Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Grzegorz Milko to dziennikarz najbardziej znany z pracy w Canal+, specjalizujący się w żużlu i piłce nożnej, zwłaszcza włoskiej. Kibice speedwaya kojarzą go głównie z prowadzenia studia np. przy okazji transmisji z turniejów Grand Prix. Doświadczony dziennikarz opowiada o początkach swojej pracy, o wspomnieniach z czarnym sportem i powodach odejścia z Canal+.

Dlaczego zniknąłeś z żużlowych i piłkarskich ekranów telewizyjnych?

W listopadzie 2018 roku kończył mi się kontrakt z Canal+, który aneksem, tak jak i inni, przedłużałem mniej więcej co dwa lata. Tym razem mi go nie przedłużono. Po 21 latach pracy w tej firmie znalazłem się za drzwiami. To był czas, gdy Canal+ stracił na rzecz Polsatu piłkarską Ligę Mistrzów i Ligę Europy. Zmniejszano więc osobowy stan naszej redakcji, a że mnie się kończył kontrakt, to bezproblemowo można było mnie „zredukować”. Takie życie. Pytasz, czy było mi przykro i że zawsze jest jakieś drugie dno? Dobrze, powiem. Miałem w życiu gorszy okres, wiele różnych spraw się na to złożyło, w tym stres nieodłączny w tej pracy i przemęczenie. Ja, Daria Kabała-Malarz i Edward Durda obsługiwaliśmy żużel i futbol. Orkę mieliśmy straszną i byliśmy wręcz zajechani. Czasem nawet już nie wiedziałem, czy jadę na robotę z żużla, czy z kopanej. W końcu nie dałem rady i popadłem w depresję. Do tego stopnia, że musiałem się leczyć. W związku z tym, moje telewizyjne występy z pewnością wówczas nie były perfekcyjne. Zostałem nawet na jakiś czas odsunięty od prowadzenia transmisji czy studia. Ale zawziąłem się, wyszedłem ze zdrowotnej opresji, wróciłem do pracy i chyba do swojej najwyższej dziennikarskiej formy. Przez 10 miesięcy 2018 roku bardzo intensywnie pracowałem przy speedwayu i piłce, obcy ludzie gratulowali mi na ulicy dobrej roboty na wizji. I właśnie wtedy, gdy odniosłem zwycięstwo nad swoją słabością, podniosłem się z życiowego i zawodowego kryzysu, zostałem wystawiony z redakcji na zewnątrz jak stary, niepotrzebny mebel. Pewnie, że przykro. Nie pozbyto się mnie, gdy dołowałem w robocie – wówczas byłoby to zrozumiałe – tylko wtedy, gdy wróciłem do bardzo dobrej dyspozycji zawodowej. 

Mówi się, że szef speedwaya w – nazywajmy to umownie nadal – NC+, Marcin Majewski, rządzi tam twardą ręką i… nie bierze jeńców. Nie wiem, czy to akurat jego działanie, czy jednak bardziej kogoś nad nim, ale – tak, czy siak – nie ma już w żużlowym „NC+” Ciebie, Piotra Olkowicza, Darii Kabały-Malarz (została w firmie rzucona wyłącznie na odcinek piłkarski), Sergiusza Ryczela, Jakuba Zborowskiego, czy Gabriela Waliszki, który rzekomo sam wybrał „Motowizję”. Na moment odszedł również Łukasz Benz, ale – zdaje się – szybko wrócił do Canal+…  Przyszli też nowi. Jak to skomentujesz?

