Gorzów oczami Sieraka: Wiadomo, po równaniu krawężnik niósł. Lindgren podbił klasyfikację, mały Alex serca kibiców

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Widzieliście, a ściślej słyszeliście podsumowanie piątkowych zmagań w Gorzowie dokonane przez dziesięcioletniego Alexa? Gość rozbił bank ludzkich serc. Zajrzyjcie na nasz fanpage i kliknijcie w zakładce filmy to nagranie. Nie można chłopaka nie pokochać. Po sobotnich rozstrzygnięciach i zmianie lidera przejściówki, dla mnie to Alex jest polskim bohaterem weekendu SGP.

Co do samych zawodów, zacznę od wydarzeń sprzed rozpoczęcia rywalizacji. Otóż mleko się wylało w kwestii Anlasów. Podejrzenia musiały znaleźć potwierdzenie, bo inaczej nawet nieruchawi z FIM nie wprowadziliby ad hoc zakazu używania tych opon. Dawno wiedziałem, że guma nie jest najlepszym sposobem zabezpieczenia interesu. A już zbyt miękka tym bardziej. To żartem. Tak to więc od ręki wprowadzono ów zakaz stosowania „tych” opon w SGP nie odnosząc się do poprzednich dwóch rund, co jest o tyle zrozumiałe, że żaden z rajderów niczego przy nich nie czwarzył. Całe odium musi wziąć na klatę turecki producent, skądinąd sponsor cyklu, co już musiało FIM-owskie marynarki zaboleć. Nie odwiodło jednak dygnitarzy od strojenia dobrych min do złej gry. Niejaki anglojęzyczny notabl z organizacji czerpiącej zyski od Polaków z tytułu przeprowadzenia cyklu, nazwiskiem Bellamy, był nieuprzejmy stwierdzić, że we Wrocławiu Anlasy dostępnymi były, więc kto chciał mógł na nich jechać. Zapomniał, że biznes na kilkaset opon w roku może nie powala, ale warunki muszą być jednakowe dla każdego, a tu ewidentnie zostały naruszone. Ot przyjemniaczek. Weź chłopie skocz sobie na bungee z turecką, miękką gumą. I to tyle a propos propozycji spędzenia wolnego czasu przez niektórych cwaniaków z BSI i FIM. Oby tylko Discovery miało lepsze wejście i pomysły na żużel, bo inaczej będzie z nami krucho.

Wracając zaś do rywalizacji na Jancarzu. Z perspektywy naszych Orłów weekend słabosilny. Dudek skończył właściwie zanim zdążył zacząć. Pierwszy wyścig w piątek. Dzwon aż zahuczało, zaś westchnienie i przerażenie zielonogórskich fanów przeszło głośnym echem przez całą żużlową Polskę. W sobotę próbował się Duzers pozbierać i doprowadzić sztucznie do używalności, ale od pierwszego startu widać było, że jeszcze brakuje. Fizycznie brakuje. Kibice Falubazu odetchnęli o tyle, że Patryk zapewniał o udziale w ligowym starciu macierzystego klubu. Decydującym starciu dodajmy. Ten dzwon z piątku dał Dudkowi alibi, ale ja nie doszukiwałbym się słabej dyspozycji zawodnika Myszy na Jancarzu. Wszak powtórkę w piątek, na adrenalinie, wygrał i dopiero potem zaczęło po prostu zbyt mocno boleć. Ta jedna trójeczka wystarczyła zaś, by w klasyfikacji turnieju przedzielić „naszą” dziką kartę – Andersa Thomsena, oj chyba nie te progi, i szwankującego ani nie przez opony, ani nie przez nitro domieszki paliwowe Toninho Lindbaecka. To chyba łabędzi śpiew Szweda w SGP. Awansował z Gorican Berntzon i zastąpi Antona. Zapewne lepiej, bo gorzej nie można.

