Drużyna Polonii Bydgoszcz przed meczem z PSŻ Poznań, a w tle prace budowlane. Aby podziwiać piękne obiekty potrzeba czasu i sporego nakładu pracy, ale do tego powinniśmy zmierzać. Fot. Jakub Soboczyński.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ostatnie wydarzenia wokół drużyny z Rybnika i jej rozliczeń z miastem każą zastanowić się nad sensem jakiegokolwiek wspierania sportu zawodowego ze strony samorządów czy spółek z dominującym udziałem skarbu państwa. Czytając pierwsze kilka zdań z pewnością pomyśleliście, że znowu wałkowany będzie wątek beniaminka PGE Ekstraligi. Spokojnie, w tych rozważaniach chciałbym zwrócić uwagę na sposób finansowania sportu w naszym kraju jako całości. Bez rozdrabniania swojej opinii na poszczególne ośrodki naszej ukochanej dyscypliny czy nawet sam żużel.

Od wielu lat słyszymy we wszelakich mediach, że ilość zadań po stronie samorządów w Polsce wzrasta, a w parze ze wzrostem ilości zadań nie idą środki przekazywane z budżetu centralnego. Jednak nieprzerwanie samorządy w ramach swojej działalności przekazują pieniądze na promocję miasta poprzez sport. Wspomniane promowanie kończy się zazwyczaj przelaniem publicznych kwot na konta największych tuzów światowego speedwaya (zarówno polskich i zagranicznych). Czy lokalne władze nie powinny bardziej skupić się na krzewieniu kultury fizycznej wśród najmłodszych? Żużel z pewnością nie jest najpopularniejszą dyscypliną wśród naszej młodzieży, ale w każdym z miast zawsze znajdą się chętni, aby pójść w ślady Szczakiela, Golloba, Zmarzlika i wielu innych znakomitych krajowych jeźdźców. Moim zdaniem powinniśmy zająć się przede wszystkim wspieraniem młodzieży, a dopiero później możemy myśleć o wspieraniu zawodowego sportu (z jednym wyjątkiem, o którym wspomnę poniżej).

A co ze sportem zawodowym? To biznes w najczystszej postaci, a jeśli biznes jest nierentowny, to należy go zamknąć. Czas skończyć z wszechobecną pomocą publiczną dla prywatnych inicjatyw. Tak, założenie i prowadzenie klubu żużlowego to zwykła, prywatna inicjatywa. Włodarze miast dalej chcieliby posługiwać się maksymą z czasów Cesarstwa Rzymskiego – chleba i igrzysk. Szkoda, że te igrzyska organizowane są z naszych, publicznych środków. Jestem w stanie zrozumieć, że należy wspierać młodych ludzi w ich sportowych staraniach, gdyż to właśnie sport kształtuje charakter, ale zawodowców startujących w zawodach powinny wspierać podmioty niepubliczne.

Jak wygląda to w innych sportach? Od razu na myśl przychodzi mi koszykówka, gdzie w polskich drużynach występuję mnóstwo obcokrajowców. Władze ligi sztucznie starają się zagwarantować polskim koszykarzom miejsce w drużynach ligowych. Ostatnio ekipa mistrza Polski – Anwil Włocławek wygrała bardzo ważny mecz w koszykarskiej Lidze Mistrzów, pokonując u siebie hiszpański San Pablo Burgos 100:90. Dodajmy, że w tych rozgrywkach nie obowiązują żadne limity dotyczące zawodników krajowych. Punktacja z tego meczu powie nam bardzo wiele o wspieraniu przez Anwil S.A. (spółka, której 100% akcji posiada inna spółka skarbu państwa) oraz miasto Włocławek zagranicznych koszykarzy: Tony Wroten 20 pkt, Ricky Ledo 19, Chris Dowe 16, Chase Simon 13, Shawn Jones 11 (wszyscy wymienieni to gracze z USA), Roland Freimanis (Łotwa) 11 pkt, Michał Sokołowski 7, Szymon Szewczyk 3, Krzysztof Sulima 0. Jaki z tego wniosek? Są dyscypliny, w których nasze publiczne środki w znacznie większym stopniu trafiają do zagranicznych gwiazd.