Każdy z tych przypadków był odmienny i miał inne podłoże. Z tego co wiem, były to nie tylko decyzje Marcina, z którym mam dobry kontakt. W Canal+ nastał nowy dyrektor redakcji sportowej Michał Kołodziejczyk i zaczął wprowadzać swoje porządki, do czego ma niezbywalne prawo jako szef. Nie wszystkim te porządki się podobają, widzowie ocenią go, czy ma rację. Nie tylko żużel, bo przecież w stacji nie ma już np. Pauliny Czarnoty- Bojarskiej. Nie jestem już w środku, ale chyba bardziej w tym wszystkim widać twardą rękę dyrektora Michała Kołodziejczyka niż Marcina Majewskiego. Zresztą, np. akurat ja, Kuba Zborowski i Piotrek Olkowicz musieliśmy odejść z Canal+ jeszcze za poprzedniego szefa sportu w tej stacji, Michała Jarockiego. Inna sprawa, że Marcin Majewski, gdy został prowadzącym żużel w NC+, to po swojemu zaczął układać speedwayową redakcję. Bardziej stawiał na ludzi, z którymi wcześniej pracował w nSport. Miał takie prawo, każdy szef bowiem z reguły opiera się na tych, których już zna i nadaje z nimi na tych samych falach, i do których ma zaufanie. W związku z tym, nasza ekipa z Canal+ szła niejako w odstawkę i mniej nas było „na stołkach”, czyli rzadziej prowadziliśmy studio, czy relacje z imprez żużlowych. Hmmm, a żaden sportowiec nie lubi być sadzany na ławce rezerwowych, kiedy jest w swojej najlepszej formie. Cholera wie, może wtedy zbyt słabo walczyłem o siebie…?  Wcześniej w Canal+  mieliśmy inny sznyt. Do studia – obok ekspertów – zapraszaliśmy interesujących ludzi, znanych z innych dziedzin, ale pasjonujących się speedwayem i mających o nim ogromną wiedzę, jak np. Jerzy Kryszak, twój przyjaciel Krzysztof Cugowski, Leszek Blanik, Oleg Klepacz, czy Stefan Machel. To się odbiorcom podobało. Świeże spojrzenie gwiazd spoza zaklętego żużlowego kręgu. Dziś Marcin Majewski zarzucił ten pomysł i jako widzowie zostaliśmy skazani wyłącznie np. na Mirka Jabłońskiego, nawet, gdy ma on słabsze dni, i na innych stricte żużlowych ekspertów. Stałe, zamknięte grono. Oczywiście bardzo cenię i lubię Krzysia Cegielskiego. Razem zrobiliśmy film dokumentalny o nim pt. „Przerwany sen”. 

Prowadziłeś studia telewizyjne podczas turniejów GP na zmianę z Darią Kabałą-Malarz. Pamiętasz związane z tym jakieś anegdoty? Co było dla Ciebie najtrudniejsze w tej robocie, a co dawało największą frajdę?

Zawsze najtrudniejsze jest przygotowanie się do transmisji. Zanim zapala się czerwona lampka i na żywo wchodzisz na antenę, to jest stres, czy masz głowę pełną potrzebnej wiedzy, czy wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Potem to mija, gdy zaczynasz mówić do ludzi, hm, czyli do kamery. Frajdą były wszystkie drużynowe i indywidualne sukcesy polskich żużlowców. Np. w DPŚ często złoto zdobywaliśmy przecież dosłownie w ostatnich wyścigach. Co za emocje! Martwiły tylko wypadki i kontuzje. Radość sprawiały mi wygrane turnieje GP przez Jarka Hampela, któremu w wielkiej karierze towarzyszyłem niejako od jej początków. Lubiłem zapraszać tego skromnego i inteligentnego sportowca do telewizyjnego studia. Byliśmy w częstym kontakcie. Że o tryumfach Tomka Golloba, naszej ikony, już nie wspomnę. Po jego kolejnej wygranej w GP w Bydgoszczy, pan Grzegorz Ślak zaprosił ekipę Canal+ na pomeczową kolację z udziałem wielkiego Tomka. Przed restauracją ujrzeliśmy dłuuuugą limuzynę, taką niczym prosto z Hollywood. Jej właściciel pożyczył nam ją na godzinę. Razem z kierowcą w stosownym eleganckim uniformie. Jerzy Kryszak, Magda Zimny-Louis, Piotrek Olkowicz z żoną i ja objechaliśmy tym widowiskowym autem całą Bydgoszcz, po czym dotarliśmy na bankiet na cześć Tomasza Golloba. Innym razem na DPŚ w Lesznie pracowaliśmy w studiu zlokalizowanym wysoko na pierwszym wirażu stadionu Smoczyka. Polska wygrała i Jerzy Kryszak zaproponował, że powinniśmy to uczcić szampanem. Tylko skąd go wziąć? Nikt nie pomyślał. Zresztą, kto chodzi na stadion, a zwłaszcza do pracy z szampanem? Na szczęście, w Lesznie mam rodzinę, zadzwoniłem i dowieźli nam ten szlachetny trunek. Otworzył go oczywiście pomysłodawca, czyli Jerzy Kryszak. 

