Fot. Jarek Pabijan.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Martin Vaculik w sobotnim turnieju Grand Prix w Lublinie doznał kontuzji obojczyka. Słowak przeszedł już operację, a we wtorek opuścił szpital w Bańskiej Bystrzycy i dalszą rehabilitację będzie przechodził w domowym zaciszu.

 

– Cieszę się, bo dom to dom. Rehabilitacja i regeneracja w domowym otoczeniu jest najlepsza. Zdjęcia po operacji pokazują, że wszystko jest w porządku, a to pozwala mi optymistycznie patrzeć w przyszłość. Przechodziłem już takie kontuzje, razem z trenerem, fizjoterapeutą, lekarzami i teamem wiemy, co mamy robić, żeby być gotowym na sto procent. Teraz rozpoczynam rehabilitację i jestem dobrej myśli – przekazał Vaculik za pośrednictwem social mediów.

Słowak unika jednak jednoznacznych deklaracji co do powrotu na tor. W przeszłości zawodnicy po złamaniu obojczyka potrafili jeździć już dwa tygodnie po doznaniu kontuzji, ale trzeba mieć na uwadze, że kość złamała się w aż czterech miejscach.

Dodajmy, że bezpośrednio po upadku Słowaka ucierpiał także jeden z członków jego teamu. Mężczyzna początkowo drogę z toru do parkingu chciał pokonać pojazdem technicznym, ale później chciał dołączyć do schodzącego o własnych siłach Vaculika. A zeskoczenie z jadącego pojazdu skończyło się bolesnym upadkiem. – Nie jestem jedyny, który zaliczył upadek, Jakub leciał ze mną, na szczęście z nim też jest w porządku, to twardy chłopak – podsumował z uśmiechem żużlowiec Stali Gorzów.