Z powodu kontuzji Cameron Woodward musiał zakończyć żużlową karierę. Były żużlowiec m. in. klubów z Rzeszowa i Lublina nie ukrywa, że była to dla niego bardzo trudna decyzja.
Jak wygląda Twoje życie bez żużla? Jesteś szczęśliwy?
Kontuzja, przez którą musiałem zakończyć karierę zostawiła bardzo dużą dziurę w moim życiu. Skończył się żużel i skończyło się życie w Europie. Ciężko było do tego przywyknąć, ale teraz mam nowe cele, a moja rodzina i żona pomogli mi przejść przez ten bardzo trudny czas. Mogę powiedzieć, że znowu jestem szczęśliwy, ale to była długa droga.
Czym się zajmujesz teraz?
Pomagam ludziom zaprojektować, a potem wybudować nowy, wymarzony dom. Pracuję w firmie GJ Gardner Homes w Mildurze. Jestem, można powiedzieć, konsultantem.
Brakuje Ci żużlowego życia?
Bardzo tęsknię za żużlem. Byłem wtedy sporcie chyba odkąd miałem 14 lat i tylko o tym myślałem. To było jak obsesja. Wszystko podporządkowałem żużlowi. Brakuje mi tego podróżowania, przyjaźni z żużlowych torów i oczywiście wygrywania (śmiech). Fajnie też było być swoim własnym szefem.
Które momenty w żużlowej kariery wspominasz najlepiej?
Sezon 2014 był chyba dla mnie najlepszy. W Szwecji i Anglii szło mi bardzo dobrze, przedzierałem się także przez kwalifikacje do cyklu Grand Prix. Pamiętam, że miałem trochę problemów w lidze polskiej na domowym torze w Lublinie, ale to pewnie dlatego, że mocno ingerowali nam wtedy w jego przygotowanie ludzie z zewnątrz. Wszystko jednak fajnie się układało. Oczywiście nie mogę też zapomnieć o sezonie 2013, kiedy to z reprezentacją Australii wywalczyłem brązowy medal w Drużynowym Pucharze Świata.
Ligę polską również znasz dobrze.
Tak zawsze będę wdzięczny klubom z Rzeszowa i Lublina. Rzeszowianie jako pierwsi dali mi szansę w waszej lidze i dzięki temu spełniły się moje marzenia, a to dla mnie bardzo dużo znaczy. Natomiast Lublinowi bardzo dziękuję za to, że postanowili mi zaufać po moich „przygodach” w Rzeszowie, gdy nie dotarłem na mecz. Byli dla mnie bardzo mili i wiem, że dużo pomogli mi, gdy byłem w szpitalu przez 2 tygodnie po kontuzji.
Czy po tych urazach, których w Twojej karierze nie brakowało, wszystko w porządku z Twoim zdrowiem?
Tak, mam teraz sztuczne biodro, które działa naprawdę niesamowicie (śmiech). Reszta mojego ciała spisuje się bardzo dobrze. Do tego biodra się przyzwyczajam i staram się być cały czas w dobrej formie fizycznej. Nie będę się już ścigał, ale chcę być w takiej własnie formie (śmiech).
Wciąż interesujesz się żużlem?
Tak, jestem teraz kimś w rodzaju kierownika drużyny tu u mnie w Mildurze. U nas to jest taki wolontariat jednak chcę się odwdzięczyć w ten sposób klubowi za to, że mogłem się tu uczyć żużla, kiedy byłem małym chłopcem.
Dzięki za rozmowę.
Dzięki również i przy okazji pozdrawiam kibiców w Polsce.
Rozmawiał MICHAŁ CZAJKA
Żużel. Co szósty chce jechać na „haju”. Sucha statystyka szokuje
Żużel. Sobotniego ścigania w Metalkas 2. Ekstralidze nie będzie! Pogoda już płata figle!
Żużel. Jest dzika karta na niemieckie GP! Odszedł z Landshut, wróci na wielki turniej
Żużel. Manchester dla bogaczy. Ceny powaliły nawet Anglików
Żużel. Zmiany u mistrzów Polski. Nowa nazwa stadionu „Koziołków”
Żużel. Baron zmierzy się z Unią na Motoarenie. Stal jedzie na teren Zmarzlika (ZAPOWIEDŹ)