Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Krzysztof Kasprzak po sezonie 2024 postanowił zakończyć swoją bogatą karierę. Wicemistrz świata z 2014 roku był bardzo barwną postacią, która dodawała kolorytu rozgrywkom, jednak nie każdy go lubił. Były zawodnik poruszył ten temat i opowiedział o swoich odczuciach w podcaście „Mówi się żużel”. 

 

Kasprzakowi wielokrotnie puszczały nerwy po nieudanych biegach. Najczęściej kamery telewizyjne nagrywały spięcia zawodnika z bratem – Robertem. Krzysztof odniósł się do tego, mówiąc, że często było to niepotrzebne, jednak zawsze po zawodach przez całą drogę powrotną się wspólnie śmiali i nie było między nimi żadnej złej krwi.

– Byłem w takim cugu i nie lubiłem przegrywać. Po latach myślę, że szlag mnie trafiał i nie mogłem tego przeżyć. Nie, że go biłem, tylko odepchnąłem czy tam dotknąłem. Wiadomo, po meczu zawsze go uściskałem, mówiłem „kocham cię bracie” – przyznał Krzysztof Kasprzak w podcaście „Mówi się żużel”.

Żużel. Sponsor generalny komentuje decyzję władz. „Widzimy tylko rzeczy, które są czegoś skutkiem”

Żużel. Szokująca decyzja władz! Janowski usunięty z kadry!

Jedno z najbardziej pamiętnych zdarzeń miało miejsce podczas spotkania we Wrocławiu. Wtedy to po kraksie doznał kontuzji i miał problemy ze zdjęciem kasku. Lekarz nie mógł mu pomóc, a Krzysztof cierpiał, a pech chciał, że w złym momencie podszedł Robert. Nieświadomy zawodnik zaatakował wtedy swojego brata, po czym w mediach rozpoczęła się prawdziwa burza.

– To był 2017 rok, pierwszy bieg. Maciej Janowski ściął mnie tłumikiem, a ja tak niefortunnie upadłem, że złamałem obojczyk. Pamiętam, że Robert odpinał mi kask, a ci z karetki nie umieli mi odpiąć tego zamka, paska. Jak doszedłem do parkingu, to telewizja szybko złapała ujęcie. Jak podniosłem głowę, to nie wiedziałem, że to jest Robert, myślałem cały czas, że ten gość mi ciągnie, a jak on to robił, to wyrywał mi kość. Ja mówię do niego „odejdź”, a w tym momencie podszedł Robert i uderzyłem mu w daszek, który się wygiął – wspomina Krzysztof Kasprzak.

Żużel. Kvech marzy o sukcesach w SGP. „Chciałoby się powalczyć o tytuł lub medale”

Żużel. Dwóch Polaków na podium w deszczowych zawodach. Kaczmarek coraz bliżej mistrzostwa

W trakcie swojej kariery „KK” nieraz został wygwizdany na różnych stadionach, a sam czasem odpowiadał kibicom. Uznał, że to oni właśnie wykreowali go na osobę, jaką jest teraz. Nigdy też nie przyjeżdżał na zawody, aby zawierać jakieś układy, a skupiał się tylko i wyłącznie na jeździe.

– Nie byłem jak inni, że się ściskałem z wszystkimi, przytulałem przed meczami. Ja byłem jak Rickardsson i Gollob. Przyjechałem zrobić robotę, punkty, a nie, żeby się z kimś ściskać i robić układy na przyszłość. Tak byłem od początku nakierowywany przez tatę. Taki jak do dzisiaj jestem to nie dlatego, że jestem źle wychowany, tylko ludzie mnie takiego stworzyli. Rozmawiał sobie o tym z bratem – stwierdził.

Cały podcast „Mówi się żużel” z Krzysztofem Kasprzakiem można obejrzeć na platformie YouTube: