Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Niedawno informowaliśmy o zawiązaniu się grupy osób, która chce ratować żużel w angielskim Eastbourne. Rozmowy z potencjalnymi sponsorami do łatwych z pewnością nie należą, tym bardziej, że  jeden z  zawodników publicznie mówi o zachowaniu byłego promotora. I klubowych długach. 

 

Lewis Kerr nie otrzymał z klubu 4000 funtów, ale to nie jest najwyższa zaległość. Na koncie Richarda Lawsona brakuje ponad 8000 funtów które powinny zostać mu zapłacone za wykonaną pracę na torze w Eastbourne. 

– Ian Jordan jest mi winny osiem tysięcy funtów i mówię o tym otwarcie. Mam nadzieję że władze BSPL nie zaufają więcej temu człowiekowi. Tu nie chodzi tylko o pieniądze, ale o styl, w jakim wszystkich traktuje. Mnie każdy mecz kosztował 500 funtów i dla klubu ryzykowałem na torze swoje życie. Ja to w ogóle mam jakiegoś pecha, bo w ostatnich czterech sezonach zaległości klubów Lakeside oraz Eastbourne wynosiły wobec mojej osoby ponad 20 tysięcy funtów – mówi na łamach angielskiej prasy zawodnik.

Lawson odsłania również kulisy „działalności” klubu oraz BSPA wobec jego osoby.

– To jest wszystko niedorzeczne. Tak naprawdę BSPA zmusiło mnie do jeżdżenia dalej. Stwierdzili, że mogę nie startować jedynie w momencie, jak dostanę 28-dniowy zakaz od klubu lub zostanę zwolniony. Odmówiłem w pewnym momencie startu jako zastępstwo zawodnika w jakimś meczu i nie ukrywam, że liczyłem na zwolnienie czy zawieszenie, abym nie musiał startować i płacić za jazdę z własnej kieszeni. Moje prośby spełzły na niczym. Nie pomogło tłumaczenie, że jak się mnie pozbędą, to stracą najlepiej opłacanego teoretycznie zawodnika i nie będą generowali większych zobowiązań. Nie pomogło – podsumowuje Lawson.