Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Trwa dyskusja na temat tego, co podczas najbliższych finałów Canal+Online Indywidualnych Mistrzostw Polski należy zrobić z czapką Kadyrowa. Zdaniem niektórych, z uwagi na wojnę na Ukrainie, dalsze wręczanie tej historycznej nagrody nie może mieć miejsca. Tak daleko nie szedłby natomiast Marian Maślanka, były sternik klubu z Częstochowy.

 

Kibice speedwaya przyzwyczajeni są do tego, że żużlowcy, którzy okazują się najlepszymi w Polsce otrzymują szereg nagród i czasem aż trudno zabrać im się z nimi wszystkimi z podium. Jedną z nich jest właśnie czapka Kadyrowa, wręczana od 1963 roku.

– Dla mnie rezygnacja z przyznawania tej nagrody byłaby przesadą i wyrazem histerii. Najważniejsze zostało już zrobione. W finałach IMP nie pojadą Rosjanie, którzy po decyzji o niedopuszczeniu ich do rozgrywek, chcieli skorzystać z polskich licencji. To była od początku strategiczna kwestia i pod tym względem zachowaliśmy się wzorowo – mówi Maślanka na łamach polskizuzel.pl.

Dyskusje spowodowane są tym, że pierwszy właściciel czapki, Gabdrachman Kadyrow, o którym obszerny materiał publikowaliśmy TUTAJ, to radziecki żużlowiec pochodzenia tatarskiego. Maślanka uważa jednak, iż usuwanie historycznego trofeum byłoby już zbyt dalekim krokiem.

– Czapka Kadyrowa to historyczne trofeum, które przez lata nam nie przeszkadzało. Ono kojarzy się właśnie z finałami IMP, a nie z Rosją. Uważam, że nie powinniśmy nic zmieniać i nadal wręczać czapkę zwycięzcy. Gdybyśmy z tego zrezygnowali, to byłby klasyczny przykład pójścia o jeden most za daleko – wyjaśnia.

W opinii byłego prezesa prestiżowy cykl, który wystartuje 9 lipca jest natomiast kolejną okazją by wyrazić swoją solidarność z zaatakowanym przez Rosję narodem. Wcześniej Polski Związek Motorowy zrobił to chociażby poprzez przyznanie roli rezerwowego zawodnikowi z Ukrainy – Witalijowi Łysakowi.

– Uważam natomiast, że finały IMP to dobre miejsce, by okazać solidarność z Ukrainą i wykonać wtedy jakiś symboliczny gest. O tym powinniśmy pomyśleć. Żużlowa społeczność na Ukrainie doskonale zdaje sobie sprawę, jaka stanowcza była reakcja na wojnę ze strony PZM czy GKSŻ, więc nikt nie będzie miał nam za złe czapki Kadyrowa – podsumowuje Maślanka.