jednak nauczył się podchodzić do tego ze spokojem. Często rozmawiamy razem przez całe noce, godzinami… A potem po prostu idzie dalej do przodu, starając się nie myśleć o problemach.

Nie od dziś wiadomo, że wspólne życie ze sportowcem nie należy do najłatwiejszych. Częste wyjazdy, rozłąki, przenoszenie życia zawodowego w sferę prywatną to tylko garstka problemów. Jak Wy sobie z tym radzicie?

Uważam, że raczej nie mamy takich problemów. Tak naprawdę oboje tym żyjemy i stanowimy zgrany team, zarówno jeśli chodzi o życie zawodowe jak i prywatne.

A jak znosisz rozłąki z Peterem, gdy wyjeżdża na zawody? Czym się wówczas zajmujesz?

Oczywiście nie jest mi łatwo, gdy on ciągle wyjeżdża, a ja zostaję sama. Jemu też nie przychodzi to z łatwością. Jednak zdaję sobie sprawę, że to jest jego praca i przez lata po prostu nauczyłam się z tym żyć. Tak często jak to tylko możliwe staramy się z dzieciakami podróżować razem z nim, ale wiadomo, że nie zawsze się udaje. Ja akurat mam co robić – dwójka dzieci to spore wyzwanie i nudzić się nie można. Poza tym, zajmuję się swoją pracą, doglądam naszego konia, ponieważ córka Iza jest zawodniczką w skokach konnych. Syn, Eddie, ma mały motorek żużlowy i uwielbia na nim trenować. Także jak sam widzisz, na nudę i brak zajęć nie narzekam.

To może teraz coś przyjemniejszego niż rozłąki i trudy życia codziennego. Co lubicie razem robić w wolnym czasie? Macie jakieś wspólne hobby i zainteresowania?

Przede wszystkim istotne jest to, że uwielbiamy spędzać czas wszyscy razem. A co wtedy robimy, to już zależy od pory roku. Na przykład zimą zawsze jeździmy na narty, ponieważ jest to nasze hobby, albo po prostu spacerujemy w pięknej, zimowej scenerii. Latem również zawsze gdzieś podróżujemy, odkrywamy nowe miejsca, lubimy także powędkować, a jeśli zostajemy w domu to oglądamy filmy.

A jak dzieciaki postrzegają tatę? Jest ich idolem? Czy również zostali zarażeni miłością do czarnego sportu?

Oczywiście, że kochają żużel! Eddie moim zdaniem zamiast krwi w żyłach posiada metanol. Uwielbia rozmawiać o żużlu, oglądać żużel, a także trenować na swoim motorku. Gdy był mniejszy to zamiast bajek w telewizji oglądał po kolei wszystkie mecze żużlowe, jakie tylko były dostępne do obejrzenia. Iza również się tym interesuje, ale nie w aż tak wielkim stopniu. Bardziej pasjonują ją podróże.

Wspomniałaś, że uwielbiacie odkrywać nowe miejsca. A może masz jakieś swoje ulubione, jeżeli chodzi o wakacyjny odpoczynek?

A mam! Moim ulubionym miejscem na wakacje jest Tajlandia. Uwielbiam ciepło i ciepły ocean! Tam jest jednak dosyć daleko. Jeżeli chodzi o Szwecję to tak jak wspomniałam już wcześniej, gdy pytałeś o wspomnienia z dzieciństwa, uwielbiam podróżować do naszego domku letniskowego na wschodnim wybrzeżu, a w Polsce najbardziej urzekł mnie Sopot i Gdańsk.

Często zdarza Ci się być w Polsce? Zwiedziłaś jeszcze jakieś inne miejsca niż wspomniane Trójmiasto?

Oj bardzo często, nie jestem w stanie zliczyć jak wiele razy odwiedziłam wasz kraj. Jednak zazwyczaj te wyjazdy wiążą się z żużlem więc na zwiedzanie nie mam czasu. Uważam, że każde miejsce jest na swój sposób piękne i warte zobaczenia. Zawsze z radością przyjeżdżam do Polski.

Czym zajmujesz się zawodowo na co dzień?

Na co dzień jeżdżę szkolnym autobusem. Lubię tę pracę i pasuje mi ona pod tym względem, że mam sporo wolnego czasu, który mogę spędzić z rodziną. Latem mam 10 tygodni wolnego ze względu na wakacje, następnie są ferie zimowe, ferie wiosenne, a w domu jestem potrzebna, także naprawdę na pracę nie mogę narzekać.

Przyszedł czas na to, co każdy lubi, czyli jedzenie. Stosujecie wspólnie z Peterem jakąś specjalną dietę, czy może pozwalacie sobie na normalne żywienie?

A z tym akurat bywa u nas różnie. Czasami stosujemy specjalną dietę, która nazywa się 5:2, jednak jest ona zbyt ciężka, aby w niej wytrwać na dłużej. Tak to jemy normalnie, tyle, że pomniejszone porcje i wówczas ciężej trenujemy fizycznie.

Wspomniałaś, że w domowym zaciszu uwielbiacie oglądać filmy. Jaki wobec tego jest Twój ulubiony?