Wróćmy do Polaków. Wielu drwiło, nieliczni z troską śledzili losy Magica Anlasa w zawodach. Niewielu chciało jednak pamiętać, że nad Janowskim ciąży jakaś gorzowska klątwa. Bez znaczenia jaką gumą się zabezpiecza, ta i tak dopada i zwycięża. Podobnie teraz. Klątwa okazała się silniejsza od zawodnika. Sam Maciej mówił, że nie czuje fury. Tak to niestety wyglądało. Dało w efekcie dwa wyszarpane rzutem na taśmę półfinały i nerwowe spoglądanie na dokonania innych. Bywa, że żużlowcy miewają obiekty, których nie kochają i na których, mimo kurtuazji w wypowiedziach, jadą przeciętnie, bądź beznadziejnie. W Gorzowie Maciej zaliczył przeciętny weekend i utratę przodownictwa w przejściówce na półmetku cyklu o tytuł. Czy na rzecz broniącego tytułu Bartka? Tak wyglądało po piątku. Zmarzlik był kosmiczny. Jechał tam gdzie inni nie próbowali, dobrze wychodził spod taśmy i… wygrał. W finale doszło do starcia Bartka z trzema reprezentantami Włókniarza, czyli tak jak prorokował kolega Olkowicz relacjonując niedawny mecz ligowy i oświadczając mimowolnie, w emocjach, że oto zmierzy się trzech z jednej ekipy, przeciw singlowi ze strony rywali. W piątek jeszcze Zmarzły zremisował z trójką częstochowskich muszkieterów, bowiem ku uciesze gawiedzi wziął się i wygrał, zbliżając tym samym do pozycji lidera klasyfikacji przejściowej. Tylko za plecami czaił się najskuteczniejszy beneficjent nowego systemu…

Sobota zapowiadała powtórkę z piątku. Niebotyczny Zmarzlik zdawał się najjaśniejszą postacią zawodów, zaś Magic wciąż mordował się z odmawiającą współpracy furą. Im dalej jednak w las tym więcej Doyle`ów i Madsenów chciałoby się rzec. Odbudował się swoją drogą ów były champion rodem z Antypodów. Żeby tak szpileczką, za szpileczki – to co panie Marku, jednak można nauczyć mistrza świata jeździć? To żart naturalnie. Nie ci dwaj włókniarze okazali się jednak najskuteczniejsi. Katem Polaków został Fredka. Zmarzły w końcówce zawodów zgubił nieco prędkości i kombinował z polami startowymi. Myślę, że w tej fazie turnieju, którego by nie wybrał efekt byłby podobny. Szybkości już na tym etapie troszeczkę brakowało, a że decydują niuanse, to i ostatecznie ku rozpaczy fanów, nie tylko zabrakło do zwycięstwa i wieszczonego zewsząd objęcia liderowania w przejściówce, ale nawet na finał nie wystarczyło. A że w połówce Magica także dokonało się wyeliminowanie krajana, to i od niepamiętnych czasów, na Jancarzu Polak nie było nawet w ostatecznym starciu. Cóż za zawód. Po prostu. Szczerze. Nie mam do chłopaków pretensji, bo nie w tym rzecz. Byłem zwyczajnie zawiedziony i rozczarowany. Po finale zaś najchętniej rozszarpałbym Piotra Świderskiego. Kazał mu kto aż tak odbudować częstochowskie trio? No i ten Lindgren. Najpierw wjeżdżał do półfinałów bocznymi drzwiami, teraz już pewnie, acz bez fajerwerków. No i dopiął swego. Świder oglądając to starcie Włókniarza wygrane 6-0 z nieliczącym się w stawce Emilem, pewnie rwał włosy z głowy jak Baron w Lesznie gdy jego czterech kozaków szło przeciw sobie w Finale IMP na żyletki. Do kraksy nie doszło a Szwed zgarnął nie tylko pierwszą tegoroczną wiktorię w pojedynczym turnieju, ale też poskładał z kartonu IKEA, fotel lidera klasyfikacji przejściowej. Nikomu źle nie życzę, ale jako lokalny patriota, mam nadzieję, że będzie go uwierał i szybko odda co nie jego.

Podsumowując więc weekend. Nasi muszą gonić. Dudek potrzebuje dobrych zawodów, bo inaczej może liczyć jedynie na dzikusa. Anlasy zawieszone, ale marynarki nadal dumnie i butnie obnoszą się po parkingu, bez cienia skruchy. Czyli nic się nie zmienia. A w środku tego kociołka zawodnicy i my kibice. Jest taka praktyka, potwierdzona w wielu miejscach, że aby łatwiej zarządzać ludźmi, trzeba ich ze sobą na dole skłócić, nawet o opony. Kiedy wezmą się za łby ze sobą wzajem, nie zauważą jak łatwo nimi sterować. Z takiego założenia wychodzą zapewne bezkrytyczni wobec siebie burżuje z FIM i BSI. Zatem apel. Bądźmy murem, jednością, jako Polacy. Bez względu na wszystko, osobiste sympatie, czy antypatie, jednym głosem kibicujmy całej naszej trójce. Nie przeciwko komuś, lecz za naszymi. Ja zaczynam, kto ze mną? 