Jaki jeszcze rodzaj wsparcia wydaje się dla mnie uzasadniony? Udostępnianie klubom infrastruktury, która należy do miasta. W większości, jeśli nie we wszystkich miastach, stadion nie jest własnością klubu. Jeśli mamy wspierać ze środków publicznych, to wyłącznie udostępniając obiekt na preferencyjnych warunkach i również podejmując się modernizacji czy utrzymania stadionu w godziwym stanie. Dlaczego właśnie taki wyjątek? Kluby z pewnością nie będą ochoczo inwestowały w obiekty, które do nich nie należą, a pozostają one we władztwie publicznym, gdyż wciąż pokutuje u nas pozostałość z czasów PRL, gdy własność publiczna była absolutną dominantą. Moim zdaniem udostępnienie stadionu będzie wystarczającą zapłatą za promocję miasta.

Do jakiego przykładu należałoby się odwołać w tej sytuacji? Z pewnością większość z Was, jeśli nie wszyscy, kojarzą Arsenal Londyn. Dlaczego właśnie ta drużyna? Właśnie jej udziałem stała się jedna z największych przeprowadzek ostatnich lat w zawodowym sporcie. Była ona spowodowana koniecznością zwiększenia przychodów z biletów, gdyż poprzedni obiekt (Highbury) był zbyt mały dla potrzeb klubu stanowiącego światową markę. Z pewnością powiecie, że jest to zupełnie inna skala niż żużel, ale uważam, że wzorce należy czerpać od najlepszych. Historia budowy nowego stadionu, który nosi nazwę „Emirates Stadium” pokaże jak ogromnym odciążeniem klubowych budżetów jest wsparcie miast w zakresie infrastruktury. Jeśli pójdziecie polskim tokiem myślenia, to od razu stwierdzicie: „Nieźle się szarpnął dla nich ten Londyn”. Nic bardziej mylnego.

Ostatnio ogarnęło mnie przerażenie, gdy usłyszałem, że miasto Katowice zaciąga potężne zobowiązania kredytowe, aby wybudować stadion dla piłkarzy GKS-u Katowice. Jeśli Londyn chciałby ufundować obiekty i akademie dla wszystkich swoich klubów, to już dawno rozpocząłby „Bankruptcy procedure”. Z pewnością pamiętacie, że Arsenal na początku nowego tysiąclecia był wzmacniany jedynie w ramach dobrych okazji na rynku transferowym. Oszczędności wynikały z konieczności zachowania środków na rozbudowę stadionu, co do którego miasto nie partycypowało w kosztach. Do sfinalizowania projektu nie doszłoby bez uzyskania kredytu w jednym z banków na kwotę 260 milionów funtów, który później został zamieniony na 13,5-letnie obligacje na sumę 210 milionów funtów. Drużyna od sezonu 2006/2007 przeniosła się na nowy stadion, może pozwolić sobie na wydawanie potężnych kwot na nowych zawodników i w kwestii finansowej ma się dobrze, chociaż widmo sporych zobowiązań do spłaty z pewnością krąży nad sternikami klubu. Kwestią zupełnie odrębną pozostaje rozczarowująca dyspozycja sportowa w bieżącym sezonie. W jakim celu wskazuję Wam ten przykład? To wskazuje jak ogromna jest pomoc dla prywatnych inicjatyw sportowo–biznesowych w naszym kraju ze strony samorządów. Kluby dostają gotowy obiekt, pozostaje jedynie zmontować drużynę, co w dzisiejszych czasach, gdy nie istnieją sumy transferowe, nie stanowi wyzwania przerastającego działaczy.

Moim zdaniem wsparcie dla klubów powinno ograniczać się jedynie do dwóch wymienionych powyżej płaszczyzn. Reszta jest czystym biznesem, a ten bywa bardzo brutalny. Jeśli się nie nadajesz, to wypadasz z gry. Nie doszukujcie się w tym aluzji do żadnego z zespołów z lig żużlowych. Każda drużyna jest beneficjentem środków publicznych w mniejszym lub większym stopniu. Chciałbym wskazać tylko czym powinny kierować się samorządy przy wydawaniu naszych pieniędzy. Wydajcie je na nas, a nie na zagraniczne gwiazdy, a jeżeli nasze realia stwarzają taką konieczność (kwestia posiadania prawa własności do stadionów przez poszczególne miasta), to róbcie to z umiarem i nie pozwalajcie, aby kluby funkcjonowały w głównej mierze za nasze środki.

PAWEŁ ZAŁUCKI