Generalnie bardzo lubię oglądać komedie oraz thrillery. Ale takim naj naj w naszym domu jest Harry Potter. Wszystkie części po kolei połykamy w zimie, można śmiało powiedzieć, że to taka nasza domowa tradycja. Zima = oglądanie Pottera.

Czy macie już sprecyzowane plany na przyszłość, gdy Peter zakończy sportową karierę? Może w coś inwestujecie?

Właściwie nie mamy sprecyzowanych planów, nie myślimy o tym teraz. Wiem, że Peter w ciągu najbliższych kilku lat nie zamierza kończyć kariery, tak więc na planowanie przyszłości przyjdzie jeszcze czas.

Może się orientujesz, na przykład w środowisku piłkarskim często żony bądź partnerki zawodników trzymają się razem, przyjaźnią się ze sobą. Jak to wygląda z Twojego punktu widzenia w środowisku żużlowym?

Coś w tym chyba jest, ponieważ jesteśmy jak rodzina! Każda z nas jest w podobnej sytuacji i doskonale się rozumiemy, mamy mnóstwo wspólnych tematów. Z kilkoma dziewczynami naprawdę się przyjaźnię.

A w jaki sposób wspierasz Petera? Wolisz być obecna na stadionie i osobiście go dopingować czy może bardziej odpowiada Ci oglądanie spotkań z jego udziałem w telewizji?

Zdecydowanie wolę być obecna na stadionie, od dziecka kibicowałam na trybunach i tak mi zostało. Jednak jak wspomniałam, nie zawsze jest to możliwe. Wiem, że mój mąż również czuje się lepiej, gdy jestem razem z nim. Jeśli nie mam innego wyjścia, wówczas oczywiście oglądam w telewizji.

Żużel to bardzo niebezpieczny sport. Jako żona zapewne martwisz się o Petera, gdy ten wyjeżdża na tor…

Pewnie każda z nas się martwi, ale ja mam wrażenie, że przeżywam to najbardziej! Naprawdę staram się być opanowana, ale po prostu nie mogę się powstrzymać. Przez cały czas wali mi serce i cała się trzęsę.

Niestety, w ostatnim czasie Peter miał tę przykrą „okazję” doświadczyć zagrożeń, jakie niesie za sobą uprawianie tej dyscypliny. Co poczułaś w momencie jego dramatycznego upadku w Szwecji, gdy wyleciał za dmuchaną bandę i uderzył głową w słup?

Aż ciężko mi o tym mówić i to wspominać. To była najgorsza katastrofa jaką w życiu widziałam na żywo, w dodatku z udziałem mojego męża. Gdy przeleciał przez tę bandę i uderzył głową, to upadł dosłownie tuż obok moich nóg. W tym momencie mnie zmroziło, byłam przerażona. W pierwszym momencie miałam czarne myśli w głowie, że to może się zakończyć tylko na dwa sposoby: albo śmiercią albo paraliżem. Dzięki Bogu jakimś cudem Peter wyszedł z tego fatalnego upadku. Nie chcę już do tego wracać.

Jasne, rozumiem, zostawiamy ten temat… Gdybyś mogła zmienić w swoim życiu jedną rzecz, co by to było?

Nie ma takiej rzeczy. Niczego bym nie zmieniła. Wszystko, co w swoim życiu zrobiłam, zaprowadziło mnie w miejsce, w którym jestem teraz. To tak jak układanie puzzli, wszystko ma swoją przyczynę i dzieje się po coś.

Na koniec – co uważasz za swój największy życiowy sukces/osiągnięcie?

Moim, a raczej naszym, największym życiowym osiągnięciem są oczywiście nasze dzieci – Iza i Eddie, a także to, że potrafiliśmy stworzyć dla nich jak najlepsze warunki w domu. Może nie jesteśmy całkiem normalna rodziną (śmiech), ale jesteśmy szczęśliwi, silni i mamy dużo miłości, a to najważniejsze.

Dziękuję Ci za rozmowę. Powodzenia!

Ja również dziękuję i pozdrawiam.

Rozmawiał SEBASTIAN SIREK

3 komentarze on Jessica Ljung: Po upadku Petera miałam w głowie same czarne myśli
    Sławek
    2 Sep 2020
     10:44am

    No proszę, po raz kolejny dowiadujemy się ciekawych rzeczy i informacji tym razem o Peterze. Bardzo fajna rozmowa z jak się wydaje naprawdę inteligentną kobietą.
    Oby więcej tego typu rozmów – artykułów, a nie tylko klepania tych samych informacji w kółko, tylko pod innymi tytułami.

Skomentuj

3 komentarze on Jessica Ljung: Po upadku Petera miałam w głowie same czarne myśli
    Sławek
    2 Sep 2020
     10:44am

    No proszę, po raz kolejny dowiadujemy się ciekawych rzeczy i informacji tym razem o Peterze. Bardzo fajna rozmowa z jak się wydaje naprawdę inteligentną kobietą.
    Oby więcej tego typu rozmów – artykułów, a nie tylko klepania tych samych informacji w kółko, tylko pod innymi tytułami.

Skomentuj