5 komentarzy on Gorzów oczami Sieraka: Wiadomo, po równaniu krawężnik niósł. Lindgren podbił klasyfikację, mały Alex serca kibiców
    Ⓜⓤⓒⓗⓞⓜⓞⓡⓔⓚ
    13 Sep 2020
     4:21pm

    Przeczytałem a może nawet zmęczyłem ten przydługi felieton (?). Ponieważ oglądałem i nadal oglądam żużel w TV, nie mam czasu na komentarz. Co się odwlecze to nie uciecze.
    Jednak szukam wypowiedzi małego, 10-o letniego Alexa i jakoś nie mogę znaleźć. Jakiś link? Może to mi rzuci światło, albo choć trochę wyjaśni i przybliży to co pan tu stworzył panie Przemysławie słowem pisanym.
    Po Wrocławskich turach Grand Prix nie było takich … refleksji?

    Furkotka
    13 Sep 2020
     8:15pm

    No to sobie Pan ulzyl, ale felieton jakos nie porwal mojego serca… znow jazda po Magicu i placz o Bartka… tor byl beznadziejny, tylko tyle z tych pozal sie Panie Boze zawodow zapamiętałam

    Marek
    14 Sep 2020
     7:47am

    Lubie Pana felietony i komentarze ale prosze Was wszystkich zaprzestancie tych pseudonimow . Magic , Fredka … Zmarzly ! Bezczelne. Budujcie nazwiska naszych sportowców a nie robcie z nich klaunow.
    Dobrego dnia dla wszystkich

      Ⓜⓤⓒⓗⓞⓜⓞⓡⓔⓚ
      14 Sep 2020
       6:12pm

      Ciesz się że nie piszą: Janoś czy Piszczałka.
      Jednak nie wiem czy zauważyłeś że wielu sportowców używa tzw. pseudonimów. Sam Maciek ma na siodełku wypisane „Magic”, bo tak go chyba nazwano, gdy jeździł w lidze angielskiej.
      Mi się bardzo podobają takie fajne ksywki jak Tajski, Piter, Magic, Łełek, Dzik czy Mały – wątpię by sportowcy żużlowi za to się obrażali. Raczej pokazuje to indywidualizm zawodników i rozpoznawalność na arenach sportowych. Coś mi się wydaje że wielu dąży do tego by mieć swoją charakterystyczną nazwę.

Skomentuj

5 komentarzy on Gorzów oczami Sieraka: Wiadomo, po równaniu krawężnik niósł. Lindgren podbił klasyfikację, mały Alex serca kibiców
    Ⓜⓤⓒⓗⓞⓜⓞⓡⓔⓚ
    13 Sep 2020
     4:21pm

    Przeczytałem a może nawet zmęczyłem ten przydługi felieton (?). Ponieważ oglądałem i nadal oglądam żużel w TV, nie mam czasu na komentarz. Co się odwlecze to nie uciecze.
    Jednak szukam wypowiedzi małego, 10-o letniego Alexa i jakoś nie mogę znaleźć. Jakiś link? Może to mi rzuci światło, albo choć trochę wyjaśni i przybliży to co pan tu stworzył panie Przemysławie słowem pisanym.
    Po Wrocławskich turach Grand Prix nie było takich … refleksji?

    Furkotka
    13 Sep 2020
     8:15pm

    No to sobie Pan ulzyl, ale felieton jakos nie porwal mojego serca… znow jazda po Magicu i placz o Bartka… tor byl beznadziejny, tylko tyle z tych pozal sie Panie Boze zawodow zapamiętałam

    Marek
    14 Sep 2020
     7:47am

    Lubie Pana felietony i komentarze ale prosze Was wszystkich zaprzestancie tych pseudonimow . Magic , Fredka … Zmarzly ! Bezczelne. Budujcie nazwiska naszych sportowców a nie robcie z nich klaunow.
    Dobrego dnia dla wszystkich

      Ⓜⓤⓒⓗⓞⓜⓞⓡⓔⓚ
      14 Sep 2020
       6:12pm

      Ciesz się że nie piszą: Janoś czy Piszczałka.
      Jednak nie wiem czy zauważyłeś że wielu sportowców używa tzw. pseudonimów. Sam Maciek ma na siodełku wypisane „Magic”, bo tak go chyba nazwano, gdy jeździł w lidze angielskiej.
      Mi się bardzo podobają takie fajne ksywki jak Tajski, Piter, Magic, Łełek, Dzik czy Mały – wątpię by sportowcy żużlowi za to się obrażali. Raczej pokazuje to indywidualizm zawodników i rozpoznawalność na arenach sportowych. Coś mi się wydaje że wielu dąży do tego by mieć swoją charakterystyczną nazwę.

Skomentuj