Witold Skrzydlewski. Foto: KŻ Orzeł Łódź
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

H.Skrzydlewska Orzeł Łódź na otwarcie play-offów eWinner 1. Ligi pokonał 50:40 Stelmet Falubaz Zieloną Górę. Zapytaliśmy byłego prezesa klubu, Witolda Skrzydlewskiego, czy taki wynik będzie wystarczający. Główny sponsor Orła wypowiedział się także na temat wciąż poruszanego wątku systemu rozgrywek ligowych.

 

Panie Witoldzie, czy 10 punktów przed rewanżem to według Pana wystarczająca zaliczka?

Proszę Pana, przed meczem wziąłbym zwycięstwo nawet jednym punktem w ciemno. Po meczu natomiast uważam, że powinniśmy wygrać więcej.

Na jednym z portali można było usłyszeć, że dogadał Pan wynik z Rohanem Tungatem. Pół żartem, pół serio – czy to właśnie dlatego w swoim piątym starcie przyjechał ostatni?

To już Pan musi jego spytać, ja nie mogę takich informacji udzielać (śmiech). Tak poważnie mówiąc, to to że w swoim piątym wyścigu Rohan nie zrobi punktów, było wiadome. Jechał on bowiem bieg po biegu i to dla żużlowca zazwyczaj tak się kończy. Zresztą, jak Pan prześledzi wyniki Rohana, to zazwyczaj tak to właśnie wygląda.

Śmiechem, żartem, ale gdyby nie postawa Australijczyka, to Stelmet Falubaz byłby w znacznie poważniejszych tarapatach.

No tak, zgadza się. Rohan pojechał wyjątkowo bardzo dobrze. W końcu, gdzie on miałby dobrze pojechać, jak nie tu, w Łodzi? Przecież Rohan zna ten obiekt lepiej, niż ten w Zielonej Górze.

Czy przed meczem „dodatkowo” motywował Pan zawodników? W parku maszyn w końcu pojawiły się uśmiechy na twarzach.

Nie, nie trzeba ich było dodatkowo motywować. To zawodnicy pewnie stwierdzili, że chcą jeszcze parę meczów sobie pojechać. A co do atmosfery, to poczekajmy do meczu rewanżowego. Ja powiem tak – my możemy, Falubaz musi.

Jest bardzo duża szansa, że obie drużyny awansują do półfinału play-off.

Ja bym tutaj z góry nic nie zakładał. Na razie jest to bardzo, bardzo odległa droga. Nie chciałbym także wybiegać w przyszłość i wybierać sobie wymarzonego przeciwnika, ponieważ wiadomo, jak to wyglądało w rundzie zasadniczej. Falubaz sprał nam tyłek do 33, więc sprawa tak naprawdę jest otwarta. Weźmy taką Polonię Bydgoszcz. Jest oparta na Panu Przyjemskim, który zdobył u nas 15 punktów. Jak on nie wyleczy tej kontuzji, to Wybrzeże może narobić punktów. Może się także okazać, że zamiast pewnego awansu, będzie wielkie nic. Stąd moja opinia, że jeden mecz to jest kwestia przypadku. Może wygraliśmy z Falubazem dlatego, że gdy stanęło nas pięcioro facetów, to tylko jeden z nas miał psa, reszta koty. Być może koty zmobilizowały się na te „myszki”?

Panie Witoldzie, czy klubom walczącym o tę Ekstraligę opłaca się w ogóle awansować? Na rynku próżno szukać wartościowych zawodników, więc ktokolwiek by to nie był, prawdopodobnie podzieli los Ostrovii. 

Oczywiście, że się opłaca. Trzeba wziąć po prostu przykład z Ostrovii, przejechać sezon, nie wydać za dużo pieniędzy i wrócić ligę niżej z nabitymi kieszeniami. Ja Panu powiem jednak jedną rzecz. Póki nie zmieni się system rozgrywkowy, dopóty żużel będzie zarzynany. Nie powinno być żadnych play-offów, tylko mecz-rewanż, następnie podział tabeli na dwie części – pierwsza jedzie o awans, druga o utrzymanie. Każdy klub ma wówczas 21 meczów. I co to spowoduje? Ano, weźmy przykład Grudziądza. Dlaczego nie chce tam przyjść nikt z czołówki? Bo każdy z nich pyta: czy będziemy jechać w play-offach. A tak, ci zawodnicy porozchodziliby się po tych słabszych klubach i poziom by się wyrównał. Ja naprawdę nie potrafię zrozumieć, dlaczego władze nie chcą takiego rozwiązania wprowadzić. Przecież niektóre drużyny skończyły w lipcu sezon, to się w głowie nie mieści.

Temat jest poruszany tak naprawdę co roku i co roku jakby pomysły są coraz gorsze. Skoro każdy chce tego samego to dlaczego tak trudno to zmienić?

Mówi się, że media są drugą siłą. Według mnie jednak, za mało one naciskają i za mało mówią o tym temacie. Ja uważam, że to jest tragedia tego żużla. Oczywiście niektórym prezesom taki stan rzeczy odpowiada, mają wizytówkę z napisem „prezes”, co niektórzy pobierają ponadto pensję i resztę mają w nosie.

No tak, ale jak w takim razie wytłumaczyć nowym kibicom, że jest połowa lipca, a sezon w niektórych miastach właściwie się zakończył?

No i właśnie w tym jest cały sęk, a ci wszyscy ludzie za to odpowiedzialni wydają się o tym nie myśleć. Ktoś powie, że powiększyli play-offy do sześciu drużyn i to jest postęp. Guzik prawda, nie ma kompletnie emocji. Niech Pan zwróci uwagę, że szósta drużyna jedzie z pierwszą. 99% przypadków to przegrana tej słabszej drużyny. A weźmy teraz pod lupę mój pomysł. Nie zgodzę się z Panem Fiałkowskim, który jest największym przeciwnikiem tego rozwiązania, że na tę drugą część ludzie nie będą przychodzić. Oczywiście, że będą, bo te mecze są o coś, w tym przypadku o utrzymanie. Ktoś powie – kluby nie wytrzymają finansowo. Wytrzymają, o ile prezesi zaczną w końcu myśleć i nie będą płacić horrendalnych sum zawodnikom. Wtedy taki żużlowiec, zamiast jeździć do Niemiec czy Anglii za 100 euro, wybrałby więcej jazdy w naszym kraju.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał JAKUB MRÓZ