Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sezon 2021 był drugim z nową punktacją w cyklu Grand Prix. Według niej, istotniejsze jest wygrywanie kolejnych rund niż zbieranie punktów w każdym wyścigu. Jak się okazuje, Bartosz Zmarzlik preferuje system, który funkcjonował we wcześniejszych latach.

 

Według punktacji wprowadzonej po sezonie 2019, kluczowe są awanse do kolejnych faz zawodów. Zawodnik, który z ósmego miejsca wejdzie do półfinału może wygrać całe zawody i zgarnąć więcej oczek w turnieju niż żużlowcy regularnie dobrze punktujący, którym w jednym wyścigu powinie się noga.

– Wszystko zależy od punktu widzenia. I tak trzeba wygrywać rundy, i tak trzeba robić dużo punktów. Myślę, że w żużlu ta klasyczna punktacja była fajniejsza. Udało mi się zrobić mistrza świata w takim i takim systemie. Stara mi się jednak bardziej podobała. Był większy sens prezentowania wysokiego poziomu od pierwszego biegu – mówił Zmarzlik podczas czatu z kibicami Stali Gorzów.

Zarówno w sezonie 2020, jak i 2021 inne zasady nie sprawiłaby, że mistrzem świata zostałby inny zawodnik. W pierwszym roku obowiązywania punktacji, kiniczanin zakończył zmagania z 18 punktami przewagi nad Taiem Woffindenem, a w starym systemie byłby lepszy o 16 oczek. W ubiegłorocznych rozgrywkach, jeśli obowiązywałby wcześniejszy system, to Artiom Łaguta zgromadziłby nie o 3, a o 6 punktów więcej niż Zmarzlik.

– Nie raz mi to przeszkodziło, nie raz pomogło. Nie mam jakiegoś jednoznacznego zdania, ale pojedyncze punkty bardziej mi się podobały. Tym bardziej, że nie jedziemy jednego wyścigu jak w Moto GP czy motocrossie, tylko jedziemy siedem wyścigów z półfinałem i finałem. Każdy powinien być oceniany – dodał dwukrotny mistrz świata.

Warto dodać, że na ten moment nie należy spodziewać się zmiany punktacji. Władze Discovery Sport Events podkreślały, iż podoba im się system wprowadzony przez BSI.