Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Był w gronie faworytów i nie zawiódł. Wadim Tarasienko w znakomitym stylu zwyciężył w XVII Memoriale Edwarda Jancarza w Gorzowie Wielkopolskim. Rosjanin po słabszych dwóch pierwszych biegach później był już poza zasięgiem rywali. 27-latek może być wzorem do naśladowania dla innych żużlowców, którzy przyjeżdżają po raz pierwszy na tor w Gorzowie. Dlaczego? Wczorajszy występ na gorzowskim owalu był pierwszym w karierze dla reprezentanta Abramczyk Polonii Bydgoszcz. Debiut wręcz wymarzony. Zapytaliśmy żużlowca m.in.  o wrażenia z turnieju i receptę na sukces na trudnym technicznie torze przy ul. Śląskiej.

 

Wadim, przede wszystkim gratulacje. Szczęśliwy? Jak ci się jeździło w Gorzowie?

Tak, bardzo. Super mi się jeździło. Generalnie to byłem troszeczkę zmęczony, bo o 2 w nocy wróciliśmy z Tarnowa po meczu ligowym. Szybko dzisiaj robiliśmy dwa motory, bo akurat były bardzo pobrudzone, a na taki prestiżowy turniej nie wypadało przyjechać na brudnych. To był mój pierwszy występ na gorzowskim torze. W ogóle nigdy mnie nie widziano w mieście Gorzowie. Jestem bardzo zadowolony. W dwóch pierwszych biegach nie mogłem się jeszcze obudzić, na pewno to nie była wina sprzętu tylko moja. Później, jak wyjechałem do trzeciego biegu to było już OK i super mi się jeździło.

To był twój pierwszy start na gorzowskim owalu, a prezentowałeś się znakomicie, jakbyś znał ten tor od lat.

W dwóch pierwszych biegach połapałem kąty, rozeznałem się o co w ogóle chodzi, bo to jest nietypowy dla mnie tor. W swojej karierze nie jeździłem wiele razy na takiej trajektorii, więc musiałem zbadać teren. Na trzeci bieg skorygowaliśmy delikatnie ustawienia, żeby poprawić start i w sumie nam to wychodziło. W półfinale i finale w ogóle nie wiedziałem jakie pole wybrać. Po prostu wybierałem w ciemno. Przed półfinałem powiedziałem do chłopaków, że nie wygram z trzeciego, a wygrałem. W finale wybrałem czwarte pole, widziałem jak tutaj Bartosz Zmarzlik startuje z czwartego pola, chciałem też spróbować i wyszło mi.

W wielkim finale pokonałeś nie byle kogo, bo m.in. dwukrotnego triumfatora memoriału Patryka Dudka, który właśnie Tobie pogratulował zwycięstwa. To nie lada wyczyn, bo zielonogórzanin bardzo dobrze prezentuje się na „Jancarzu”.

Proponowałem mu, żeby oddał mi pierwsze pole startowe to nie chciał (śmiech-dop. red.). Tak się ułożyło, szczęśliwie dla mnie. Patryk bardzo dobrze jechał w całym turnieju. W finale ułożyło się tak, że to ja szybciej wyjechałem z czwartego pola, obrałem sprytniejszą ścieżkę i wysforowałem się do przodu.

Czym jest dla Ciebie zwycięstwo w Memoriale Edwarda Jancarza?

To jest coś niesamowitego. Nie pamiętam, kiedy zwyciężyłem w indywidualnych zawodach. To było chyba dawno, dawno temu. Cieszę się bardzo. W Kryterium Asów zająłem drugie miejsce teraz w Memoriale Edwarda Jancarza zwyciężyłem, cieszę się bardzo. Dedykuję to swojej nowonarodzonej córeczce, która urodziła się w tym roku, którą bardzo kocham. Rośnie w oczach i zachęca mnie, żebym wracał do domu.

W tym sezonie masz wiele powodów do radości. W lidze notujesz bardzo dobre wyniki, jesteś jednym z liderów Abramczyk Polonii Bydgoszcz.

Dokładnie, mam dobre wyniki, ale też dużo wykluczeń, czy nieprzewidywalnych defektów. To jest sport, bawię się tym i cieszę. Chciałbym bardzo podziękować swojemu teamowi, całej rodzinie, która mnie wspiera, tunerom, sponsorom, bardzo mi pomagają, bez nich nie byłoby tego wszystkiego. Najważniejszą osobą jest żona, która mnie bardzo wspiera.

Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.

Dziękuję bardzo.

ROZMAWIAŁA: DOROTA WALDMANN