Opona marki Anlas. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W czwartkowe popołudnie na oficjalnej stronie PGE Ekstraligi pojawił się zaskakujący komunikat. Organizator rozgrywek zorganizował bowiem przetarg na zapewnienie tylnych opon marek Anlas i Mitas o homologacji ważnej na sezon 2021. Oznacza to, że w fazie play-off zawodnicy będą jeździć na ogumieniu  dostarczonym przez zewnętrzną firmę. Dariusz Sajdak, mechanik Grigorija Łaguty, jest zdania, iż władze ligi podjęły właściwy ruch i ucięły spekulacje w najważniejszym momencie sezonu.

 

Opony to bez wątpienia jeden z gorętszych tematów tego sezonu. Po starciach 9. rundy PGE Ekstraligi, które zostały rozegrane 11 czerwca, zdecydowano się na sprawdzenie ogumienia. Jak wykazały badania, opony wiodących firm nieznacznie odbiegały od norm przyjętych w homologacjach FIM na sezon 2021

– Nie jestem zaskoczony, że będzie takie rozwiązanie z oponami. Oczywiście przepisu jeszcze nie ma, ale przetarg świadczy o tym, że przed play-offami możemy spodziewać się zmian. Zdziwiło mnie jednak to, że mamy taką sytuację już teraz. Byłem niemal pewny, że taki przepis znajdzie się w regulaminie na kolejne rozgrywki. W stu procentach jest to decyzja podyktowana podejrzeniami o tym, że opony są kombinowane – mówi nam Sajdak. – Opony można zmiękczać. Obecnie na rynku można znaleźć różnego rodzaju preparaty do zmiękczania opon – dodaje.

Opony obowiązujące na fazę play-off mają być dostarczane przez firmę dealerską na sześć godzin przed rozpoczęciem meczu. Następnie klub otrzyma fakturę za opony, które zakupił dany zawodnik.

– Dla zawodników ta decyzja nie zmienia nic. Dla mechaników natomiast są to nieduże zmiany. W tym roku mamy takie przepisy, że trzeba być na stadionie cztery godziny przed meczem u siebie i trzy godziny przed starciem wyjazdowym. W tym czasie zamiast po prostu siedzieć w parkingu będziemy robić opony. Problem może być tylko wtedy, gdy ktoś na ostatnią chwilę wpadnie na stadion, wtedy będzie mniej czasu. Z drugiej strony oponę można przełożyć – i to się dzieje w Grand Prix – pomiędzy wyścigami. Trzeba się sprężyć, ale jest to do wykonania – wyjaśnia mechanik starszego z braci Łagutów.

Co istotne, w komunikacie poinformowano, że na każdy mecz kluczowej fazy rozgrywek dostawca ma zagwarantować po 80 sztuk opon każdej marki. Jak się okazuje, z wywiązaniem się z tego zadania mogą być problemy. Szczególnie opony tureckiego producenta są teraz trudno dostępne.

– Jedyny problem, który ja widzę, to jest dostępność opon. Nie wiem czy ktokolwiek jest w stanie zorganizować w tej chwili 160 opon każdej marki na dany weekend. Dostępność opon marki Anlas jest słaba. Ja, zamawiając po 20-30 opon, dostaję po 8-12. Te dostawy są naprawdę skąpe i dostajemy tych opon tyle, żeby starczyło na weekend czy też tydzień – tłumaczy.

Zdaniem naszego rozmówcy, znacznej obniżki formy u części zawodników nie należy się spodziewać. Nowy system powinien za to sprawić, że rozmów o oponach w najbliższym czasie będzie znacznie mniej.

– Moim zdaniem żadnej zmiany układu sił nie będzie. Ja jestem zadowolony z tego rozwiązania, bo ukróci on wszelkie spekulacje na temat kombinacji z oponami. Ten system jest znany. Ja go przerabiałem w Anglii 20 lat temu, pracując dla Tony’ego Rickardssona. Wtedy temat umarł momentalnie. Nikt się nie zastanawiał chwilę później czy ktoś z tymi oponami kombinuje czy nie – podsumowuje Sajdak.