Obaj mieliśmy ze sobą dość głośny, obserwowany przez kibiców speedwaya, konflikt na antenie i w mediach pisanych, ale w sumie zakończyliśmy ten spór w sposób wielce kulturalny. Pamiętasz?

Jeszcze jak pamiętam! Zwłaszcza tę radość, kiedy naszą medialną awanturę zakończyliśmy naprawdę z klasą. Od początku na to liczyłem, gdyż przecież obaj pochodzimy z Dolnego Śląska i znaliśmy się jeszcze z różnych imprez sportowych i konferencji prasowych we Wrocławiu. Już wtedy byliśmy kolegami i pozostajemy nimi nadal. Pokazaliśmy, że dwóch normalnych facetów może się pokłócić, ostro spierać, mieć inne zdanie, lecz finalnie potrafią podać sobie rękę i szanować się. To ważne na tle tego, jak bardzo obecnie podzielone jest nasze społeczeństwo. Najpierw byłem mocno wkurzony, ale z czasem śmiałem się z tego, że w mediach nazwałeś mnie „wielką pomyłką małego ekranu”. Do tego stopnia, że gdy coś mi w pracy nie wyszło, bo takie rzeczy zdarzają się każdemu, to żartowałem wtedy do kolegów: „przecież jestem wielką pomyłką małego ekranu, czyż nie, ha, ha?”.

Skąd u Ciebie miłość do żużla?

Pochodzę z Kamiennej Góry, więc moją pierwszą sportową miłością był pobliski Górnik Wałbrzych. Zarówno piłkarski jak i koszykarski. Pamiętam nazwiska zawodników z tamtego okresu. Ty z pewnością też. Żużlem zaraziła mnie… rodzina z Leszna. Wujek zawsze opowiadał mi tam o Jankowskim, Plechu, czy Jancarzu. Kiedy byłem w odwiedzinach u wujka, to zabierał mnie na Stadion im. Smoczyka na mecze miejscowej Unii. W jej barwach ścigali się wówczas wspomniany Jankowski, Pawlicki senior, Z. Kasprzak, Benio Jąder, czy Mariusz Okoniewski. Kiedy przyjechałem na studia do Wrocławia, to tam królowała złota WTS Sparta. Na „Olimpico” chodziłem najpierw jako kibic, a zaraz potem już jako reporter Radia Wrocław, miałem więc dostęp do parku maszyn i robiłem wywiady ze swoimi idolami.  Uwielbiałem Zbyszka Lecha, Darka Śledzia czy Piotrka Barona. Byli też Tatum, Louis, potem zaś Knudsen. Sławy Wrocławia.

Właśnie, jak zaczęła się Twoja przygoda z dziennikarstwem i jak się potem potoczyła?

