Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Kelly Moran to jeden z największych talentów w historii speedwaya. Amerykański żużlowiec nie potrzebował ogromu ciężkiej pracy, by wspiąć się na szczyt. Jego natura niestety często brała górę nad zdrowym rozsądkiem czy pracą. Poczytajcie jak Amerykanin zaczynał przygodę z angielskim żużlem.

Jedną z kluczowych osób która stała za „sciągnięciem” Morana do Anglii był Ian Thomas, menedżer angielskiego żużla. Thomas chciał wyciągnąć absolutne maksimum z Kelly’ego Morana, młodego wówczas Amerykanina, obdarzonego wielkim talentem. Młody Moran miał ciemniejszą stroną mocy – lubił imprezy i dzikie życie. W pewnym momencie Thomas chciał, aby Kelly zdał egzamin na prawo jazdy. Kelly Moran wciąż nie mógł podołać temu zadaniu, prawo jazdy nie w jego opinii dla niego. Ian Thomas kontaktował się nawet z odpowiednim Departamentem w Kalifornii, aby upewnić się, że Kelly znów nie podołał zadaniu. Prawdą było, że przez większość swojej kariery sportowej, Kelly nie posiadał prawa jazdy.

– Miałem świetnego gościa, który mógł się ścigać z powodzeniem, ale nie mógł sie przemieszczać. Nie miał prawa jazdy. Cóż, musiałem mu zorganizować kierowcę, aby jakoś docierał na zawody. Śmiałem się, że miałem pod swoimi skrzydłami młodą gwiazdeczkę, którą trzeba było wozić – wspominał Ian Thomas.

Po latach „walk” Moran zdał prawo jazdy. Jazda samochodem nie była jego mocną stroną. Jak wspominał sam Kelly, przerażały go…ronda, gubił się na nich. Speedway Star opisał przypadek, gdy Kelly Moran, podróżując do Newcastle znalazł się w…Liverpoolu, czyli na zachodnim wybrzeżu Wielkiej Brytanii zamiast na północnym wschodzie. Krążyły pogłoski, że jego podróż z mieszkania na stadion trwała ponad godzinę, pomimo, że te dwa punkty dzieliło ledwie 8 mil.

– To wszystko przez przeklęte ronda, gubiłem się na nich. Wcześniej, gdy nie podróżowałem samochodem nie widziałem ani jednego ronda, nie skupiałem się na nich. Gdy przyjechałem do Anglii okazało się, że połączenia drogowe są tu tak skomplikowane, że sobie nie radzę. Doszło do sytuacji, w której Ian Thomas zawsze dawał mi mapę i oznaczał punkty „Jesteś tutaj”, a stadion żużlowy oznaczał innym kolorem z dopiskiem „Masz dotrzeć tutaj” – wspominał Kelly Moran.

Shawn oraz Kelly Moranowie

Przez większość czasu funkcję szofera Morana pełnił niejaki Peter Rovazzini, o którym często wspominał Ian Thomas. Przez wiele lat Rovazzini był sponsorem i menadżerem Morana. Duet ten był niesamowity pod względem swojej naiwności i niedoświadczenia. Ich środek transportu również był zabawny. W niczym nie przypominał kampera tudzież vana, jakim podróżują dzisiejsze gwiazdy.

– Trudno było podróżować. Wspólnie z Kellym nie mieliśmy pojęcia jak dojechać w poszczególne miejsca. To były czasy bez telefonów komórkowych, bez nawigacji. Wszystko na tak zwanego „czuja”. Zwykle dojeżdżaliśmy do Londynu i pytaliśmy ludzi w którą stronę należy teraz pojechać, aby dotrzeć na dany obiekt żużlowy – śmiał się Rovazzini.
– Byłem zszokowany, że większość ludzi chyba nigdy nie opuszczała swoich osiedli. Nie mieli pojęcia jak nam pomóc. Znali tylko położenie obiektów w promieniu 5 mil od miejsca zamieszkania, nic więcej! Pamiętam, że zawsze po drodze mijaliśmy McDonald’s i był to nasz znak, że jedziemy we właściwym kierunku. W tamtych czasach McDonald’s był rarytasem w Anglii, nie tak jak dziś, że w każdym mieście jest ich kilka. Gdy mijaliśmy ową restaurację to byliśmy zadowoleni, bo oznaczało to właściwy kierunek jazdy. W dodatku Kelly uwielbiał się tam zatrzymywać. Tęsknił za domem, za USA, a McDonald’s o tym domu mu przypominał – wspomina Rovazzini.

