Witold Skrzydlewski. foto. JAREK PABIJAN
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Niecały tydzień temu Orzeł Łódź poinformował o ostatnich wzmocnieniach swojej kadry na sezon 2022. W ekipie Adama Skórnickiego doszło do zmian przede wszystkim na pozycjach, na których mogą występować zawodnicy zagraniczni. Witold Skrzydlewski, główny sponsor łódzkiej drużyny, nie ukrywa, iż liczył na nieco inny przebieg okienka transferowego i liczy, że rywalizacja o skład przyczyni się do sukcesów zespołu.

 

Niedługo po zakończeniu rozgrywek najważniejsze osoby w łódzkim klubie zapowiadały, że w 2022 roku Orzeł będzie chciał się włączyć do walki o awans do PGE Ekstraligi. Dziś w gronie kandydatów do triumfu w eWinner 1. Lidze wymienia się jednak Stelmet Falubaz Zielona Góra i Abramczyk Polonię Bydgoszcz.

– To nie jest skład moich marzeń. Chcąc być uczciwym wobec zawodników i nie oferując im złotych gór tak tę drużynę trzeba było zbudować. Ja nie chcę budować drużyny jak niektóre kluby, że najpierw obiecam, a potem będę negocjował, ile ostatecznie zapłacę. Na taki skład jaki jest było nas stać – mówi nam Witold Skrzydlewski.

– W jednym klubie jest taka sytuacja, że prezes mówi, że daje po 150 tysięcy, a 200 dostaną od sponsora. Jak sponsor nie da, to nie do prezesa pretensje. U mnie zawodnicy mają na umowie tyle, ile ostatecznie dostaną. Zawodnicy wciąż się łapią na te wcześniej wspomniane kontrakty i niech się łapią dalej – dodaje.

W przyszłorocznej ekipie Orła będzie spora rywalizacja o miejsca w składzie. Na pozycje dla zawodników zagranicznych jest trzech mocnych kandydatów – Brady Kurtz, Niels Kristian Iversen i Timo Lahti. Przed każdym ze spotkań, któryś z wymienionej trójki zawodników będzie więc niepocieszony.

– Ja chciałem mieć taką sytuację, żeby na każdej z pozycji była rywalizacja. Żużlowcy w większości chcą jednak, aby było tylu zawodników w drużynie, ile jest miejsc składzie. Muszą się w takim wypadku zastanowić czy chcą być sportowcami czy prowadzić biznes. Mówienie o atmosferze to są bajki. Zawodnicy są od rywalizowania na torze. Kto będzie lepszy, ten będzie jeździł i tyle – komentuje sponsor drużyny z Moto Areny.

Nasz rozmówca ma już pomysł na to, jak powinna zostać wybrana siódemka, która wystartuje w danym spotkaniu. Jego zdaniem, dobrą metodą będzie częsta rotacja składu. Miejsce w drużynie tracić ma najsłabszy zawodnik z poprzedniego meczu.

– Trenerowi najtrudniej będzie ułożyć pierwszy mecz. Później ten, który pojedzie najsłabiej w meczu powinien być zmieniany na mecz następny. Taka sytuacja będzie dobra, bo nikt się nie poczuje, że ma miejsce i może odpuścić, a z drugiej strony ci rezerwowi będą mieli świadomość, że zaraz mogą jechać w meczu – podsumowuje Witold Skrzydlewski.