Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Z powodu kontuzji Cameron Woodward musiał zakończyć żużlową karierę. Były żużlowiec m. in. klubów z Rzeszowa i Lublina nie ukrywa, że była to dla niego bardzo trudna decyzja.

Jak wygląda Twoje życie bez żużla? Jesteś szczęśliwy?

Kontuzja, przez którą musiałem zakończyć karierę zostawiła bardzo dużą dziurę w moim życiu. Skończył się żużel i skończyło się życie w Europie. Ciężko było do tego przywyknąć, ale teraz mam nowe cele, a moja rodzina i żona pomogli mi przejść przez ten bardzo trudny czas. Mogę powiedzieć, że znowu jestem szczęśliwy, ale to była długa droga.

Czym się zajmujesz teraz?

Pomagam ludziom zaprojektować, a potem wybudować nowy, wymarzony dom. Pracuję w firmie GJ Gardner Homes w Mildurze. Jestem, można powiedzieć, konsultantem.

Brakuje Ci żużlowego życia?

Bardzo tęsknię za żużlem. Byłem wtedy sporcie chyba odkąd miałem 14 lat i tylko o tym myślałem. To było jak obsesja. Wszystko podporządkowałem żużlowi. Brakuje mi tego podróżowania, przyjaźni z żużlowych torów i oczywiście wygrywania (śmiech). Fajnie też było być swoim własnym szefem.

Które momenty w żużlowej kariery wspominasz najlepiej?

Sezon 2014 był chyba dla mnie najlepszy. W Szwecji i Anglii szło mi bardzo dobrze, przedzierałem się także przez kwalifikacje do cyklu Grand Prix. Pamiętam, że miałem trochę problemów w lidze polskiej na domowym torze w Lublinie, ale to pewnie dlatego, że mocno ingerowali nam wtedy w jego przygotowanie ludzie z zewnątrz. Wszystko jednak fajnie się układało. Oczywiście nie mogę też zapomnieć o sezonie 2013, kiedy to z reprezentacją Australii wywalczyłem brązowy medal w Drużynowym Pucharze Świata.

W sezonie 2013 Cameron Woodward wywalczył z reprezentacją Australii brązowy medal w DPŚ

Ligę polską również znasz dobrze.

Tak zawsze będę wdzięczny klubom z Rzeszowa i Lublina. Rzeszowianie jako pierwsi dali mi szansę w waszej lidze i dzięki temu spełniły się moje marzenia, a to dla mnie bardzo dużo znaczy. Natomiast Lublinowi bardzo dziękuję za to, że postanowili mi zaufać po moich „przygodach” w Rzeszowie, gdy nie dotarłem na mecz. Byli dla mnie bardzo mili i wiem, że dużo pomogli mi, gdy byłem w szpitalu przez 2 tygodnie po kontuzji.

Czy po tych urazach, których w Twojej karierze nie brakowało, wszystko w porządku z Twoim zdrowiem?

Tak, mam teraz sztuczne biodro, które działa naprawdę niesamowicie (śmiech). Reszta mojego ciała spisuje się bardzo dobrze. Do tego biodra się przyzwyczajam i staram się być cały czas w dobrej formie fizycznej. Nie będę się już ścigał, ale chcę być w takiej własnie formie (śmiech).

Wciąż interesujesz się żużlem?

Tak, jestem teraz kimś w rodzaju kierownika drużyny tu u mnie w Mildurze. U nas to jest taki wolontariat jednak chcę się odwdzięczyć w ten sposób klubowi za to, że mogłem się tu uczyć żużla, kiedy byłem małym chłopcem.

Dzięki za rozmowę.

Dzięki również i przy okazji pozdrawiam kibiców w Polsce.

Rozmawiał MICHAŁ CZAJKA