W 1992 roku, jako student dowiedziałem się, że znany redaktor Andrzej Ostrowski poszukuje współpracowników do swojego Dolnośląskiego Magazynu Sportowego, nadawanego na antenie Polskiego Radia Wrocław. Stremowany poszedłem do niego na rozmowę. Przyjął mnie do pracy i okazał się znakomitym nauczycielem zawodu. Szybko rzucił mnie na głęboką wodę. Pracowałem nie tylko przy żużlu, ale np. przy mistrzostwach Polski w kulturystyce, przy szermierce, łucznictwie czy meczach piłkarzy Ślęzy i Śląska Wrocław. Byłem blisko szczypiornistów Śląska, z którymi zjechałem całą Polskę i pół Europy. Czułem, że jako młody dziennikarz jestem częścią czegoś fajnego i dużego. Z zapałem biegałem więc z ciężkim radiowym sprzętem po sportowych arenach. A potem do rozgłośni, by… zmontować taśmę. Na specjalnym radiowym, takim jakby „magnetofonie szpulowym” wycinałem z niej gorsze momenty, jakieś oddechy, przerwy, niepotrzebne dźwięki i kleiłem tak, by nadawała się do emisji. Wtedy najbardziej w cenie w firmie były legendarne „sklejki”, czyli małe kawałki taśmy klejącej, jakże pomocne przy montowaniu dużej taśmy radiowej. To były romantyczne czasy. Dziś nagrania montuje się na komputerze. O ileż łatwiej! I o „sklejki” nie trzeba już zabiegać, he, he. Po pięciu latach, w 1997 roku po strasznej powodzi, wyjechałem do Warszawy, by pracować tam w radiowej sieci Super FM. Nawiązałem też współpracę z telewizją Canal+, gdzie sportem kierował Janusz Basałaj. Wspaniały szef. Resztę znacie.

Co teraz porabiasz? Czy śledzisz na bieżąco, to co się dzieje w żużlu, czy oglądasz transmisje z meczów?

Oczywiście, że śledzę kiedy mogę i oglądam mecze. I z radością obserwuję jak nasz podwójny IMŚ Bartosz Zmarzlik – z którym bardzo dobrze się znamy od lat i przeprowadziłem z nim mnóstwo rozmów na antenie oraz poza nią – wspaniale konsumuje swój sukces, jak staje się medialną gwiazdą już poza żużlowym wymiarem, jak staje się wręcz celebrytą! To dobre nie tylko dla samego mistrza, ale także dla całego żużla, którego Bartek jest znakomitym ambasadorem. He, he, niedawno pracowałem na stacji paliwowej Orlenu i Zmarzlik na wielkich plakatach reklamowych towarzyszył mi tam w codziennej robocie. A co teraz porabiam? Pracowałem w sklepie wielobranżowym na Ursynowie w Warszawie, ale niedawno zachorowalem na covid. Szczęśliwie, przeszedłem to w miarę lekko. No cóż, życie różnie kieruje naszymi losami. Na Ursynowie zresztą mieszkamy razem z żoną, córeczką i pieskiem. Koszty utrzymania w stolicy nie są małe, ale dajemy sobie radę.

Czy jest jakaś szansa na Twój powrót do telewizji, bądź w ogóle do mediów?

Każda praca jest dobra, lecz ja nie porzuciłem marzeń o powrocie do dziennikarstwa. Dziennikarzem jest się przez całe życie, tak jak sportowcem. To nie zawód, to pasja, powołanie, miłość. Dawałem w nim z siebie wszystko, co miałem w sobie najlepszego. Nie wiem, czy wrócę do telewizji, mam sentyment do radia, może jakiś portal? Pukam do różnych drzwi, rozmawiam i szykują się jakieś perspektywy, być może w radiu internetowym, lecz czas nie jest sprzyjający. W dobie pandemii redakcje raczej zwalniają niż zatrudniają. Niektórym dziennikarzom, z tego co wiem, obniżono zarobki nawet o 50%. Czekam na lepsze dni i korzystniejsze okoliczności. One nadejdą po pandemii.

Trzymamy zatem kciuki za Twój powrót, najlepiej na wizję podczas imprez żużlowych i dziękujemy za szczerą rozmowę.

Rozmawiał BARTŁOMIEJ CZEKAŃSKI

8 komentarzy on Żużel. Grzegorz Milko: Gdy w szczycie formy sadzają cię na ławce rezerwowych…
    pomorski viking
    11 Feb 2021
     4:28pm

    Majewski zrobił z żużla w C+ mierny produkt. Jego magazyny to szczyt wszystkiego…
    Tam powinna siedzieć Daria Kabała Malarz, która ma wiedzę na temat żużla, aparycję, inteligencję i szyk.
    Majewski niech wraca do Krosna.

