Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Już za półtora miesiąca na PGE Narodowym w Warszawie najlepsi zawodnicy globu rozpoczną zmagania o kolejny tytuł mistrza świata. Kto nim zostanie? Tego dowiemy się w październiku. Okazuje się jednak, że jest recepta na to, jak trzeba jechać, aby złoty medal był realny.

Bardzo ciekawe zestawienie opublikował właśnie angielski Speedway Star. Zawodnicy i kibice mogą je potraktować jako swoistą receptę na tytuł mistrza świata.

Nie bez znaczenia w walce o złoto, co oczywiste, jest jak najmniejsza absencja w zawodach cyklu Grand Prix. Z dwudziestu czterech zawodników, którzy triumfowali w serii Grand Pri,x aż dwudziestu trzech jechało we wszystkich turniejach danego sezonu. Wyjątek stanowi Amerykanin Greg Hancock, który w 2014 roku opuścił zawody rozgrywane w Vojens.

Jeśli nie wygrasz turnieju Grand Prix, nie znaczy to, że mistrzem świata nie zostaniesz. Udowodnił to Mark Loram w 2000 roku, kiedy założył mistrzowską koronę, nie wygrywając ani jednego turnieju. Należy jednak mieć na uwadze, że w tamtym sezonie rozgrywano tylko sześć rund. 

W latach, kiedy rozgrywano dziesięć rund Grand Prix lub więcej, czterech zawodników wywalczyło tytuł mistrzowski, wygrywając tylko jeden turniej – Nicki Pedersen w roku 2008, Tai Woffinden w sezonie 2013 oraz Greg Hancock w latach 2014 oraz 2016.

Co ciekawe, w tych samych latach byli zawodnicy, którzy wygrywali więcej rund Grand Prix, a jednak to nie oni na koniec cieszyli się ze złota. W sezonie 2008 trzy razy wygrywał Tomasz Gollob. Sezon 2013 to trzy triumfy Jarosława Hampela oraz Emila Sajfudinowa. W roku 2014 trzy razy swoją wyższość nad rywalami pokazywał Krzysztof Kasprzak, a w sezonie 2016 cztery razy wygrywał Jason Doyle.

W czternastu sezonach z liczbą minimum dziesięciu rund żaden z triumfatorów nie wygrał więcej niż cztery turnieje Grand Prix. A cztery? Sztuka ta powiodła się Tomaszowi Gollobowi w 2010 roku, Jasonowi Crumpowi w 2006, rok później dokonał tego Nicki Pedersen, a minionym sezonie uczynił to Tai Woffinden.

Oczywiście do wygranej w całym cyklu zbliża zdecydowanie systematyczny udział w wielkim finale. Tu najsłabszy był Mark Loram w 2000 roku – wziął udział tylko w trzech finałach z sześciu rozegranych. Chris Holder w 2012 rokum kiedy turniejów było dwanaście, tylko sześć razy pojechał w finale. Taki sam wynik osiągnął Tai Woffinden w roku 2013. Warto tu wspomnieć Tony’ego Rickardssona, który w sezonie 2005 aż osiem razy jechał w finale. Grand Prix w roku 2005 liczyło dziewięć rund.

Greg Hancock.

Jeśli chcesz walczyć skutecznie o tytuł mistrzowski, warto być zawsze w czołowej dziesiątce każdego turnieju. Tej sztuki dokonała ponad połowa mistrzów. Ciekawym przypadkiem jest Chris Holder, który w sezonie 2012 uplasował się na odległym, 12. miejscu podczas Grand Prix Nowej Zelandii, a później zajął też 14. miejsce w Grand Prix Chorwacji.

W sezonie 2007 niesamowicie dobre statystyki osiągnął Nicki Pedersen. W 74 biegach triumfował aż 50 razy, a jego średnia biegopunktowa oscylowała wokół 2.4.

Jaka jest więc, po tej garści statystyk, recepta na sukces dla chcących wygrać mistrzostwo świata w 2019 roku?

  • Konieczność startu w dziesięciu rundach Grand Prix 
  • Udział w co najmniej pięciu finałach oraz ośmiu półfinałach
  • Wskazana średnia biegowa na poziomie 2 punktów na bieg 

A recepta na sukces a la Tony Rickardsson i totalną dominację?

  • Wygranie siedmiu rund 
  • Udział w dziewięciu finałach 
  • Każdorazowy udział w półfinałach 
  • Wygranie co najmniej 47 z 69 biegów

ŁUKASZ MALAKA