Nikt nie miał wątpliwości, że Kelly Moran obdarzony był wielkim, naturalnym talentem, jednak przy głębszym poznaniu okazywało się, że prowadził też inny, dziki styl życia, który mu odpowiadał. Gdy przyjechał w wieku lat siedemnastu do Wielkiej Brytanii był młodym dzieciakiem. Z charakteru lekkoduch, z jedną, zasadniczą wadą. Kelly lubił sobie wypić, czasami zbyt wiele. Osoby ze świata żużla często tłumaczyły mu, że picie go kiedyś zgubi. Miał niesamowity talent, którego część zmarnował przez alkohol – kontynuuje Rovazinni

Kelly trafił w Anglii do drużyny Hull. W tym zespole startował inny wielki talent, Ivan Mauger.

– W tej drużynie spotkało się wiele talentów. Większość z nich było podobnych do Kelly’ego, choć on miał większy talent od każdego z nich. Ich wadą było to, że zwykli wieść lekko szalone życie. Poza jednym, Ivanem Maugerem. On był inny, wyróżniał się. Prawdziwy profesjonalista, skupiony na swojej pracy, na tym, by ciągle stawać się lepszym i lepszym. Charakterem nie pasował do reszty zgrai lekkoduchów. Gdyby porównać jego i Morana… Kelly był klaunem, a Ivan gościem w garniturze – wspominał Ian Thomas.

– Kelly był lepszy ode mnie, miał to „coś”, naturalny talent, który wystarczyło odpowiednio wykorzystać. Nie musiał ciężko pracować. W zupełności wystarczyłoby mu, aby uspokoił swoje życie. Zachowywał się jak błazen, wiódł dzikie życie i to go na swój sposób zgubiło – wspominał kiedyś Ivan Mauger.

Kelly miał słabość również do płci pięknej. Lubił imprezy na których pojawiały się atrakcyjne kobiety. Nie przechodził obojętnie.

– Pewnego razu podróżowaliśmy do Beverley na jakieś zawody. Dotarliśmy nieco wcześniej. Mijaliśmy jakiś szpital znajdujący się nieopodal stadionu. W tym szpitalu spały wszystkie pielęgniarki, nie wracały na noc do domów. Nawiązaliśmy bardzo dobry kontakt z jedną z pielęgniarek, rozkręciła się ostra impreza. Niewiele pamiętam, oprócz tego, że wyszliśmy stamtąd o 8 rano z butelką szampana w ręku, gdy reszta pielęgniarek budziła się do pracy. Dla niepoznaki, że nie jesteśmy intruzami, Kelly krzyczał „Doctor Rovazzini, Doctor Rovazzini, jeszcze momencik!”. Zabawne to były czasy. Wieczne imprezy w przerwie od jazdy i żużla. Tak wyglądało nasze życie. Ludzie byli cudowni, zakochiwaliśmy się w nich podczas imprez. Taki tryb do nas po prostu pasował – wspominał szofer Rovazzini.

Jego szalona natura, zabawowy charakter plus atrakcyjny wygląd sprawiały, że Kelly często otaczał się pięknymi kobietami. Kiedyś został zresztą wyłapany przez coś w rodzaju Hollywood Glamour, z którymi poszedł na współpracę. Wiecznie nie było go w domu, pod ręką, ponieważ imprezował w barach, na mieście w towarzystwie wielu kobiet. To doprowadzało promotora Iana Thomasa do szewskiej pasji. Często trzeba było go szukać , sprowadzać do domu. Następnego dnia był potrzebny na zawodach.

– Podczas którejś nocy imprezował w jednym z pubów. Odebrałem telefon z informacją, że Kelly nie jest w najlepszym stanie. Musiał szybko wytrzeźwieć. Osobiście po niego pojechałem, wytargałem go za „fraki” z baru i zawiozłem do mieszkania. Miał wysuwane z szafy łóżko, które można było złożyć, kiedy nie było używane. Kelly postanowił wskoczyć w tę wnękę, tak o, bez powodu. Pech sprawił, że się w niej zablokował, ponieważ łóżko chciało wrócić na swoje miejsce. Próbowałem go wyciągnąć, a ten darł się i piszczał, aby go uwolnić. Nie dało się, utknął na amen. Musiałem wezwać straż pożarną, aby przyjechali z odpowiednim sprzętem i pijanego Morana wyciągneli z wnęki – opowiadał Ian Thomas.

MortonNielsen KellyMoran

Bez wątpienia jeden z największych talentów do uprawiania czarnego sportu bez wątpienia mógł w tej dyscyplinę osiągnąć dużo więcej, gdyby nie jego drugie, mocno zabawowe – „ja”.

Moran wystartował w swojej karierze w trzech indywidualnych finałach światowych. Każdorazowo kończył zawody na czwartym miejscu. Dwukrotnie z USA zdobył złoty medal Drużynowych Mistrzostw Świata. Kelly Moran zmarł w 2010 roku mając zaledwie pięćdziesiąt lat.

W artykule wykorzystano materiały z biografii Kelly Morana autorstwa Briana Budforda