    R2R
    11 Feb 2021
     9:51pm

    Pamiętam kosę obu Panów. Dziwiłem się, że dwie tęgie głowy skaczą sobie do oczu, ale git że wszystko macie panowie wytłumaczone.

    Żużel serwowany sposobem p.Majewskiego nie za bardzo lubię, bo rzeczywiście zrobił się z tego produkt i to taki na chama – ładne opakowanie i robienie na siłę dobrego wrażenia szermierką komentatorską w meczach z których wieje czasem nudą. No i nieśmiertelnie pierd..lenie o najlepszej lidze świata, podczas gdy zostało ich na całym świecie zaledwie kilka. Sport minął. Dlatego z reguły oglądam tylko samych 15 biegow z powtórkami a na przerwy między nimi wychodzę do kuchni, albo na 'dwójeczkę’ do WC.

    ….I ta jego irytująca zabawa długopisem podczas rozmów z gościem w studio i unoszenie go w geście przerwania wywodu zaproszonemu.

    telewidz
    12 Feb 2021
     10:27am

    Duża część oglądających żużel w C+ ma już dosyć tych pogaduszek Majewskiego, Mirusia i Demskiego. Czas przewietrzyć to studio i towarzystwo.

    Mema
    12 Feb 2021
     5:15pm

    Majewski jąkałą”u nas teraz dzisiaj proszę państwa”szefem żużla.Musi mieć jakiś haki na Kołodziejczyka.

    kto go promuje?
    12 Feb 2021
     6:11pm

    Dzień Dobry. Aaaaaaa, eeeeee, witam, eeeeee naszych gości w studio, aaaaaa, eeeee, jest też z nami , aaaaaa, eeeee, pan Leszek. Halo, eeeee, aaaaa, czy pan nas eeeeee słyszy panie aaaaaaa Leszku.

Skomentuj

8 komentarzy on Żużel. Grzegorz Milko: Gdy w szczycie formy sadzają cię na ławce rezerwowych…
    pomorski viking
    11 Feb 2021
     4:28pm

    Majewski zrobił z żużla w C+ mierny produkt. Jego magazyny to szczyt wszystkiego…
    Tam powinna siedzieć Daria Kabała Malarz, która ma wiedzę na temat żużla, aparycję, inteligencję i szyk.
    Majewski niech wraca do Krosna.

    R2R
    11 Feb 2021
     9:51pm

    Pamiętam kosę obu Panów. Dziwiłem się, że dwie tęgie głowy skaczą sobie do oczu, ale git że wszystko macie panowie wytłumaczone.

    Żużel serwowany sposobem p.Majewskiego nie za bardzo lubię, bo rzeczywiście zrobił się z tego produkt i to taki na chama – ładne opakowanie i robienie na siłę dobrego wrażenia szermierką komentatorską w meczach z których wieje czasem nudą. No i nieśmiertelnie pierd..lenie o najlepszej lidze świata, podczas gdy zostało ich na całym świecie zaledwie kilka. Sport minął. Dlatego z reguły oglądam tylko samych 15 biegow z powtórkami a na przerwy między nimi wychodzę do kuchni, albo na 'dwójeczkę’ do WC.

    ….I ta jego irytująca zabawa długopisem podczas rozmów z gościem w studio i unoszenie go w geście przerwania wywodu zaproszonemu.

    telewidz
    12 Feb 2021
     10:27am

    Duża część oglądających żużel w C+ ma już dosyć tych pogaduszek Majewskiego, Mirusia i Demskiego. Czas przewietrzyć to studio i towarzystwo.

    Mema
    12 Feb 2021
     5:15pm

    Majewski jąkałą”u nas teraz dzisiaj proszę państwa”szefem żużla.Musi mieć jakiś haki na Kołodziejczyka.

    kto go promuje?
    12 Feb 2021
     6:11pm

    Dzień Dobry. Aaaaaaa, eeeeee, witam, eeeeee naszych gości w studio, aaaaaa, eeeee, jest też z nami , aaaaaa, eeeee, pan Leszek. Halo, eeeee, aaaaa, czy pan nas eeeeee słyszy panie aaaaaaa Leszku.

Skomentuj