Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Bartosz Smektała wrócił w tym sezonie do macierzystego klubu. 25-latek był jednym z najlepszych polskich juniorów, a swój pierwszy rok w gronie seniorów także mógł zaliczyć do udanych. Problem się zrodził, gdy „Smyk” postanowił odejść do częstochowskiego Włókniarza. Od tamtego momentu jest cieniem samego siebie, a w dojściu do wysokiej dyspozycji nie pomógł powrót do Leszna.

 

Fogo Unia Leszno zakontraktowała na sezon 2023 Bartosza Smektałę. Zawodnik powrócił tym samym po dwuletnim rozbracie z macierzystą drużyną. Sęk w tym, że 25-latek w niczym nie przypomina tego samego żużlowca, który wówczas odchodził z Leszna. W tegorocznych rozgrywkach jego średnia biegowa wynosi 1,632, którą wykręcił głównie podczas nieobecności filarów leszczyńskiego zespołu.

– To jest moje rozczarowanie. W ubiegłym sezonie, a może nawet prędzej, mówiłem że okresu w Częstochowie nie może zaliczyć do udanych. Namawiałem nie osobiście, ale w wypowiedziach, że tego zawodnika może uratować tylko powrót do Leszna. Liczyłem, że w macierzystym klubie odzyska swój dawny poziom. Do końca się to nie udało, choć są jakieś przebłyski lepszych startów, lecz miewa on o wiele więcej wpadek – powiedział nam Jan Krzystyniak.

Wychowanek leszczyńskiej Unii w latach 2017-2020 nie schodził poniżej 1,8 punktów na bieg. Obejmowało to także pierwszy rok startów w gronie seniorów, gdzie Smektała wywiązywał się ze swojej roli. W 2021 roku postanowił jednak przenieść się do klubu z Częstochowy, gdzie znacząco obniżył swoje loty. Powrót do Leszna miał pomóc mu w osiągnięciu poprzedniej, wysokiej dyspozycji, lecz na ten moment prezentuje się podobnie, jak to miało miejsce pod Jasną Górą.

– Niestety jeździ tak, jak jeździł we Włókniarzu. Żal mi jest, że ten chłopak nie odnalazł się w dorosłym żużlu. Na pewno więcej oczekiwałem po jego powrocie do Leszna, bo on mi dawał taką pewność, że leszczynianie będą w stanie pokusić się w tym roku nawet o brązowy medal. Tak się już niestety nie stanie. Nawet gdyby weszli do play-off z szóstego miejsca, to zderzą się z murem, jakim jest wrocławski zespół – tłumaczy były zawodnik i szkoleniowiec Byków.

Wielu obserwatorów uważa, że Smektała zbyt często odpuszcza. Zawodnik najczęściej nie wdaje się w walkę na łokcie z rywalami, których mowiąc kolokwialnie przepuszcza. Niektórzy kibice określają go mianem dżentelmena żużlowych torów, bowiem gdy przeciwnik przejeżdża obok niego, to wie, że ten zostawi mu wystarczająco miejsca, aby go minąć.

– W ubiegłym roku Bartek przewodził w stawce zawodników, którzy najczęściej tracili punkty na dystansie. Był najczęściej wyprzedzanym zawodnikiem w PGE Ekstralidze. W tym roku może nie daje się tak często wyprzedzać, lecz moim zdaniem jeździ zbyt elegancko i zachowawczo. W żużlu takim stylem się wyników nie osiągnie – zakończył.

SZYMON MAKOWSKI, POBANDZIE