Żużel. Wspaniali ludzie, elektryzująca atmosfera i magia Olimpijskiego, czyli GP we Wrocławiu okiem kibiców z zagranicy [REPORTAŻ]

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Rundy Grand Prix we Wrocławiu były wielkim świętem czarnego sportu. Na trybunach przeważali oczywiście sympatycy z Polski. Przy wyczytywaniu przez Jacka Dreczkę najgłośniej było, gdy spiker wspominał o Wrocławiu, Ostrowie Wielkopolskim i Zielonej Górze. Co jednak bardzo istotne, na Stadionie Olimpijskim nie zabrakło licznych grup fanów zza granicy. Na wydarzenie w stolicy Dolnego Śląska wybrała się chociażby delegacja „European Continental Speedway”.

 

Wspomniana grupa zrzesza fanów speedwaya z wielu krajów. Dzięki wspólnym wyjazdom sympatycy mogą zaoszczędzić, poznać innych kibiców oraz miło spędzić czas w mieście, do którego w danym czasie się wybierają. Tym razem do Wrocławia przyjechało około 50 przedstawicieli grupy. Wśród nich znaleźli się fani m.in. ze Szkocji, Anglii, Słowenii, Finlandii czy Węgier.

– To wszystko zaczęło się do tego, że jesteśmy fanami żużla. Każdy z nas śledzi zawody naszych zawodników w waszej bardzo mocnej lidze. Spotykamy się też w różnych miejscach przy większych imprezach – mówi Grega Jurecic ze Słowenii.

– Z czasem skontaktowaliśmy się też z fanami z Polski i nawiązaliśmy fajne relacje. Teraz była okazja do poznania ich na żywo we Wrocławiu. Po tym wyjeździe wiemy, że żużel to nie tylko wyścigi. To znacznie więcej. Wielkie emocje i wielka rodzina zgromadzona pod różnymi flagami. Bardzo się cieszymy z tej wycieczki do Polski. Ludzie byli bardzo przyjaźni i pomocni, a oglądanie z nimi żużla to wspaniałe przeżycie – dodaje fanka Mateja Zagara.

Najliczniejszą grupę wśród fanów stanowili Brytyjczycy. Od lat jeżdżą oni po świecie i gorąco dopingują Taia Woffindena. Teraz mogą trzymać kciuki również za wschodzące gwiazdy, czyli Roberta Lamberta i Daniela Bewleya. We Wrocławiu stanowili połowę grupy „European Continental Speedway”.

– Jeśli ktoś nigdy nie był we Wrocławiu, to ciężko mu wyjaśnić jak piękne jest to miasto. Wspaniała architektura, świetni ludzie. Wszędzie czuć ciepło i przyjaźń. Pierwsze spotkania z ludźmi, których wcześniej znało się tylko z grupy, znakomity żużel, a także magiczny Stadion Olimpijski sprawiły, że to był wyjątkowy weekend. Po tym wszystkim co przeżyliśmy w związku z pandemią jest to wielki pozytyw na przyszłość. Speedway zawsze jest wspaniały, ale we Wrocławiu szczególnie. Nie chciałem, żeby ten weekend się kończył – opowiada Michael Purves, fan ze Szkocji, który jest również wielkim kibicem… Unii Leszno.

– Mój Boże. Te wszystkie zdjęcia, które teraz oglądam sprawiają, że już chcemy wrócić do Polski. Poznaliśmy wielu świetnych ludzi. Już czekamy na wrocławski turniej w 2022 roku – przyznaje Carolina Watson.

Jak się okazuje, niektórzy wrócili do Wrocławia po wielu latach. Markku Jurmu, fiński kibic, miał okazję śledzić na żywo triumf Grega Hancocka na Stadionie Olimpijskim w 1997 roku.

– Byłem tutaj zaraz po wielkiej powodzi. Nie pamiętam, w którym wtedy mieszkałem hotelu, ale kojarzę, że Grand Prix było nieco przesunięte przez to, że tor był zbyt mokry. Tor udało się osuszyć po długich pracach. Wysłano na tor wszystkie pojazdy, aby doprowadzić go do odpowiedniego stanu. Następnie odbył się próbny przejazd, a potem zawody. Pamiętam, że Greg Hancock przyjechał w jednym z biegów ostatni, ale ostatecznie zgarnął zwycięstwo. Dodatkowo pamiętam, że to była noc, gdy odeszła księżna Diana. To było szaleństwo, mnóstwo emocji tego wieczora i następnego ranka – opowiada Jurmu.

Uczestnicy tegorocznej wyprawy do Wrocławia stwierdzili, że nie będą marnować czasu pomiędzy rundami, a także przed powrotem i wybiorą się na również na zmagania ligowe. Plan był bardzo ambitny. Celami podróży były mecze Metaliki Recycling Kolejarza Rawicz z MSC Wolfe Wittstock oraz Marwis.pl Falubazu Zielona Góra z Fogo Unią Leszno.

– Spędziliśmy z kolegami z Wielkiej Brytanii świetny weekend we Wrocławiu. Oglądaliśmy zarówno Grand Prix, jak i mecz w Rawiczu. Jedyny minus to nieudany, deszczowy wyjazd do Zielonej Góry. 3 na 4 imprezy to jednak w żużlu nie jest zły wynik. Już nie możemy się doczekać tegorocznego wyjazdu do Torunia i powrotu do Wrocławia w kolejnym roku – stwierdza John Brown.

– Przyjazd do Wrocławia na weekend z Grand Prix mogę polecić każdemu. Mieszkańcy Wrocławia są naprawdę sympatyczni i pomocni. Na pewno umilają wycieczkę. Moim zdaniem jest to najlepsza impreza w kalendarzu Grand Prix. Zawsze są ekscytujące wyścigi z dużą liczbą wyprzedzeń. Atmosfera jest elektryzująca. Oby ta impreza była w kalendarzu już zawsze – podsumowuje Dougie Mercer.

Poniżej galeria zdjęć, którą udostępnili nam uczestnicy wycieczki do Wrocławia:

BARTOSZ RABENDA, współpraca redakcyjna ŁUKASZ MALAKA